Rozdział 4: Żelazny Las

893 92 5
                                    

,,Żyj tak, jakbyś miał umrzeć jutro. Ucz się tak, jakbyś miał żyć wiecznie.'' - Mahatma Gandhi

Thor słyszał o śmierci jednego z Łowców. Zaproponował, że jeszcze dziś wyruszy do Żelaznego Lasu i poskromi mordercę przyjaciela. Dowódca posłańców króla tylko uśmiechnął się w podzięce, zakrywając nią podstęp na twarzy.

💚

Tak jak Thor obiecał tak też się stało. Zaraz po powrocie z treningu, osiodłał białego konia i ruszył przed siebie na zachód Złotego Królestwa.

- Ściemnia się. - westchnął blondyn, trochę jakby wystraszony, gdy nagle zatrzymał się na skraju lasu. - Ale dam radę.

Nie wiedział, że ktoś go obserwuje z jednej z gałęzi. Pogonił swojego wierzchowca do stępa, w tym samym momencie jednak zawiał chłodny wiaterek. Książę zadygotał. Klacz położyła po sobie uszy wystraszona. Nagle z głębi lasu wybiegło donośne wycie wilka. Klacz stanęła na tylnych nogach, zrzucając ze swojego grzbietu jeźdźca i odbiegła, rżąc z przerażenia.

- Głupi koń. Wilków się boi. - warknął blondyn pod nosem.

Wstał powoli, po czym nie zastanawiając się, ruszył ścieżką przed siebie, a tajemniczy cień podążył za nim.

Przez całą drogę wojownik ignorował różne strachy i potwory przed sobą, a one rozwiewały się za nim, jakby nie istniały. W pewnym momencie doszedł do polany. Skąpana była w srebrnym świetle księżyca, przy czym migotała magicznie. Loki zeskoczył z drzewa, nie spuszczając wzroku z Asgardczyka. Blondyn oparł się o pień kwiecistego drzewa.

- Dlaczego wszyscy się boją tego miejsca? - zapytał sam siebie.

Straszny skraj lasu i czarne jak popiół korony drzew, wydawały się teraz być dla niego tylko powłoką mającym chronić prawdziwe piękno natury. Thor przyglądał się srebrzystej polanie z zachwytem. Trwało by to dłużej, lecz nagle coś poruszyło się w krzakach. Syn Odyna uniósł młot, by ewentualnie się obronić, natomiast ukryty za pniem Loki, odruchowo położył rękę na rękojeści miecza. Zastrzygł uszami, próbując wyłapać dźwięk, który wydobywał się z zarośli.

- Kto tam jest? - zapytał niebieskooki.

Chwilę później jak na zawołanie z pomiędzy roślin wyskoczyła czarna smuga, która przygwoździła księcia do ziemi. Wielki wilk był znacznie silniejszych od niego. Blondyn szarpał się ze zwierzęciem z całych sił, próbował zepchnąć go z siebie. Na nic. Wokół zdążyło się zebrać już parę innych wilków. Po kilku długich chwilach skądś wydobyło się donośne gwizdniecie, a po chwili seria gwizdnięć. Wszyscy odwrócili głowy w stronę, z której wydobywał się dźwięk. Zwierzęta wyszczerzyły śnieżnobiałe zęby i ze złowrogim wyciem oraz poszczekiwaniem rzuciły się na źródło dźwięku, całym stadem. Pozostawiając za sobą podrapanego Thora po środku drogi.

Kiedy już stado całkiem zniknęło z pola widzenia, Loki opuścił swoją kryjówkę. Ostrożnie i bardzo powoli podszedł do syna Odyna. Ten tkwił nieruchomo. Nieprzytomny czy nie żyje? - zastanawiał się Loki. Miecz miał w pogotowiu na wszelki wypadek. Ukląkł przy księciu i ostrożnie nachylił się, by sprawdzić czy jednak żyje. Ciepły oddech musnął jego zimny policzek. Brunet odsunął się, odetchnąwszy z ulgą.

- Co się kur...- zaczął blondyn, jednak nie było mu dane dokończyć.

Czarnowłosy odruchowo zadał mu cios w głowę. Ponownie odetchnął, gdy Thor znów był nieprzytomny. Po chwili wstał i spróbował wziąć go na plecy. Waga Asgardczyka przekraczała jednak możliwości chłopaka i ten zgiął się pod jego ciężarem, natychmiast go z siebie zrzucając. Potem i tak sam opadł na kolana.

- Ile on waży? - zapytał sam siebie.

Gdzieś niedaleko zabrzmiał przeraźliwy ryk oraz wilcze wycie. Czarownik przełknął głośno ślinę. Musiał coś wymyślić. Z jednej strony wolał go tu zostawić, ale z drugiej blondyn był następcą tronu Asgardu. Z bólem serca ponownie wziął Thora na plecy i starając się nie myśleć o ciężarze, zmienił swoją postać.

558 SŁÓW

Jak myślicie w co może przetransformować się Loki?

Czarownik z Żelaznego LasuWhere stories live. Discover now