ROZDZIAŁ V.2

1.5K 94 211
                                    

***

— ...na pewno? Może jednak lepiej będzie aportować się w bezpieczniejsze miejsce?

— Nie, Ron. To naprawdę nie jest potrzebne, przynajmniej dotąd, dopóki mamy na głowie Malfoya. Nowe zaklęcia działają jak trzeba. Patrzyłem Dołohowowi prosto w oczy, a on mnie nie widział, choć stał dosłownie ze dwadzieścia metrów dalej.

Draco ocknął się, by odkryć, że jego kończyny zostały skrępowane, a on sam leżał teraz w tym samym prowizorycznym szałasie, w którym jeszcze moment temu konał z bólu. Tym razem jednak jego ciało było nad wyraz sprawne.

A raczej byłoby takie, gdyby tylko mógł ruszyć ręką lub nogą.

— No wiesz, jest noc i... — To był głos Weasleya, dochodzący z zewnątrz, gdzieś zza imitującej ścianę podziurawionej szaty wyjściowej.

— Właściwie zaczyna przecież powoli dnieć. Jest już o wiele jaśniej. — A to musiał być nie kto inny, jak Potter.

— W takim razie dlaczego nie zadziałały wcześniej? No wiesz... Zaklęcia.

— Nie wiem. Malfoy dalej nieprzytomny?

— Taaa.

— Trochę cię poniosło z tym levicorpusem. Byłem przekonany, że tego nie przeżył.

"A więc to był levicorpus!", przemknęło przez myśl Malfoyowi. To on spowodował takie uszczerbki na jego zdrowiu. Musiał przyznać sam przed sobą, że nie doceniał zatem Weasleya. Ten levicorpus musiał mieć niewiarygodną moc, żeby wyrzucić go na taką wysokość.

— Ja też. Zadziwiająco wytrzymały, jak na wyliniałą fretkę. — Głos zbliżał się, aż w końcu w szałasie pojawił się Najbardziej Irytujący Gryfoński Duet Wszechczasów.

— O, obudziłeś się? — Weasley obdarzył go uśmiechem godnym szkolnego tyrana, który wsadza głowy młodszym dzieciaków do muszli klozetowych.

— Co to jest? — wysyczał Draco, na próżno próbując wyrwać się ze sznurów oplatających jego nadgarstki.

— Nie mogliśmy ryzykować — wyjaśnił Potter. — Wcześniej i tak byłeś zbyt połamany, żeby wstać z miejsca, ale teraz...

— Zdejmijcie to ze mnie! — krzyknął, szarpiąc się w więzach. Ponownie, bez skutku.

— Cierpliwości, wszystko w swoim czasie. Masz jeszcze odpowiedzieć nam na parę pytań, pamiętasz?

— Uważajcie, już się rozpędziłem. — Draco zazgrzytał zębami. — Po moim trupie...

— Nic nam po twoim trupie, ale jeśli tak bardzo marzysz o śmierci, to możemy rozważyć twoje życzenie jeszcze raz — przypomniał przyjacielsko Weasley.

— Z rozwalonymi żebrami nie był taki wygadany.

— I wykazywał większą chęć współpracy. Może rozwalić mu je jeszcze raz? — zaproponował rudzielec i Draco doskonale wiedział dwie rzeczy: raz, że był do tego zdolny, i dwa, że on sam nie zniósłby tego drugi raz.

— Nie ma takiej potrzeby, Wieprzlej — oznajmił wyniośle, rzucając mu najbardziej pogardliwe i pełne wyższości spojrzenie, na jakiego było stać, zważając na fakt, że tym razem to Weasley patrzył na niego — dosłownie — z góry. — Odpowiem wam na te wasze śmieszne pytania.

Czysta Karta | DramioneWhere stories live. Discover now