Rozdział 28

535 21 0
                                    

-Czyli koniec z piciem i vapowaniem- rzekł.

-Na prawdę?-zapytałam.

-No a co ty myślisz? Musisz urodzić zdrowe dziecko a nie z jakimiś wadami-mruknął.

-Racja-burknęłam.

-To będzie mój następca-powiedział rozmarzony.

-Chyba śnisz... Aniołek po mamusi-rzekłam.

-Aniołek, który zabija?-zapytał śmiejąc się.

-Aj czepiasz się-burknęłam.

Oparłam głowę o jego głowę i patrzyłam w oczy...

*Jakieś 2 lata później*

Minęło wiele czasu... Cały czas jestem z Joker'em i nic między nami się nie psuło, trwamy w miłości do tej pory. Urodziłam zdrowego synka, nie wiedzieliśmy jak dać mu na imię... W ostatniej chwili zdecydowaliśmy o jego imieniu: Damian.Obudziło mnie ciągnięcie za rękę... Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Spoglądam w dół i widzę jak mój synek ciągnie moje palce po kolei.

-Co byś chciał?-zapytałam zaspana.

-Siadanie chcieeeee!!-krzyczał.

-Csiii, obudzisz tatę-szepnęłam.

Mały zrobił się smutny, już widziałam że szykuje się do płaczu.

-Chodź-rzekłam i wstałam z łóżka.

Wzięłam moje dzieciątko na ręce i zeszłam z nim na dół.

-Co byś chciał na śniadanie?-zapytałam.

-Kamapki-mruknął ucieszony.

Bez słowa zrobiłam synkowi kanapki. Staramy się z Joker'em trzymać małego na lekkiej diecie. No nie takiej drastycznej, po prostu mniej słodkiego a więcej owoców i warzyw. Raz na jakiś weekend dajemy mu karton słodyczy i sobie coś podjada. Myślami krążyłam wokół jednego... Pojechać dziś na cmentarz do ojca czy nie... Nie byłam tam ani razu... Chyba czas najwyższy tam jechać... Przez to zamyślenie zacięłam się nożem... Kroiłam pomidorka i ogórka...

-Auuaaa!-wrzasnęłam.

-Mamo, cio się śtało?-zapytał Damian  pochodząc do mnie.

-Nic się nie stało, masz kanapki-rzekłam.

Podałam mu na stół dokończone kanapki. Mały zaczął zajadać a ja poszłam do góry. Miałam wejść do łazienki gdy usłyszałam że ktoś bierze prysznic. Król Gotham już wstał... Bez zastanowienia wjebałam mu się do toalety, nie patrząc czy mu to przeszkadza czy nie. Zaczęłam szukać bandaża... Krew ciekła cały czas i coraz szybciej...

-Co ci się stało?-zapytał troskliwie Joker, wychylając głowę zza kabiny.

-Nie przejmuj się... To tylko zadrapanie...-rzekłam.

Nie udawało mi się zawiązać bandażu... Wkurwiałam się strasznie...

-Podejdź do mnie-mruknął.

Zrobiłam to co kazał...

-Podaj mi wodę utlenioną-mruknął.

-Ale to będzie bolało...-odpowiedziałam sięgając po to.

-Przeżyłaś bolesne dni po naszym zetknięciu się, poród najsłodszego dziecka na świecie a nie wytrzymasz tej wody?-zapytał patrząc z lekkim uśmiechem.

Podałam mu wodę i czekałam aż zajmie się moją raną. Gdy tylko woda utleniona zetknęła się z otwarciem, myślałam że umrę... Zacisnęłam zęby i czekałam aż ten skończy.

-Gotowe-szepnął.

Odetchnęłam z ulgą...

-No i co, bolało?-zapytał.

-Tak...-szepnęłam smutna.

Chłopak wychylił się jeszcze bardziej i pocałował mnie w czółko. Spojrzałam w jego oczy i się uśmiechnęłam.

-Gdzie Damian?-zapytał.

-Siadanieee-mruknęłam.

-Za chwilę zejdę do was-burknął.

-Dobrze-odrzekłam.

Wyszłam z łazienki i zeszłam do kuchni. Wchodzę a mojego dziecka nie ma, gdzie on znowu jest? Wchodzę do salonu i widzę jak leży na kanapie, trzymając się za brzuch.

-Musie odpociąć-mruknął.

-No dobrze-rzekłam.

Wróciłam do kuchni i zrobiłam jajecznicę dla mnie i Jokera i kawę. Czekałam aż mój chłopak zejdzie na dół.

"Instynkt..."Where stories live. Discover now