5.Harry Styles

64 6 5
                                    

Siedziałem na ławeczce obok przydzielonego nam domku i myślałem zupełnie o wszystkim, ale szczególne miejsce zajmował Louis, który jak zwykle wolał mnie unikać. Zabolało. Wiem, że kilka razy próbował coś powiedzieć, obserwowałem tą walkę na jego twarzy, ale ostatecznie tylko wzruszał ramionami, wciskał dłonie w kieszenie spodni i milczał. Tego właśnie najbardziej się obawiałem. Milczenia. 

Wiem, że to nie był jego wybór, chociaż wmawia wszystkim, że sam podjął decyzję. I nie mam pojęcia, jak to się stało, że nagle ten sam człowiek, którego mógłbym prosić na kolanach o odrobinę uczucia, stwierdził, że też mnie kocha. To było całe wieki temu. A później znowu było tak samo. Mogę znowu tylko prosić go o to, ale on pozostaje głuchy na moje prośby. 

A potem są jego piosenki. Jakby w odpowiedzi na moje. Dokładnie pamiętam, co mi kiedyś powiedział. 

-- Jeśli nie będę potrafił czegoś powiedzieć ci wprost lub nie będzie mi wolno, zaśpiewam to. 

Wtedy rozbawiło mnie to stwierdzenie. Miałem dziewiętnaście lat, obok mnie stał mężczyzna mojego życia, człowiek, za którego oddałbym swoje życie bez mrugnięcia okiem, wierzyłem, że przetrwamy wszystko. On nie potrafił. Ciągle się bał. Dopóki żyła jego mama, był silny, nie dawał sobą tak łatwo manipulować, ale później... 

Rozpadał się na drobne kawałki, a kiedy próbowałem być przy nim, odsuwał się ode mnie. Twierdził, że jest silny, że nie chce współczucia, że poradzi sobie. A teraz mogę tylko z daleka obserwować, jak niszczy siebie i swoje życie, jak wypala paczkę papierosów za paczką, jak stresuje się, kiedy przez dłuższy czas nie potrafi nic napisać. I boli mnie to, gdyż czuję się bezradny. Bezradność to najgorsze uczucie. A przecież wie, że mi na nim zależy. Więc dlaczego to robi? 

Zamyślony nie zauważyłem, jak ktoś się do mnie przysiadł. Dopiero, kiedy pomachał mi dłonią przed twarzą, otrząsnąłem się. To był Domen. Bardzo miły chłopak. 

-- Jak tam? Chyba kiepsko, co? -- Zapytał, zaglądając mi w oczy. Pochylał się lekko do przodu, opierając łokcie na kolanach. 

-- Skąd ten wniosek?

-- Widzę po twojej twarzy. 

Zacisnąłem usta w wąską linię. Ten młody Słoweniec był doskonałym obserwatorem. A może po prostu był wrażliwy? Z jednej strony mógłbym o tym rozmawiać godzinami, a z drugiej, wiedziałem, że Lou by sobie tego nie życzył. Nie chciałem go w żaden sposób urazić ani zdenerwować. Przez chwilę rozważałem w myślach wszystkie za i przeciw, aż w końcu zdecydowałem się opowiedzieć o wszystkim. 

-- Tęsknię za Louisem. Za nim takim, jak był pewnego szczególnego dnia w 2013 roku. Był wtedy taki pogodny, wesoły, ciągle się śmiał. Obaj się wtedy nieco denerwowaliśmy, ale nasze rodziny zgodnie stwierdziły, że to dobra decyzja. Ten blask w jego oczach... Nie masz pojęcia, jak wspaniale wtedy wyglądał! 

-- Opowiesz mi? 

-- Chciałbym, ale musisz mi obiecać coś. I chcę to nagrać na wszelki wypadek. 

-- Oczywiście. Co tylko zechcesz. 

Włączyłem kamerkę w telefonie, nakierowałem obiektyw na bruneta. Wyglądał na spokojnego i zrelaksowanego. Uśmiechał się delikatnie. Na włosach miał założone okulary przeciwsłoneczne w brązowych oprawkach. Biała koszulka polo opinała jego dobrze umięśnioną klatę. Przyjemnie było na niego popatrzeć. Granatowe trampki pasowały idealnie do granatowych szerokich spodenek za kolana. Wyglądał po prostu dobrze, przyjaźnie. 

-- Domen, czy przysięgasz, że cokolwiek ode mnie usłyszysz, cokolwiek ci powiem i pokażę, nie wykorzystasz tego w żaden sposób? 

-- Przysięgam -- Odrzekł, kładąc prawą dłoń na klatce w okolicach serca. Czułem, że mogę mu zaufać. Coś w nim było takiego, że nie sposób było mu się oprzeć. A może to jedno złamane serce potrafiło bardzo łatwo rozszyfrować kod nadawany przez drugie złamane serce? Jeśli tak, to kto jemu złamał serce? 

✅Wyspa Przeznaczenia // Larry Stylinson✔Where stories live. Discover now