Rozdział 14

714 26 1
                                    

Odłożyłem miskę na szafkę nocną i usiadłem na łóżku. Położyłem rękę na jej biodrze i zjeżdżałem nią w dół. Coś mi tu podpadało, że ona nawet na to nie reaguje... Wychyliłem się pod stronę okna i zauważyłem że mała sobie śpi. Siedziałem tak i nie mogłem przestać się patrzeć na nią... Jest taka spokojna, cicha i słodka jak śpi... Coś cudo... No, ale nie mogę tu tak siedzieć. Wstałem z łóżka i obszedłem je, po czym nachyliłem się i pocałowałem w nosek. Opuściłem pokój i zszedłem do salonu, tam wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa. Wypuściłem dym i zaciągnąłem się znowu. Stałem i patrzyłem na otoczenie, na te drzewa, które chronią mój dom przed widocznością, na to auto, które przetrwało wiele uszczerbków. Aaaa, zapomniałem że je wymieniałem już kilka razy, HAHA!! Moje życie bez Martyny u boku, było niczym w porównaniu co się dzieje teraz. Mam osobę, którą mogę przytulić, pocałować, pogadać, doradzić. Nie czułem nigdy potrzeby pomagania komuś, wręcz kochałem patrzeć na cierpienie, ale teraz? Jeżeli jest to cierpienie mojego skarba, aż rwę się do pomocy, reszta mnie nie obchodzi. Zauważyłem auta Toma i Bena( moich pomocników). Usłyszałem pukanie do drzwi i poszedłem otworzyć. 

-Dłużej się nie dało?!-wrzasnąłem zdenerwowany.

-Szefie, kolejki w sklepie i korki na mieście-odpowiedział Ben zdyszany.

-Weźcie już zniknijcie mi z oczu!-krzyknąłem wkurzony.

Goryle wyszły a ja wszystko ogarnąłem. Jakąś godzinę później moja bieganina się skończyła. Usiadłem zmęczony na kanapie i już miałem odetchnąć, ale pech chciał że ktoś zadzwonił do drzwi. Jak obudzi mi Martynę to kulka w łeb! HAHA! Otworzyłem drzwi i zobaczyłem całą moją ekipę.

-Coś jest za cicho...-mruknęła Ivy.

-Martyna śpi...-odezwałem się i przepuściłem gości. 

-Dziwne że tak sama od siebie poszła spać. Musiałeś ją wykończyć!-wrzasnęła.

-Pamciu, ciszej bo obudzisz ją...-rzekłem uśmiechając się.

-Ty stary zgredzie...-podchodzi do mnie-biada ją skrzywdziłeś a pożałujesz...-wysyczała przez zęby i poszła do góry.

Dlaczego nikt nie potrafi tego zrozumieć że ja nie chcę Martyny skrzywdzić? No dobra, psychopatą jestem, ale serce jeszcze mam. Zaprosiłem ludzi do kuchni a tam każdy wziął sobie do picia to co chciał.

*Martyna* 

Obudził mnie niepokój, otwieram oczy i widzę Ivy. 

-Hmm?-chrząknęłam zaspana.

-On ci coś zrobił?-zapytała oglądając mnie.

-Nie, spokojnie-mruknęłam.

Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam płatki na szafce. Wzięłam do ręki miskę z jedzeniem i zaczęłam jeść. Nie powiem, głodna byłam...

-Nie jedz tego, może zatrute-burknęła usiłując zabrać mi miskę.

Trzepnęłam ją w dłoń i dalej jadłam. Uważnie obserwowałam przyjaciółkę i zastanawiało mnie po co ona się mną interesuje...

-O co ci chodzi?-zapytałam.

-Nie chcę żeby on ciebie zniszczył...-wydukała. 

-On mi tego nie zrobi-powiedziałam wstając.

Zeszłam na dół a ruda za mną. Dziewczyna wbijała mi do głowy jaki jest Joker itp, tyle że ja jej nie słuchałam. Miałam własne zdanie o nim i nie będę nikogo innego słuchać.

-Ja mówię prawdę, posłuchaj mnie...-mówiła Ivy przez połowę drogi do kuchni. 

Zaczęłam ręką ją przedrzeźniać i odstawiłam naczynie do zmywarki. Weszłam do salonu i zauważyłam zielonowłosego. Podeszłam do niego i się wtuliłam w jego klatkę, mocno zacisnęłam ręce i zamknęłam oczy.

-Jak się spało?-zapytał głaszcząc moje włosy.

-Prawie dobrze...-burknęłam.

-Dziś się wyśpisz w nocy, kotku-szepnął dając mi buziaka w czoło.

Musiałam jakoś mu podziękować za płatki.

-Dziękuję za płatki-mruknęłam i dałam mu lekkiego buziaka w usta.

-Nie ma za co skarbie. Tylko się o ciebie troszczę-powiedział ściskając mnie.

"Instynkt..."Where stories live. Discover now