Rozdział 26: Wielki pościg

470 43 5
                                    

,,Gdyby nie było kobiet, wszystkie pieniądze na świecie, nie miałyby żadnego znaczenia.'' - Aristoteles Onassis

Odpoczynek nie trwał długo. Wycie wygłodniałych wilków zakręciło piękne brzmienie ciszy, przerywanej jedynie szelestem liści poruszanymi przez wiaterek.

- Dawaj! Szybciej! - krzyczał Thor, poganiając do szybszego biegu swojego jednorogiego towarzysza podróży. - Szybciej!

Zwierzę zarżało niezadowolone z pośpiechu, do którego gromowładny go zmuszał. Okoliczności niestety nie były korzystne. Wilki ich ścigały. Ich życiu groziło wielkie niebezpieczeństwo.

Nie mogli się zatrzymać. Nie mogli stanąć nawet na chwilę, a jednak to zrobili. Przeskoczyli przez strumień i tam przystanęli. Czerwonoskóry zarył kopytem w ziemi, otrzepał się i zatrząsł . Długie nogi same się trzęsły. Krzyczały prawie ze zmęczenia i piszczały po przebytej drodze. Waga pasażera nie pomagała. Obaj ciężko dyszeli, dusili się wdychanym powietrzem, które mimo wdechów nie docierały do ich płuc.

🔱

Wilki były blisko. Po krótkiej przerwie ruszyli w dalszą drogę. Wciąż biegli bez wytchnienia, nie oglądając się za siebie. Thor nie miał na tyle odwagi. W pewnym momencie wszystko jakby jeszcze bardziej przyspieszyło. Jednorożec, na którego grzbiecie jechał, niespodziewanie potknął się o wystający na środku drogi korzeń. Przewrócił się i przefikołkował do przodu. Gromowładny spadł z jego grzbietu i przeturlawszy się po ziemi, zderzył się z drzewem. Syknął tylko na to, lecz zakręciło mu się w głowie przez chwilę.

Nagle zapadła cisza, jakby czas się zatrzymał. Blondyn szybki w miarę możliwości musiał odzyskać świadomość, co się wokół niego dzieje. Szumiało mu jednak w uszach, a świat wirował, przewracał się, obracał wokół własnej osi i wykonywał masę najróżniejszych figur akrobatycznych. To było najgorsze, a nie ból głowy, będący konsekwencją zderzenia z pniem drzewa. Niebieskooki leniwie odwrócił się w kierunku, z którego wyleciał. Wokół było ciemno i nie potrafił zbytnio ocenić czy stracił przytomność na chwilę czy to po prostu las. Nie było obecnie między jednym a drugim prawie żadnej różnicy w tym wypadku.

Jednak jego świadomość pobudziło głośne warczenie zna przeciwka, za nim i po bokach. Słyszał je wszędzie. I faktycznie tak było. Wilki otoczyły go ze wszystkich stron. Nie mógł uciec.

Wielki wilczur powoli zbliżał się ku niemu. Thor mimo wszystko postanowił stanąć do walki. Nie był z tych, którzy unikają starć. Wstał z trudem i przywołał Mjolnira. Zwierzę jakby zaśmiał mu się w twarz. Przygotował się do skoku, szczerząc kły, podczas gdy jego ofiara była gotowa by odeprzeć atak. Bestia skoczyła ku niemu, gotowa zadać ostateczny cios, a tuż za dowódcą skoczyła cała wataha. Pierwszych czterech Łowców udało się Thorowi odepchnąć. Jednak pozostali zaatakowali całą chmarą, gryząc władcę piorunów w ręce i nogi, skutkując jego upadkiem. Syn Odyna padł na kolana, gdy już nie mógł nawet trzymać w rękach młota.

- Och, to nie jest ten Thor, który zawsze rwie się do walki. - przemówił czarny wilk.

Tym razem skoczył i nic mu nie przeszkodziło, za zadaniu ciosu przerażającego w tym nierównym starciu.

455 SŁÓW

Wiem, że za to nienawidzicie jeszcze bardziej


Czarownik z Żelaznego LasuWhere stories live. Discover now