ROZDZIAŁ XV.2

1.2K 81 252
                                    

***

Sklep Borgina i Burkesa robił to samo paskudne, ponure wrażenie, co półtora roku temu, kiedy razem z Ronem i Harrym pod jego progi przywiodło ich... no właśnie, śledzenie Draco Malfoya.

Liczyła się z tym, że wejście do lokalu miało być dla niej jeszcze trudniejsze, niż przedtem wejście do Dziurawego Kotła czy Esów Floresów — mimo że mogłoby się zdawać, że w obecnych czasach to ulica Śmiertelnego Nokturnu będzie cieszyła się większą popularnością, to w rzeczywistości przechodniów było tutaj jeszcze mniej niż na Pokątnej. Hermiona przylepiła więc nos do szyby witryny i po prostu rozglądała się po sklepie na tyle, na ile to było możliwe, jednak nie była to zbyt efektywna metoda.

Sama właściwie nie wiedziała, czego tu szukała. Czy naprawdę Voldemort był skłonny ukryć coś tutaj, w tym sklepie? A jeśli tak — czy Burkes lub Borgin byliby na tyle głupi, by wystawiać ten artefakt na sklepową wystawę? Ale skoro już znalazła się w Londynie, tu, na tej ulicy, musiała wykorzystać szansę, choćby po to, by nie skupiać się już więcej na hipotezach, które nie były trafne.

I wciąż pozostawała kwestia medalionu Slytherina. Hermiona była pewna, że kontakty Mundungusa Fletchera sięgały daleko poza jasną stronę i z łatwością mógł sprzedać medalion choćby sklepowi Borgina i Burkesa.

Przez zaśniedziałą szybę w rogu pomieszczenia Hermiona dojrzała sporawą, staromodną szafę, prawdopodobnie tę samą, którą widziała dwa lata temu. Nie mogła przy tej okazji nie pomyśleć znów o Draco i o tym, jak wiele spraw uległo zmianie przez ostatni rok. Mimochodem przyszło jej też do głowy, że jeśli kiedykolwiek będą musieli dostać się do Hogwartu, warto było pamiętać o tej ponurej szafie w sklepie Borgina i Burkesa, choć nie była pewna, co mogło się stać z tą drugą szafką, która została w Pokoju Życzeń. Czy po śmierci Dumbledore'a ktoś zainteresował się, by pozbyć się szafki z Hogwartu? Nie leżało to już chyba w polu zainteresowań nowych włodarzy Hogwartu ze Snape'em na czele.

Siedzący za ladą subiekt, który musiał być albo Borginem, albo Burkesem, zajęty był skrupulatnym odważaniem jakiegoś szarego proszku i pakowaniem go do małych, ozdobnych szkatułek sygnowanych inicjałami właścicieli sklepu. Kiedy wypełnił proszkiem ostatnią z nich, mężczyzna podniósł się i wyszedł z pomieszczenia na zaplecze. Hermiona uznała to za swoją szansę.

Drzwi zaskrzypiały przeraźliwie, kiedy je popchnęła, a na domiar złego po całym sklepie rozniósł się lekki, złocisty odgłos dzwoneczka. Tego Hermiona nie przewidziała, ale była już za daleko, by się cofnąć; z przerażeniem puściła za sobą drzwi i oczekiwała na to, co miało się wydarzyć, modląc się w duchu, by subiekt nie okazał się zbyt podejrzliwy.

Borgin — lub Burkes — wyłonił się pośpiesznie z zaplecza z kolejnymi szkatułkami pod pachą i różdżką w dłoni, błyskawicznie przebiegając wzrokiem po całej wystawie i wypatrując, czy nic nie zginęło. Kiedy jednak upewnił się, że wszystko pozostało na swoim miejscu, z wyraźnym poirytowaniem schował różdżkę, zasiadł ciężko za ladą i zajął się znowu szarym proszkiem, co jakiś czas tylko rzucając baczne spojrzenia na wnętrze sklepiku.

Hermiona miała ochotę odetchnąć z ulgą, ale wolała nie robić już zbytecznego hałasu; w środku panowała teraz taka niczym nie zmącona cisza, że obawiała się postawić choćby krok, żeby przypadkiem nie obudzić jakiejś obluzowanej, skrzypiącej deski w podłodze i nie dać tym sposobem i tak czujnemu subiektowi pretekstu do nabrania nowych podejrzeń.

W końcu ostrożnie, zważając na każdy kolejny ruch, obeszła cały sklep dookoła, uważnie wypatrując choćby śladu jakiegokolwiek z pozostałych przy życiu horkruksów, niestety — bez efektów. Stanęła nawet przy wejściu do magazynku sklepu i bez namysłu rzuciła w kierunku pomieszczenia niewerbalne "accio horkruks" oraz "accio medalion" — bez większego efektu, choć sama nie wierzyła, że to zaklęcie mogło zadziałać. Będąc teraz mądrzejsza o to, co stało się w Esach i Floresach, postanowiła jednak nie schodzić w głąb pomieszczenia. Uznała, że Borgin i Burkes na pewno zadbali o zabezpieczenie swoich towarów, a ona obiecała przecież, że wróci cała i zdrowa; i tak wiele ryzykowała.

Czysta Karta | DramioneWhere stories live. Discover now