ROZDZIAŁ XXIII

1.2K 65 156
                                    

kiedy odwiedzamy paru starych znajomych oraz — a jakże — wpakowujemy się w kłopoty


— Dacie wiarę? — sapnął Harry, kiedy wspięli się już pod kolejną górę wewnątrz tunelu. Korytarz był dość stromy. — Ósme tajne przejście... Ile jeszcze tajemnic skrywa ten zamek?

Tego miał nie dowiedzieć się nikt. A ten, kto uważał, że znał Hogwart od samiutkiej podszewki, był albo niewiarygodnie zuchwały, albo wyjątkowo naiwny. Albo oba naraz, bo to się wcale nie wykluczało.

— Nie wiedzielibyśmy o nim, gdyby nie niezastąpiona Hermiona — powiedział Ron z dumą. Dziewczyna posłała mu ciepły uśmiech, który ledwo widać było w świetle wyzwalającym się z jej różdżki, ale Ronowi udało się go zanotować, a wtedy jego twarz rozpromieniała tak, że nie potrzeba było już żadnego oświetlenia, by to zauważyć.

Ale Hermiona jednak nie zauważyła, bo już zdążyła oddać się dalej swoim rozmyślaniom. Rozwiązanie, które pojawiło jej się w głowie, mogło zarówno wiele uprościć, jak i wszystko skomplikować.

— Zastanawia mnie, co Aberforth miał na myśli poprzez stwierdzenie, że Pokój Życzeń to teraz kwatera główna Gwardii Dumbledore'a — stwierdził tymczasem Harry. — To zabrzmiało jakoś śmiertelnie poważnie.

— Okaże się za jakieś... — Ron zmrużył oczy, próbując dojrzeć coś w wyprzedzającej ich co rusz ciemności. — Jak myślicie, jak długi jest ten tunel?

Na szczęście nie musieli więcej kłopotać się zadawaniem sobie tego pytania, bo już w chwilę potem minęli ostatni ostry zakręt i przed ich oczami stanął wreszcie koniec tunelu, zwieńczony kilkoma schodkami prowadzącymi do drewnianych drzwi. Stanęli przed nimi i wymieniwszy ostatnie pełne niepokoju spojrzenia, popchnęli je.

— Harry?! — Usłyszeli podniesione głosy, gdy tylko zdążyli wynurzyć się z ciemności.

— Potter, to naprawdę on! — ryknął ktoś z tyłu sali, kogo Hermiona z łatwością zidentyfikowała jako, o zgrozo, Cormaca McLaggena.

— Ron!

— Hermiona!

Zaraz zostali otoczeni przez wszystkich znajdujących się w Pokoju Życzeń, tak, że przez długi moment jedyne, co ich otaczało, to ciasna, kolorowa gmatwanina ludzi, z której nie sposób było wyłowić choćby jakąkolwiek konkretną twarz. Każdy chciał przyjacielsko poklepać ich po plecach, uścisnąć dłonie, czy też okazać inny rodzaj uznania.

— Wiedziałem, że w końcu się pojawicie, mówiłem to Hannie jeszcze dzisiaj rano!

— Och, już się tak martwiłam, kiedy dotarły do nas te plotki...

— Mamy Harry'ego, teraz dopiero się zacznie!

— Dobra, DOŚĆ! — zagrzmiał w końcu jakiś głos, a wtedy tłum ruszył się odrobinę do tyłu i cała trójka wreszcie miała szansę zobaczyć, jaką postać przybrał dla Gwardii Dumbledore'a Pokój Życzeń.

Wyglądał jak coś w rodzaju wielkiej bazy, jakie dzieciaki często tworzą sobie w starych szopach czy domkach na drzewach. Ściany wyłożone były ciemną boazerią, których monotonia przełamana była od czasu do czasu misternie zdobionymi gobelinami, między innymi takimi, które przedstawiały symbole trzech domów Hogwartu — wszystkich poza Domem Węża. Z sufitu i antresoli zwisały hamaki, tu i ówdzie stało parę pękatych biblioteczek, a w rogu pomieszczenia znalazło się miejsce na wielkie, obudowane w drewnie radio.

— Na brodę Merlina, co wy tu robicie? — odezwał się ten sam znajomy głos, który wcześniej zmusił otaczający ich krąg ludzi do wycofania się.

Czysta Karta | DramioneWhere stories live. Discover now