Rozdział 23: Droga przez las

520 57 3
                                    

,,Opowieść trwa, historia nie toczy się nigdy.'' - Andrzej Sapkowski ,,Sezon Burz''

Od kilku dni siedział w celi. Wciąż miał w głowie słowa Darena. Wszystko układało się w logiczną całość. Pozostawało tylko pytanie: czemu nie zabił go kiedy był jeszcze dzieckiem? Co się wtedy stało?

Próbował sobie przypomnieć, ale ostatnie co pamiętał, był upadek i rzucającego się na Aarona wilk. Coś musiało się stać, że jeszcze żyje, a Łowcy przez ten cały czas zdawali się być osłabieni. Interesowała go także dzika magia. Kiedyś wypytywał o nią Norny, ale one mówiły tylko: To móc całego Żelaznego Lasu i zwierząt mieszkających w nim. Rozerwała by takiego chuderlaka jak ty na strzępy niczym wilk. Loki westchnął ciężko, po raz kolejny próbując przywołać wspomnienia z ucieczki przed wilkami.

💚

Thor tymczasem błądził po Żelaznym Lesie, nie wiedząc gdzie właściwie jest. Wszędzie las wyglądał tak samo. Była tylko ścieżka, drzewa i trawa, ewentualnie jakieś kwiaty i grzyby. Od dłuższego czasu miał wrażenie jakby ktoś go śledził, jednak za każdym razem kiedy się odwracał nikogo nie widział. Nikogo nie było, a jednak czuł czyjąś obecność. Korony drzew były tak gęste, że nie wiedział nawet jaka jest pora dnia.

Zmęczony usiadł pod drzewem. Na czubek jego głowy spadł drobniutki, różowy kwiatek i dwa listki. Blondyn nieco zaskoczony spojrzał najpierw na kwiat, a później w górę na kwiecistą koronę. Wiatr poruszał gałęziami i kwiatami. W pewnym momencie zaczął poruszać tak mocno, że przedarły się przez nie promienie słońca.

- Jeszcze nocy nie ma. - powiedział do siebie blondyn, szczęśliwy w jakimś stopniu z tego powodu.

Było dopiero południe. Co było bardzo pocieszające. Chyba. Coś nagle zaszeleściło w krzakach, na co Thor spodziewając się ataku, uniósł młot. Wtedy z ukrycia wyszedł czerwony jednorożec, nie miał jednak rogu. Blondyn spojrzał na niego trochę zdziwiony. Przyjrzał mu się uważnie, po czym wstał stwierdzając, że już wielokrotnie go widział z Lokim. Zwierzę zarżało wesoło.

- Wybacz ale nie rozumiem co do mnie mówisz. - odparł, opuszczając młot zrezygnowany. - Jeśli cokolwiek powiedziałeś.

Zwierzę przekręciło głowę w bok, po czym podeszło do mężczyzny. Chwyciło go zębami za nogawkę spodni i zaczęło uporczywie ciągnąć.

- Co ty robisz? - warknął niebieskooki pochylając się, aby odepchnąć stworzenie.

Skóra zwierzęcia jednak była niewiarygodnie gorąca. Thor mimo to powstrzymał się od krzyknięcia z bólu. Udało mu się odepchnąć natarczywca. Ten odsunął się i zarżał. Wydawał się być urażony. Dźwięk jaki z siebie wydawał przypominał trochę pisk, połączony z normalnym rżeniem. Wierzchowiec szturchnął pyskiem nogę władcy piorunów i odwróciwszy się, zniknął w krzakach, z których wyszedł. 

Thor wpatrywał się w mieście, w którym zniknął przyjaciel jego ukochanego. Po chwili ten wystawił głowę z zarośli i zaraz potem znów w nich zniknął.

- Mam iść za tobą? - spytał, choć było to raczej pytanie retoryczne. - Bogowie, będę chodził za koniem.

Wstał i wszedł w krzaki. Napotkał na drodze przeszkodę. Jednorożec stanął i nie miał zamiaru się ruszyć. Specjalnie odwrócił głowę ku blondynowi, by posłać w jego stronę groźne spojrzenie.

- Co się gapisz? - wypytał niebieskooki.

Zwierzę jednak tylko prychnęło wściekle i nim gromowładny zrozumiał co on zamierza, ten kopnął go wyrzucając z powrotem na drogę.

- Nie wiem co Loki w tobie widział?

Usłyszał tylko triumfalne prychnięcie, a zaraz potem rżenie przypominające coś w rodzaju śmiechu.

513 SŁÓW

Czarownik z Żelaznego LasuWhere stories live. Discover now