Rozdział 30

494 21 2
                                    

Gdy przypomniałam sobie jak on mnie nazwał... Serce mi pękło... Łzy spływały po moich policzkach... Zranił mnie na tyle, abym mogła od niego odejść raz na zawsze. Po jakiejś chwili dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z auta i wzięłam synka na ręce. Skierowałam się w stronę domu Ivy. Nie pukałam tylko weszłam jak do siebie.

-Martyna? A co wy tu robicie?-zapytał Floyd.

-Jest Ivy?-burknęłam.

-Pojechała do sklepu, ale za chwilę powinna być... Co ci się stało?-zapytał.

-Damian, idź się pobaw zabawkami do salonu-mruknęłam.

Synek pobiegł do salonu i się sobą zajął. Ja poszłam do kuchni, gdzie był Floyd. Usiadłam naprzeciw niego przy stole i wyciągnęłam chusteczkę z nosa. Krew już zaschła...

-On cię tak urządził?-zapytał troskliwie.

-Tak...-szepnęłam.

-Dlaczego?-mruknął.

-Nie wiem... Po śniadaniu poszedł do piwnicy a ja opatrunek zmienić... Wparował do łazienki i zaczął robić mi zadymę. Złapał za szyję po czym dusił... Potem przeniósł mnie do sypialni i usiłował zgwałcić... Ja go kopnęłam w krok i miałam wybiec gdy on znalazł się przy mnie szybciej i uderzył z liścia... Ja go uderzyłam z sierpa i wyszłam z Damianem na rękach-płakałam-wyzywał mnie...-rzekłam.

-Nie płacz...-zaczął Floyd.

Nagle drzwi ziemi otworzyły a przez nie wpadła Ivy.

-Dzień dobly ciocia!-krzyknął Damian.

-Hej mały-odpowiedziała i weszła do kuchni.

Odłożyła zakupy i usiadła obok mojego przyjaciela.

-Co się stało że ona płacze?-zapytała z troską.

-Joker...-mruknęłam.

Podniosłam głowę a ona zrobiła wytrzeszcz oczu.

-Krew ci leci z nosa-burknęła.

-Wiem...-odpowiedziałam.

Dziewczyna opatrzyła mój nos.

-Zajebię go, po prostu zajebię!-wrzasnęła.

-Ivy zostań!-krzyknęłam z Floydem.

Kobieta wyszła z domu z pistoletem w ręku,  wiedziałam że to dobrze nie wróży.

-Potrzebujesz czegoś?-zapytał Floyd zmieniając temat.

-Zadzwonisz do Dicka?-zapytałam.

-Jasne, już dzwonię-powiedział.

Poszłam do Damiana i usiadłam na podłodze przy nim.

-Mamo, a cio z tatą?-zapytał.

-Nie interesuje mnie on... Nie przejmuj się, będzie dobrze-rzekłam i poczochrałam jego zielone włosy.

Taak, po ojcu odziedziczył zielone włosy a po mnie oczy.

-Za chwilę będzie-powiedział przyjaciel wchodząc do pokoju.

-Dzięki-mruknęłam.

On się tylko uśmiechnął i usiadł przed telewizorem. Jakąś chwilę później ktoś zapukał do drzwi. Wstałam aby otworzyć, podchodzę do drzwi i widzę Dicka.

-Co się stało? Twój przyjaciel dzwonił-mruknął.

-Wejdź...-powiedziałam i złapałam go za rękę.

Pociągnęłam go za sobą do kuchni. Łzy napływały mi do oczu... Podeszłam do Dicka i się wtuliłam w niego. Zaczęłam płakać... On tylko mnie mocniej ścisnął i zaczął głaskać po włosach...

-Zabiorę Cię do siebie...-powiedział.

-Nas-poprawiłam go.

-Jak to nas?-zapytał.

-Damian!-wrzasnęłam.

Synek przybiegł do kuchni i dziwnie patrzył na mnie i Dicka.

-Cioo mamo?-zapytał analizując sytuację.

-To jest twój wujek-Dick-rzekłam.

Mały chwilę stał, po czym poszedł do salonu.
Dick spojrzał się na mnie zdziwiony i chyba nie wiedział co powiedzieć.

-To jest twój syn?-zapytał.

-Tak-mruknęłam.

-To zabiorę was do siebie-powiedział z uśmiechem.

Przytuliłam go mocniej i dałam buziaka w policzek.

-Jestem swoim autem więc jak pojedziemy?-zapytałam.

-To auto zostawisz tutaj a pojedziemy moim. Nie wiadomo czy Joker tu nie wpadnie-mruknął.

"Instynkt..."जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें