Rozdział 15

714 27 4
                                    

Wszyscy się na nas patrzeli a my się nie przejmowaliśmy nimi. Chłopcy usiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać a a poszłam znowu do kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki i poszłam z nią do salonu. Usiadłam na kolanach Jokusia i słuchałam o czym oni rozmawiają.

-Robimy jutro w nocy napad na bank-rzekł Ed.

-Martyna idzie z nami-powiedziała Ivy.

-Zapomnijcie, ja nigdzie nie idę!-krzyknęłam oburzając się.

-Ależ idziesz, należysz do naszej bandy-burknął Ed.

-A wiecie co? Walcie się!-wrzasnęłam.

Poszłam obrażona do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i założyłam ręce na klatce. Ja nie będę się narażać...
A debile tego nie rozumieją...

*Joker*

Martyna poszła zła do góry a ja muszę załagodzić sytuację.

-Joker, ona niech idzie z nami, przecież należy do naszej paczki teraz-powiedział Ed.

-No właśnie, nauczy się jak operować bronią i rządzić w tym mieście-powiedziała Ivy.

Usiłowałem nie reagować na nich, ale wkurwia mnie zmuszanie mojej księżniczki do czegoś, na co nie ma ochoty.

-Przestańcie pierdolić! Martyna nie jest maszyną do zabijania i nigdy nie będzie, to moja księżniczka i chuj wam do tego co będzie robił a co nie!-warknąłem i pobiegłem do góry.

*Martyna*

Jak tak można? Widzą że nie mam pojęcia o broni, nożach ani czarnych interesach a oni mnie specjalnie, na siłę w to wpierdalają. Może to głupie dokuczanie albo robią to ze złości...
Tyko Floyd się nie odzywał... Ciekawe czemu... Joker wbił do mojego pokoju, nie miał dobrego humoru...Podszedł tak szybko i gwałtownie że aż się odsunęłam gdy usiadł obok.

-Nie bój się, skarbie-mruknął i złapał moją dłoń.

Strach na serio mną zawładnął....

-Wiem, wyglądam na wkurwionego i taki jestem, ale nic tobie nie zrobię. Spokojnie...-powiedział i rozłożył ręce na boki.

Usiadłam na jego kolanach i się wtuliłam. Poczułam zapach jego perfumów, był tak zajebisty że wszedł mi w nos i nie chciałam już nie przestawać go czuć.

-Nie będziesz chodzić na żadne akcje, nie chcę ciebie stracić-rzekł opierając głowę o moją, przy czym patrząc w oczy.

-Dziękuję...-szepnęłam.

-Jesteś bardzo słodka...-powiedział i wbił się w moje usta.

Ciągnęłam go za włosy i prowokowałam do dalszych pocałunków. Z każdą chwilą one były nachłanne, namiętne i agresywne, czyli że on ciągnął mnie za wargę... W pewnym momencie, poczułam krew w ustach. Sprawdziłam swoje usta i taak, to z nich krew zaczęła lecieć. Oczywiście, Jokuś przegryzł mi wargę...

-Kurwa...-szepnęłam.

-Ja nie chciałem...-burknął.

Odkleiłam się od niego i poszłam do łazienki. Wzięłam wacik i zaczęłam przykładać na miejsce rany.

-Skarbuś, wszystko ok?-zapytał.

-Tak, to tylko przegryziona warga... Spokojnie-mruknęłam.

-Ale winny jestem...-rzekł.

-Niee, przestań-powiedziałam.

Chłopak złapał mnie za biodra i posadził na wannie. Kucnął przede mną i zaczął tamować krew.

-Martyna!!!-wrzasnęła Ivy.

-Co?!-odkrzyknęłam.

-Chodź, szybko!-krzyczała.

Zbiegłam z prędkością światła przez schody. Gdy wbiegłam do salonu to zauważyłam że oni oglądają wiadomości.

-Zobacz-rzekła pokazując palcem na telewizor.

Był artykuł: Dziś o 15.45 w rezydencji Bruce'a Wayne'a doszło do pożaru. Sam właściciel domu, chciał popełnić samobójstwo, wieszając się na drzewie na podwórzu. Nie znamy przyczyny, ale w końcu się dowiemy.

Zaczęłam płakać... Japierdole... Z góry zbiegł Joker... Stanął za mną i czułam jego oddech na szyi. Dlaczego ojciec chciał się zabić? Dlaczego?!

"Instynkt..."Où les histoires vivent. Découvrez maintenant