ROZDZIAŁ XII.1

1.4K 77 359
                                    

kiedy Draco uczy się sztuki radości


Co dalej?

Draco siedział na skrawku blatu, popijając wodę z blaszanego kubka i obserwując ze skupieniem własne paznokcie. W jego głowie kołatało pytanie.

Było wcześnie rano, bo, oczywiście, znowu nie mógł spać; mrok panujący w namiocie powoli przechodził w tony szarości, wyłaniając z ciemności kolejne meble i śpiącą na przeciwnym łóżku dziewczynę. Obserwował to wszystko każdego ranka i za każdym razem wydawało mu się, że ta scena ze swoją niezmiennością była jedynym stałym punktem we wszechświecie. A jednak, dzisiaj coś działo się inaczej — sen Granger był o wiele mniej spokojny. Przerzucała się co chwilę z boku na bok, zaciskała powieki odrobinę mocniej, to znowu rozluźniała je przez sen, jak gdyby to, co śniła, było dalekie od przyjemności.

Draco był tymczasem gotowy do drogi — przynajmniej w teorii. Bo przecież nadal nie wiedział, co dalej.

Na stole leżały różdżki zdobyte na szmalcownikach. Postanowił podzielić je po równo — trzy dla niego i trzy dla niej. Nigdy przecież nie wiadomo, kiedy mogła się przydać taka dodatkowa różdżka.

Mógł odejść już teraz, ale nie chciał tak bez pożegnania. To byłoby jak ucieczka. A Draco z zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że jakaś jego część nie chciała już więcej uciekać. Być może to ta rozedrgana różnorodność i bezsporna niezwykłość wrażeń poprzedniego dnia sprawiły, że coś kazało mu tu przy niej zostać, a przynajmniej poczekać i ładnie się pożegnać, choć jednocześnie jedyne, czego chciał, to odejść natychmiast i od niej, i od wszelkich wspomnień związanych z jego pobytem w namiocie. To byłoby prostsze, mniej wymagające psychicznie i dałoby mu upragniony spokój — nikt by się go o nic nie czepiał, nie próbowałby go na siłę umoralniać. Nikt nie próbowałby go zrozumieć. To mogło być jak zamknięcie etapu — i to najgorszego etapu w jego życiu.

Granger przekręciła się na drugi bok po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku minut i Draco ujrzał, że na jej zawładniętej wciąż przez sen twarzy pojawił się jakiś nieładny, niepokojący grymas, jakby śniło jej się coś naprawdę złego, aż nabrał ochoty, by ukrócić jej cierpienia i po prostu ją obudzić.

Zanim jednak się na to zdecydował, Hermiona spięła się, zamrugała kilka razy, aż w końcu na dobre otworzyła oczy i odetchnęła głośno, gdy dotarło do niej, że koszmar już się skończył. Prawie od razu przeniosła wzrok na jego łóżko i dopiero po chwili zarejestrowała, że nikogo na nim nie było. Skołowana, ponownie zamrugała, powiodła wzrokiem po kolei po wszystkim, co znajdowało się w namiocie, aż w końcu dotarła do stołu, na którego blacie nadal siedział z kubkiem w dłoni, a wtedy zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu i zmarszczyła brwi.

— Draco? Co jest? — zapytała sennie, próbując podnieść się przynajmniej do pozycji siedzącej. Podparła się łokciem i powoli uniosła górną część ciała, jedną dłonią próbując jeszcze w międzyczasie zetrzeć sen z twarzy.

— Jesteś już sprawna i w dodatku masz nie tylko jedną, ale nawet trzy różdżki, więc myślę, że nie jestem ci już dłużej potrzebny — wytłumaczył cicho, odstawiając kubek na stół.

— Trzy? — zapytała zdezorientowana, a wtedy Draco z westchnieniem zebrał ze stołu coś, co okazało się pamiątkami po szmalcownikach i zademonstrował jej je w pełnej postaci. Dopiero po chwili zrozumiała, co to oznaczało, a wtedy jej brwi uniosły się w wyrazie zdziwienia. Senne odrętwienie na dobre opuściło już jej umysł. — Co? Chcesz odejść?

— Pytasz, jakby to było dla ciebie zaskoczeniem — parsknął. — Nie mam zamiaru więcej kusić losu dla byle... Dla ciebie.

Zmarszczyła czoło, analizując powoli jego słowa. Niby wcześniej coś przebąkiwał o tym, że w końcu odejdzie, ale Hermiona nigdy nie brała tego na poważnie; przecież podobno był związany przysięgą, a to oznaczało, że chcąc nie chcąc, musiał nad nią czuwać, jeśli zależało mu na własnym życiu. A podobno mu zależało.

Czysta Karta | DramioneOnde histórias criam vida. Descubra agora