Rozdział 6

938 40 1
                                    

Poszedłem do niej do góry. Wiedziałem że jest w swoim pokoju, ja wszystko wiem. Wszedłem i o mało co nie dostałem w łeb. Doniczka przeleciała mi przed oczami, ale zrobiłem unik i trafiła w ścianę.

-Chcesz mnie zabić doniczką?-zapytałem śmiejąc się.

-Ty się mną bawisz! Porwałeś po to, aby wykorzystać i wyrzucić jak zurzytą zabawkę!!-krzyczała a po jej policzkach spływały łzy.

Dziękuję Pamelko, że nastawiasz Martynę źle do mnie. Po prostu DZIĘKUJĘ KURWA. Muszę ją jakoś uspokoić, bo za chwilę mi krzywdę zrobi...

-Przytul ją, pacanie. To działa na kobiety-

Zobaczymy czy zadziała na nią...

*Martyna*

Puszczają mi nerwy... A już myślałam że jest inaczej... Ale ta dziewczyna mnie uświadomiła jak jest... Stoję i płaczę... Zielonowłosy zaczął do mnie podchodzić, ale ja zaczęłam się cofać.

-Zostaw mnie! Mam zapomnieć o przeszłości?! Skoro ona równa się z teraźniejszością!-wrzeszczałam.

-Ona nie mówi prawdy... Ty nie jesteś moją zabawką-wytłumaczył.

-Moje życie to piekło!-usiadłam na dywanie z podkulonymi kolanami-Ojciec miał we mnie wylane... Liczą się tylko pieniądze... Jego wspólnik wczoraj mi robił krzywdę a on nic na to nie poradził... Nie chcę tam wracać...-mówiłam łkając.

Poczułam silne ramiona oplatające moją osobę. Zaczęłam bardziej płakać a osoba obok przytuliła mnie mocniej.

-Nie wrócisz tam, spokojnie.... Nie pozwolę na to-powiedział Joker.

-Dziękuję...-szepnęłam.

-Co ci zrobił?!-wrzasnął.

Pokazałam mu nadgarstek a on go dokładnie obejrzał.

-Nikt więcej nie zrobi Ci krzywdy. Jesteś moja, na zawsze-burknął.

W jego oczach widziałam iskierki, które zaogniały się coraz bardziej.

-Jedziemy na zakupy-mruknął i wziął mnie na ręce.

Zielonowłosy zniósł mnie na dół a tam ubraliśmy buty. On wygląda jak człowiek a ja? Ubrana w długą, szeroką koszulkę, która jest mi do połowy ud... Wyglądam jak wieśniak...
Wsiedliśmy do czerwonego Lamborghini i ruszyliśmy w stronę galerii. Na miejscu byliśmy jakieś 5 minut później bo mój towarzysz nie patrzy na zakazy i jego licznik liczy 200km/h i powyżej. Weszliśmy do galerii i zaczęliśmy szukać sklepów z ubraniami dla mnie. Joker objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Nie wiem po co to...

-Boisz się że mnie zgubisz?-zapytałam.

-Ja się skarbie niczego nie boję. Ktoś może mi ciebie zabrać, np. policja, Batek. Twój ojciec wczoraj dał do telewizji ogłoszenie że zaginęłaś-rzekł.

-Że co? On chyba na głowę upadł...-powiedziałam.

-O nie!-wrzasnął zielonowłosy i stanął przede mną tak, aby nikt mnie z przodu nie widział.

Chłopak ściągnął swoją bluzę z kapturem i założył ją mi. Zapiął zamek do końca i nałożył kaptur.

-Twój ojciec idzie...-szepnął.

-Gdzie?-zapytałam.

-Za mną...-burknął.

Wychyliłam lekko głowę i ujrzałam ich. Dwójka ludzi, która krok po kroku niszczyła mi życie ograniczając je.

-Nie patrz na nich i nic nie mów głośno-doradził.

Zaczęłam się stresować. Przeszliśmy obok nich a oni nic nie zauważyli. Kamień spadł mi z serca...

-Wszystko dobrze?-zapytał widząc jak szybko oddycham.

-Chyba tak...-szepnęłam.

Weszliśmy do croppa i tam wyszukałam sobie spodnie.

-Bierz ile chcesz-poinformował zza zasłony.

Przymierzyłam dużo par spodni i te, które mi się podobały wzięłam. Następny sklep to H&M, tu wybrałam sobie różne koszulki z nadrukiem lub bez. Inne rzeczy, gdzie indziej kupiłam więc po 3 godzinach chodzenia, Joker był zmęczony.

-Dług jeszcze?-zapytał znudzony.

Przymierzałam jakieś tenisówki w Deichmannie.

-Ładne?-zapytałam.

-Tak-mruknął.

Kupiliśmy jeszcze 3 pary butów dla mnie i zbieraliśmy się do domu.

"Instynkt..."Where stories live. Discover now