25. Cene

32 4 17
                                    

Rozmowa z Domenem była jedną z trudniejszych, jakie musiałem kiedykolwiek przeprowadzić. Nie byłem z tego powodu zachwycony, ale uznałem, że tego wymaga zadanie, jakie mi powierzono. Ktoś oprócz Celiny musi wiedzieć. Wybrałem Domena, gdyż wiedziałem, że nie będzie w stanie mnie wydać. Jest uparty i dumny, nie powie ani słowa. Poza tym jest moim bratem, naiwnym, głupiutkim, młodszym braciszkiem, czasem mocno irytującym.

Wybrałem chwilę przed drugim ogniskiem, kiedy zostaliśmy sami. Gemma oczywiście porwała Harry'ego na długi spacer po plaży. Annie ukryła się w swoim pokoju, zajęta sam nie wiem czym. Tarjei i Henrik wspólnie z DeeJayem i Julianem majstrowali coś przy sprzęcie elektronicznym rozłożonym na stole tuż przed domkiem Henrika. Mieli tam całe zbiorowisko kamer, aparatów, telefonów czy laptopów i innych gadżetów. Louisa i Kamila nie widziałem od rana, ale nie martwiłem się o nich, drugi raz na pewno nie wybiorą się na samotną wycieczkę dookoła wyspy. Kraft, Hayboeck, Wellinger i Leyhe korzystali ze słońca, opalając się na leżakach w zasięgu mojego wzroku.

Zaprosiłem Domena na krótki spacer widząc w tym szansę, żeby nikt nas nie podsłuchał.

– O co chodzi? Coś się stało?

– W zasadzie to tak, stało się.

– Co takiego?

– Ludzie polują na mnie i na chłopaków z One Direction. Jeśli mnie dorwą, ty będziesz musiał pomóc Oldze w dokończeniu naszej sprawy.

– Niby dlaczego mieliby polować na ciebie? Przecież ty nie jesteś nikim ważnym. Jeśli rzeczywiście chcieliby kogoś dopaść, to pewnie Annie. Wiele osób uważa, że to ona to wszystko zorganizowała.

– Mylą się. To ja na polecenie Zakonu oraz samego Louisa zebrałem nas tutaj. To ode mnie Louis dostał informacje na temat Annie. Ta Polka jest głupia, ale użyteczna.

– Głupia? Zakonu? Jakiego znowu zakonu? Cene? Ty... Ty coś brałeś? Co to było? Może trzeba cię odtransportować do szpitala?

Troska w jego głosie i niepokój w jego oczach bawiły mnie niesamowicie. Nawet nie próbowałem powstrzymać śmiechu. Jego naiwność była urocza! Lecz to także oznaczało, że dobrze wykonałem swoje zadanie, ponieważ nikt nie dostrzegł, jak wiele z tego było czystą grą aktorską. Nie chwaląc się, jestem całkiem dobry w te klocki.

– Tsaaa. Annie to tylko moja przykrywka. Dla jasności: nie kocham jej i nigdy nie kochałem. Chciała się na coś przydać, to się przydała. A Zakon... No nasz, Zakon Oświeconych, znany jako Iluminaci. O tym na pewno słyszałeś.

– Ty... Ty bredzisz. Masz gorączkę? – Podniósł swoją dłoń na wysokość mojego czoła, dotknął go, ale widocznie nie wyczuł niczego podejrzanego, ponieważ opuścił wzrok wbijając go w dołki w piasku, które tworzyły się za każdym razem, kiedy jego nogi zapadały się w miękkim gruncie.

– Nie mam gorączki. Nic mi nie jest. Jeśli mi nie wierzysz, w pokoju pokażę ci kilka nagrań.

– Ale Annie... Co z nią?

– Nic, a co ma być? Niech się cieszy, że dostała darmowe wakacje i szansę na poznanie swoich idoli. Ona nie jest nikim ważnym. Potrzebowałem jej, żeby ukryć to, co robię w rzeczywistości. Moim zadaniem jest przeprowadzenie „coming outu" Larry i Ziama tak, jak tego sobie życzy Zgromadzenie.

– Och, ty... t-ty jesteś... Jesteś podły! – Wrzasnął, gwałtownie odwracając się i uciekając ode mnie. Cóż, może Nika ma rację, może on jest za słaby? 

*   *   *

Musieliśmy porozmawiać z nimi wszystkimi, a ja musiałem trzymać rękę na pulsie. Gdyby tylko coś poszło nie tak... Na szczęście wszystko jest w porządku. Louis i Harry robią dokładnie to, co powinni, aż sam jestem zaskoczony, że tak łatwo poszło. Julian i Daniel nie odstępują siebie wzajemnie na krok, jakby byli ze sobą zespawani, a to ich uważałem za swoje największe zagrożenie. Teraz już nic nam nie przeszkodzi. Nawet ta głupia dziewucha. Udawanie uczucia do niej nie było niczym trudnym. To zabawne, jak słabi są ludzie tacy jak ona. 

✅Wyspa Przeznaczenia // Larry Stylinson✔Where stories live. Discover now