Rozdział XX: Gniew Odyna

559 54 7
                                    

,,Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie - przyjaciel.'' - Menander

Dni i tygodnie mijały. Od dnia, w którym Thor i Loki odbyli ,,szczerą rozmowę", zaczęli małymi kroczkami budować szczęśliwy związek. O nich wiedziała tylko Frigga. Nic się w tym czasie nie zmieniło.

Loki bardzo martwił się o swój dawny dom. Thor wspierał go. Obaj szukali dowodów na to, że Daren i Łowcy knują spisek przeciw Odynowi. Na chwilę obecną mogli, posądzić ich tylko o rozbój, na który mają tylko słowa stworzeń z Lasu.

💚

- Thor, wiem że tam jesteś.

Blondyn zaśmiał się pod nosem. Podszedł już swobodnym krokiem do bruneta i pocałował go w kącik ust na powitanie. Chłopak tylko uśmiechnął się w odpowiedzi, cały czas będąc wpatrzonym w tekst zapisany na stronicach grubej księgi. 

- Znalazłeś coś?

- Nie. - westchnął zielonooki, odwracając w końcu wzrok od liter. - Mogę tylko czekać, aż Frigga pozwoli mi zrobić eliksir prawdy. To zajmie wieki.

- A zaklęcia?

- Tylko czarno magiczne. Ja się nie chcę w niej babrać.

- Zrób sobie przerwę. - powiedział blondyn. - Tylko pięć minut.

Zaszedł go od tyłu i odsunął razem z krzesłem od stołu. Później podszedł i usiadł na stole, wyciągając do ukochanego ręce. Loki spojrzał na blondyna z wahaniem.

- Sam nie wiem. - spuścił wzrok na kolana.

- Za dużo gadasz.

Chwycił go za ręce i przyciągnął do siebie. Ten wpadł na niego, a ich usta jakby automatycznie się na siebie nakierowały i połączyły.

Długo trwali w uścisku, odrywając się od siebie jedynie, aby zaczerpnąć nieco powietrza. Nagłe trzaśniecie drzwiami zadziałało na nich jak zimna woda. Jeszcze efektywniej obecność samego Odyna. Loki aż odskoczył od Thora. Król machnął ręką, a młodego czarownika natychmiast zabrali strażnicy.

- Zostawcie go! - ryknął zbulwersowany książę.

Gwardziści jednak nie zareagowali, a jego kochanek nawet się nie wyrywał. Król nic nie powiedział. Wyszedł z biblioteki, zostawiając syna samego w osłupieniu.

💚

Loki stał przed królem, trzymany przez dwóch strażników, a za nim było jeszcze jedenastu. Jeden ze stojących obok straży przez większość czasu uśmiechał się podejrzanie, jakby cieszyło go to co ma się za chwilę wydarzyć.

- Loki z Żelaznego Lasu, moja żona przyjęła cię pod mój dach z dobrego serca. - zaczął władca Asgardu. - Ty natomiast perfidnie to wykorzystałeś. Okłamałeś nas wszystkich, rzuciłeś urok na moją rodzinę i śmiałeś mnie znieważyć. Za to skazuje cię na więzienia na czas nieokreślony.

- Królu, te oskarżenia to kłamstwa! - wykrzyknął Loki, próbując choć o krok zbliżyć się.

Chciał paść przed nim na kolana i prosić o przemyślenie wszystkiego, czuł jednak, że coś tu nie gra. Teraz jednak go to nie obchodziło.

- Ciesz się, że taki los dla ciebie wybrałem. Zabrać go!

Gwardziści mało delikatnie pociągnęli bruneta ku wyjściu. Jedynym ratunkiem teraz dla Lokiego byłaby ucieczka.

427 SŁOWA

Czarownik z Żelaznego LasuWhere stories live. Discover now