Rozdział 8: Osoba, która ocaliła życie

774 78 9
                                    

,, Całe życie czekamy na nadzwyczajnego człowieka, zamiast zwyczajnych ludzi przemieniać w nadzwyczajnych.'' - H.U. von Balthaser

- Nie wiedziałam, że Daren jest takim potworem. - wyszeptała Sif.

Nikt nic nie powiedział. Nikt po prawdzie nie wiedział co teraz mają zrobić. Chłopak był nie daleko od nich, mogli mu pomóc.

Mały pegaz zniecierpliwiony w końcu wyskoczył z ukrycia i galopem podbiegł do Lokiego. Szturchnął jego głowę, licząc, że ten w jakiś sposób zareaguje. Niestety nic się nie stało. Malec zarżał płaczliwie, cały czas próbując zmusić bruneta do jakiegokolwiek ruchu.

- Wracajmy. - polecił Volstagg. - Bo co możemy robić?

- Trzeba mu pomóc. - rzucił Fandrall. - Thor. Ty nas w to wpakowałeś, więc ty tam idziesz.

Powiedziawszy to wypchnął blondyna na otwartą przestrzeń. Ten spojrzał oburzony na przyjaciela, a oni tylko pogonił go ruchem ręki. Przewrócił oczami i poszedł. Ostrożnie zbliżył się do nieznajomego i pegaza. Młody nawet na niego nie spojrzał. Władca piorunów za trzema uderzeniami młoda, rozwalił metalowe kajdany, pętające bruneta. Chłopak osunął się na ziemie. Potem spróbował uwolnić go z sieci. Po półgodzinie mu się udało, a brunet natychmiast wrócił do ludzkiej postaci. Długi, zielony, rybi ogon momentalnie zmienił się w parę nóg, na których natychmiast pojawił się czarny materiał spodni, nieco podartymi na kolanach. Brunet zaczerpnął gwałtownie powietrza, omal się nim zachłystując. Zaczął kaszleć, przy czym zaraz podniósł się do pozycji siedzącej. Blondyn poklepał go po plecach.

- Już lepiej? - spytał, gdy chłopak zaczął się powoli uspokajać.

On tylko pokiwał głową, a do tej pory smutny pegaz, jakby się uśmiechnął i zarżał radośnie. Radośnie skakał wokół obu mężczyzn. Czarnowłosy powoli zaczął dochodzić do siebie i się uspokajać. Jego oddech nie był już szybki i paniczny, a spokojny i głęboki. Na zadane przez władcę piorunów pytanie, pokiwał głową.

- Kim jesteś? - z ust Thora wyrwało się właśnie to pytanie.

Loki wbił w niego spojrzenie swoich zielonych oczu. Wcześniej nie do końca wiedział kto mu pomógł, ale teraz gdy uniósł głowę, prawie natychmiast od niego odskoczył jakby trochę przestraszony.

- Poczekaj, nie zrobię ci krzywdy. - powiedział blondyn, postępując krok w stronę chłopaka.

On wstał i zaczął się powoli cofać, a Thor podchodzić. Cały czas patrzył mu w oczy.

- Kim jesteś? - spytał po raz kolejny książę Asgardu.

- Zapytajmy swoich przyjaciół Łowców. - odezwał się nagle Loki.

Wyciągnął rękę przed siebie, a w jego dłoni zajaśniało zielone, oślepiające światło. Thor i jego towarzysze zasłonili oczy, aby ochronić je przed tym blaskiem. Gdy już odsłonili wzrok, znajdowali się nie przy Kryształowym Oku, a na skraju Żelaznego Lasu. Volstagg od razu odetchnął z ulgą, za to Thor w duchu przeklinał magię.

💚

Loki tymczasem nieco utykając na lewą nogę, doszedł do domu. Nie obyło się bez pytania, a następnie kłótni Norn. Tym razem czarownika nie bawiło to ani trochę. Natychmiast położył się spać, by z niewiadomych sobie powodów śnić o osobie, która dziś ocaliła mu życie.

445 SŁOWA

Czarownik z Żelaznego LasuWhere stories live. Discover now