ROZDZIAŁ XX.2

1.1K 74 284
                                    

***

— To jak, panienko? Kto z nas pierwszy zadaje pytania?

Aberforth rozsiadł się wygodnie w fotelu pod portretem, który zeszłej nocy uratował życie Draco i Hermionie. Sięgnął jeszcze tylko po stojący na stole imbryczek i nalał do trzech filiżanek mętnej, rudawej cieczy, po czym gestem zachęcił ich, by się częstowali. Przyjęli tę propozycję z rezerwą, ale z grzeczności nie wypadało odmówić.

Oczywiście, Draco nie zamierzał wdawać się w pogawędki z Aberforthem Dumbledore'em i cała sprawa była na głowie Hermiony. Odrobinę onieśmielona, nie odpowiedziała na pytanie gospodarza; wtedy Aberforth postanowił wziąć sprawy w swoje ręce:

— Dobrze. Powiedzmy, że ze względu na wasz upór w dążeniu do celu, macie pierwszeństwo.

Hermiona obdarzyła go niepewnym spojrzeniem, ale wreszcie zaczęła nieśmiało pytaniem, na które odpowiedź chciała znać od tak długiego czasu:

— Czy wszyscy są cali?

— Wymiana informacji jest teraz bardzo utrudniona, panienko. Ale zapewniam cię, że nie jesteśmy w ciemię bici. Umiemy z nimi postępować i umiemy się dobrze ukrywać. Z tego, co mi wiadomo, wpadł tylko Dedalus Diggle; śmierciożercy spalili mu dom... — Tu Aberforth nie potrafił powstrzymać mimowolnego spojrzenia rzuconego w stronę Draco. — ...ale samemu Diggle'owi udało się uciec.

— A Weasleyowie...

— ...ukrywają się — dokończył. — Są w bezpiecznym miejscu. Potter i ten najmłodszy Weasley też sobie radzą, gdziekolwiek teraz są.

Hermiona, która do tej pory siedziała na kanapie jak na szpilkach, wypuściła z siebie głośno powietrze i uniosła oczy pełne wdzięczności ku górze, w duchu dziękując Merlinowi, że nie usłyszała tego, czego tak bardzo bała się usłyszeć. Kiedy podjęła ponownie, brzmiała już o wiele bardziej pewnie:

— Dlaczego zaklęcie wykrywające osobę nie zadziałało, mimo że byliśmy w pana domu?

Aberforth uniósł brwi.

— No, tego pytania się nie spodziewałem.

— To nie jest jakiś pierwszy lepszy urok — kontynuowała Hermiona. — Nie da się go tak łatwo obejść.

— Masz rację. — Aberforth sięgnął po filiżankę i wrzucił do niej dwie kostki cukru. — Ukryłem was w naprawdę sprytnej kryjówce. To musi wam na razie wystarczyć, zgoda?

Hermiona wymieniła z Draconem spojrzenia pełne konsternacji, ale pokiwała głową i nie oponowała. Zanim zadała kolejne pytanie, grzecznie pociągnęła łyczek swojej herbaty i nie trzymając jej zbyt długo w jamie ustnej, by nie poczuć jej smaku, od razu połknęła.

— A więc... — Chwyciła naszykowaną wcześniej biografię Dumbledore'a i uniosła ją nieznacznie, by Aberforth mógł ją zobaczyć: — Przeczytałam to.

Hermiona położyła dramatyczny akcent na ostatnim słowie, ale na jej rozmówcy nie zrobiło to najwidoczniej pożądanego wrażenia; Aberforth odłożył filiżankę i parsknął głośno:

— I co, panienko, pewnie jesteś zdezorientowana i w ciężkim szoku?

— Jestem — przyznała Hermiona otwarcie. — To właśnie Ariana, prawda? — Wskazała na wiszący nad głową starca portret dziewczyny i po raz pierwszy twarz Aberfortha stężała. — Pańska siostra.

Czysta Karta | DramioneWhere stories live. Discover now