Rozdział 25

596 23 1
                                    

Zaparkowałam na wjeździe, tam gdzie kiedyś tata stawiał auto. Wysiadłam i podeszłam do drzwi. Oparłam głowę o drzwi i zaczęłam lekko walić w nie. Jak on mógł mnie uderzyć... No jak?!
Drzwi się otworzyły, a ja wpadłam na osobę zza nich.

-Co ty tu robisz?-zapytał Dick przewracając się ze mną.

Leżałam na nim i kompletnie nie wiedziałam co zrobić... Grayson położył ręce na mojej talii i zaczął się śmiać.

-Z czego ciśniesz beke?-zapytałam usiłując z niego wstać.

-No wiesz... Leżysz na mnie i pobudziłaś mojego rycerza-mruknął.

-Ty zboczeńcu-powiedziałam i zaczęłam się śmiać.

Oboje wstaliśmy i poszliśmy do salonu. Przez niego mój humor się poprawił. Gdy usiedliśmy na kanapie w salonie, on zaczął się mi przyglądać.

-Co?-zapytałam.

-Czemu masz czerwony policzek?-zapytał.

-Zostałam poturbowana...-rzekłam.

-Jak to?-zapytał dotykając miejsce bólu.

-Mniej ważne... Mm, gdzie Alfred?-zmieniłam temat.

-Nie wiem właśnie...-rzekł.

Nie wiedziałam czy mam tu zostać czy co... Może jednak zostanę u Ivy? Niespodziewanie ona zaczęła do mnie dzwonić.

-Przepraszam na chwilę-rzekłam.

Wyszłam przed dom i odebrałam.

-Martyna! Gdzie jesteś?!-

-W domu ojca a co?-

-Joker chce się zabić!!-

-Jaja se robisz?-

-No nie! Stoi na moście i chce skakać!!-

-Za chwilę będę-

Oho... Jednak uczucia nie wygasły, kocham go pomimo tego co zrobił. Może i jestem naiwna, ale dam mu drugą szansę.

-Ja lecę, paaaa!-wykrzyknęłam otwierając drzwi.

Wsiadłam do auta i na piskach pojechałam na wyznaczone miejsce. Dobrze, że Ivy podesłała mi lokalizację, aby łatwo było mi dojechać. Pod mostem stała cała nasza ekipa. Zauważyłam Ivy na moście,a przed barierką mojego skarba.
Zaparkowałam auto byle gdzie i pobiegłam na most. Słyszałam różne krzyki to należące do Ivy to do Jokera... Podeszłam cicho do przyjaciółki i klepnęłam ją w ramię.

-Matko, to ty....-zaczęła odskakując.

-Co się dzieje?-zapytałam.

-On chce się zabić, bo odeszłaś... Dlaczego to zrobiłaś?-zapytała.

-Bo on mnie uderzył...-burknęłam.

-O matko....-szepnęła.

Pogoda do fajnych dziś nie należała, niebo było zachmurzone i zbierało się na deszcz.

-Zrobię to! Nie ma jej już w moim życiu! Jestem popierdolonym debilem!-wrzeszczał.

Przejęłam pałeczkę... Kazałam Ivy zejść na dół, a ja sama go jakoś wyciągnę stąd. Podeszłam bliżej i czekałam aż się odwróci.

-Nie podchodź! Ja skoczę!-krzyczał patrząc na wodę.

-Joki... To ja, Martyna-mruknęłam.

Poczułam że leci mi łza... Boję się o niego... Zielonowłosy odwrócił się do mnie i zauważyłam, że ma spuchnięte oczy od płaczu.

-Wróć do mnie... Proszę-powiedział.

Nie miałam serca aby mu odmówić... Zgodziłam się... Przecież nadal to kocham...

-Chodź-rzekłam wyciągając rękę do niego.

On ją złapał i podszedł do mnie. Po czym złapał za biodra i pocałował. Czułam pożądanie... Przez tyle miesięcy... Żyłam bez niego...

-Jedźmy do domu...-rzekłam.

Chłopak trzymając mnie za rękę, zszedł z budowli. Cała nasza ekipa stała i nie wiedziała co powiedzieć, jak zareagować na to, że ja zadziałałam na niego. Pojechaliśmy do domu w ciszy... Oczywiście ja prowadziłam, bo on nie był był w stanie... Zbyt bardzo roztrzęsiony był tym wszystkim... Gdy znaleźliśmy się w domu to on poszedł do salonu, a ja usiadłam na schodach przed wejściem. Siedziałam na nich kilka godzin...

"Instynkt..."Where stories live. Discover now