Rozdział 37: Czarownik z Żelaznego Lasu

374 36 2
                                    

,,Sposób na przetrwanie - milczenie. Sposób na życie - przetrwanie. Sposób na milczenie - śmierć. '' -  Barbara Rosiek ,,Pamiętnik narkomanki''

Powieki Lokiego z biegiem czasu, kilku minut, powoli opadły. Wzrok miał nieustannie wbity w ciemniejące powoli niebo, na którym zachodziło właśnie słońce, a delikatny uśmiech nie chciał zejść z jego coraz bledszej twarzy. Dzika magia wybuchła z siłą dorównującej, midgardzkiej bomby atomowej (może trochę przesadziłam), tworząc fale uderzeniową, która wymiotła zło z Asgardu. Szmaragdowe światło rozbłysło niczym łuna eksplozji wcześniej wspomnianej atomówki. Pochłonęła wszystko, zalewając Żelazny Las oraz wszystko w okolicy blaskiem. Szmaragdową łunę było widać nawet w pałacu Odyna. Nie uszła ona niczyjej uwadze, wszyscy wbili w nią przerażony wzrok. Nie wiedzieli jednak co się właśnie stało - czy się cieszyć czy może szykować się na najgorsze. Niczego nie byli pewni. Tylko jeden Thor nie stał jak słup soli i ignorując wszystko dookoła siebie, zakręcił kilka razy swoim młotem, po czym wyrwał za bramkę w stronę czarnego boru.

***

Jakąś niewidzialna siła na moment uniosła Lokiego i Darena metr nad ziemię. Martwe ciało podłego Łowcy do końca zmieniło się w zieloną wiązkę mocy i pewna jej cześć wchłonęła się w odchodzącego do krainy umarłych Lokiego. Chwilę później opuściła go delikatnie na miękki mech. Natomiast jak się w między czasie okazało, jego od zła czarne serce przekształciło się w popiół, a gdy wchłonęło się w ziemię, wyrósł na tym miejscu kwiat. W jednej chwili nad Żelaznym Lasem zgromadziły się burzowe chmury. Niebo drżało od gromów, a deszcz zalał Asgard niczym wodospad puste źródło. Kwiaty Allison oraz liście drzew Becka i Aarona zlatywały na leśne runo i leżące na nim ciała.

***

Kiedy Thor dotarł na skraj Żelaznego Lasu, przyspieszył lecąc wydeptaną, leśną drogą. Dotarł nią do Czerwonego Pola Tnącej trawy, a tam jego oczom ukazały się dwie osoby, których nie znał i nigdy w życiu nie widział. W pewnym odstępie leżeli obok siebie jasnowłosa kobieta i brązowowłosy mężczyzna. Blondyn sprawdził tylko czy żyją i czy nie mają poważnych ran. Nic im na szczęście nie było. Szybko więc przeleciał nad Polem, a po jego drugiej stronie widok zastał podobny. Tym razem jednak obraz przed nim przedstawiał śmierć. Pod drzewem leżał rudowłosy elf. Łowca był nabity na lodowy szpikulec, wystający z zamrożonego mchu, obok niego jego ukochany Loki. Czym prędzej pobiegł do niego i ostrożnie biorąc go w ramiona, przyłożył ucho do jego delikatnie rozchylonych, lekko sinych ust. Chłód sinoniebieskiej skóry brunet mieszał się z oddechem czarownika.

386 SŁÓW

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
i

dużo weny!



Czarownik z Żelaznego LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz