Rozdział 32

475 24 3
                                    

-A było go rozwalać?-zapytał.

-Daj spokój...-mruknęłam.

Weszłam do domu i znalazłam się w salonie. Patrzę mojego synka nie ma... Gdzie on jest?!

-Damian!!-krzyknęłam.

-Jest z Alfredem w batjaskini, spokojnie-mruknął Robin.

Skierowałam się przez piwnicę do batjaskini. Myślałam że po śmierci ojca te rzeczy komuś się odda albo pan Fox je zabierze... Dziwne że nadal tu są...

-Te rzeczy nadal tu będą?-zapytałam biorąc do ręki batarang.

-Tak, ponieważ panicz Wayne będzie je używał-odpowiedział Alfred.

-Przecież tata nie żyje-burknęłam.

-Żyje...-szepnął Robin.

-Jak to?!-wrzasnęłam ze łzami.

-Specjalnie udawał śmierć... Chciał zobaczyć jak ci na nim zależy... Po godzinie jak poszłaś to wyjechał do Tali Ghuls... Swojej partnerki...-opowiedział Dick.

Nie odpowiedziałam na to... Tak bardzo brakuje mi ojca... Brakuje mi jego kakałka zimowymi wieczorami... Po policzku spłynęły mi pojedyncze łzy... Wzięłam Damiana na ręce i wyszłam z tamtąd. Posadziłam go na fotelik i przepięłam pasami. Usiadłam na miejscu pasażera i wypuściłam dym z elektryka.

-Mamusiu...-mruknął.

-Tak słonko?-zapytałam.

-Mam dziadka?-spytał cicho.

-Tak...-burknęłam powstrzymując się od płaczu.

Po chwili Dick wsiadł do auta. W ciszy pojechaliśmy do galerii. Na miejscu byliśmy 10 minut później. Idziemy sobie z małym za rękę, udajemy szczęśliwą i uśmiechniętą rodzinkę... Nagle mały stanął ja wryty i ciągnął nas za ręce.

-Mamo!Tam jest ten straszny tata!-wrzasnął z płaczem.

Spojrzałam na miejsce gdzie wskazywał palcem. Damian miał rację... Joker z całą paczką przestępców szli od strony maka. Myślałam że pierdolnę na zawał... To tak się bawi jak odeszłam? Miło wiedzieć... Modliłam się w duchu, aby nas nie zauważył... Pech chciał że ujrzał czuprynę mojego dziecka. Dick obserwował moje ruchy... Oni podeszli do nas bliżej a Joker chciał zbliżyć się do Damiana... Wyciągnął ręce i z psychopatycznym uśmiechem chciał go wziąć na ręce. Mój syn zaczął głośno płakać i szarpał Dicka za rękę. On go wziął i przytulił.

-Możemy porozmawiać?-zapytał Joker.

-Masz 5 minut, Robin, idź z Damianem do małpiego gaju-mruknęłam.

Robin się posłuchał i poszedł tam gdzie kazałam. Wolałam aby mały nie słuchał tej agresywnej wymiany słów, którą chciałam użyć. Joker spłoszył swoje towarzystwo więc zostaliśmy sami...

-Wróć do mnie...-zaczął.

-Nie-mruknęłam.

-Dlaczego?-zapytał.

-Mam krzywdzić własne dziecko? Damian się ciebie boi, słyszał co robiłeś mi wczoraj-odpowiedziałam.

-Nie możesz przekreślać tego co jest między nami...-burknął.

-Rozdział pt."JOKER I JA" został usunięty. My byliśmy przeszłością, teraz liczy się mój syn-powiedziałam.

-Nie skrzywdzę ciebie więcej... To nie byłem ja-mruknął.

-To nie byłeś ty? Jaka beka-zaczęłam się śmiać-to twój sobowtór zaczął mnie bić?-prawie udusiłam się ze śmiechu.

-Nie... Ed mi dał leki na ból głowy i mówił że one są bardzo dobre. Zacząłem brać je i wariowałem co chwilę-mruknął.

Zaczęły mnie boleć nogi od tego stania.

-Patrz co zrobiłem sobie przez to jak odeszłaś cię-mruknął.

Chłopak odsunął rękaw bluzy i ujrzałam bliznę długą jak jego ręka.

-Ja naprawdę was kocham. Kiedyś może tego nie czułem jakoś mocno, ale teraz to brakuje mi tych poranków gdy Damian przybiega do nas albo ciebie obok...-mówił.

"Instynkt..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz