28. Kamil

26 4 16
                                    

Wieczór prawie-kawalerski udał się wyśmienicie. Byłem pełen podziwu dla planów Petera, Andiego i Cene. Po raz pierwszy widziałem ich działających wspólnie i tak zgodnie. Zaangażowanie wszystkich w to było kluczowe. Co prawa mogliśmy nikomu nic nie mówić, ale wtedy moglibyśmy stracić nad wszystkim kontrolę.

Przez dwa ostatnie wieczory, kiedy udawaliśmy, że idziemy spać, w rzeczywistości wciąż pozostawaliśmy w kontakcie. Na Instagramie utworzyliśmy konwersację grupową, w której nie było jedynie Louisa i Harry'ego. Każdy z nas miał swoje pomysły, ale ostatecznie stanęło na tym, że podzielimy się na dwie grupy, jedna z Louisem, druga z Harrym. Rozdzieliliśmy się sprawiedliwie. Ja, jako że znałem nieco lepiej Louisa, zgłosiłem się do jego ekipy razem z jego siostrą Lottie, Zaynem i kilkoma osobami od nas. W końcu, po długich i pełnych sprzeczek naradach zdecydowaliśmy się na pomysł Cene z niespodzianką i dwoma oddzielnymi imprezami. Słoweniec miał „zniknąć" lub „uciec", zostawiając po drodze wskazówki dla nas. My zaś mieliśmy udawać, że jesteśmy zaniepokojeni jego „zniknięciem" i że bardzo chcemy go znaleźć.

Były z tym pewne trudności, ale jakoś się udało.

Dzisiaj przed nami najtrudniejszy i jednocześnie najważniejszy dzień. Może właśnie z powodu ekscytacji tym obudziłem się, jeszcze zanim włączył się alarm w moim telefonie. Początkowo wciąż jeszcze byłem zaspany, ale chłodna woda z kranu w łazience szybko mnie otrzeźwiła, a dodatkowo Pero był na tyle kochany, że pomyślał o mnie i przygotował kawę zarówno dla siebie jak i dla mnie. Szybko wypiliśmy nasze napoje niemal się nimi parząc i po ubraniu się pognaliśmy do naszych obowiązków. Peter był z siebie samego ogromnie dumny. Widać było, że organizacja tego sprawiała mu ogromnie dużo radości i zajmowała wszystkie jego myśli. Cene i Liam zajęli się Louisem, a Niall i Domen Harrym.

- Jeden pan młody nie powinien widzieć drugiego pana młodego w stroju ślubnym, to przynosi pecha. - Zakomunikował Pero, gdy zapytałem, dlaczego Harry i Lou nie mogą skorzystać ze wspólnej przebieralni. Pokręciłem głową z rozbawieniem. Ja miałem do zrobienia coś innego, dlatego zostawiłem Słoweńca samego na placu, gdzie za dziesięć godzin miało paść krótkie sakramentalne „Tak".

Przechodziłem akurat koło domku zamieszkiwanego przez Cene, gdy usłyszałem jego rozmowę z Henrikiem. Nie zrobiłem tego specjalnie. Po prostu tamtędy przechodziłem.

- Czyli to właśnie miałeś w tej wielkiej torbie?

- W jakiej znowu torbie? - Z głosu mojego słoweńskiego kolegi wywnioskowałem, że jest całkowicie zaskoczony, a może nawet lekko przestraszony. Wolałem nie pokazywać się im na oczy. Chciałem przeczekać, mając nadzieję, że za chwilę sobie pójdą, ale na moje nieszczęście wyglądało na to, że nie zamierzają nigdzie iść. Nie widziałem ich, lecz słyszałem doskonale. Cene wydawał się mocno zdenerwowany.

- No takiej wojskowej, z którą pierwszego dnia wchodziłeś do lasu.

- Człowieku, ja nigdzie nie wchodziłem pierwszego dnia, a tym bardziej nie z jakąś torbą! - Bronił się.

O co chodziło? O torbę? Mijaliśmy jakąś w lesie na północnym krańcu wyspy, kiedy przedzieraliśmy się tamtędy, aby znaleźć naszych nieszczęsnych youtuberów. Jednak obaj całkiem to zignorowaliśmy, gdyż wyglądała tak, jakby leżała tam od dawna. Została rzucona w krzaki, jakby ktoś nie chciał jej już dalej nieść. Ale czy to na pewno ta? Może rozmawiają o jakiejś innej?

- Posłuchaj mnie, Cene. Zagrajmy w otwarte karty. Widziałem cię. Widziałem, jak tam wchodziłeś. Na początku myślałem, że te wszystkie dziwne rzeczy, które przytrafiły się youtuberom, to była twoja sprawka. Ale kiedy powiedziałeś o zorganizowaniu wieczoru niby-kawalerskiego, uznałem, że pewnie planowałeś to od samego początku i że właśnie to miałeś w tej torbie: wskazówki dla nas.

✅Wyspa Przeznaczenia // Larry Stylinson✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz