Rozdział 2: Następca Asgardu

995 98 14
                                    

,,Genialni mężczyźni właściwie nie powinni się żenić.'' - Jeanne Moreau

Thor był synem samego Odyna, księciem i prawowitym następcą tronu Asgardu. Wszyscy poddani i sojusznicy go uwielbiali, natomiast wrogowie się go bali. Jego książęce życie było wręcz idealne, jednak osobiste czy też raczej prywatne już nieco mniej. Od dłuższego czasu zaczął odczuwać coś w rodzaju pustki. Nie wiedział co to jest. Miał przecież wszystko: złoto, władze w jakimś minimalnym stopniu, wiernych poddanych, przyjaciół, przygody, dziewięć światów w zasięgu ręki, wolną wolę i oczywiście jedyny i niepowtarzalny Mjolnir (potocznie nazywany przez Midgardczyków - Miaumiau 😂). Wszystko czego tylko zapragnął. Są jednak wartości, na które trzeba sobie zasłużyć np. miłość. Tego mu brakowało; miłości osoby, z którą będzie mógł spędzić resztę życia. Tylko to go męczyło, co zdążył zauważyć to już chyba wszyscy nawet Odyn, który każdego dnia był zajęty różnymi sprawami państwa. Ostatnio dość często Łowcy wnosili skargi na zagrożenia z Żelaznego Lasu np. duch pałętający się po nim jak gdyby nigdy nic i za każdym razem kpiącym z nich prawie na każdym kroku.

Łowcy byli oddziałem wojowników obdarzonych iskrą magii, którzy służyli królowi. Ich rolą było trzymanie zagrożeń z Żelaznego Lasu z dala od Asgardu. Ich prawdziwą twarz znał jednak rzekomy duch. Przed władcą udawali pokornych i wiernych żołnierzy; przewodników po Lesie.

💚

Pewnego słonecznego dnia książę postanowił wybrać się do miasta z przyjaciółmi. Kupcy od świtu stali z zajętymi targowiskami i tak przez okrągłe dwa miesiące.

- Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek było tu tak tłoczno. - przemówił Volstagg, rozglądając się za czymś ciekawym np. piwem czy czymś do jedzenia. - Wszystkie gospody zapewne będą zajęte.

- Cóż, może w ciągu tych dwóch miesięcy trochę schudniesz przyjacielu. - zażartował Fandral.

Nie zauważył przez to jeźdźca na karym koniu. Stuknął w wierzchowca, a ten stanął niespodziewanie dęba na dwóch nogach, tym samym zrzucając ze swojego grzbietu młodego mężczyznę. Rumak pognał tam skąd przybył.

- Wybacz nie chciałem wystraszyć twojego konia. - rzucił blondyn, wyciągając rękę ku nieznajomemu.

Ten spojrzał na niego jakby nieco zaskoczony. Trochę niepewnie przyjął pomoc od księcia. Nie odezwał się jednak i skinął głową na podziękowanie, po czym odszedł jakby nic nie miało tu miejsca. Sif, Wielka Trójka oraz Thor odprowadzili go wzrokiem mocno zdziwieni.

- Dziwny typ.- odezwała się Sif. - Chyba nowy, bo nigdy go tu nie widziałam. Bynajmniej nie przypominam sobie.

Obserwowali go puki nie zniknął w tłumie. Blondyn milczał zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją. Faktycznie nigdy nie widział tu tamtego mężczyzny. Jego twarz widział jedynie przez krótką chwilę, a obecnie co zapamiętał to duże, świecące, zielone oczy, nie wyrażające żadnych uczuć.

- Wydaje mi się, że jeszcze się spotkamy. - szepnął do siebie syn Odyna, wzrokiem odnajdując nieznajomego przy stanowisku z warzywami.

427 SŁÓW

Czarownik z Żelaznego LasuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora