ROZDZIAŁ XXIX

1.1K 59 158
                                    

kiedy ma miejsce ostateczne, choć — wbrew pozorom — jeszcze nie ostatnie starcie


— No dobra, to jednak niemożliwe — stwierdził kategorycznie Draco.

Hermiona podeszła bliżej i ostrożnie zdjęła diadem ze skroni wyrzeźbionego czarodzieja. Był to niewielki, raczej skromnie zdobiony przedmiot z wyrytymi słowami, które ostatecznie upewniły ją w jego identyfikacji.

Kto ma olej w głowie, temu dość po słowie.

— Znał Hogwart jak nikt — powiedziała cicho, przyglądając się uważnie diademowi. — Na pewno znał Pokój Życzeń i tak samo pewna jestem, że wierzył, że był jedynym w swoich czasach, który o nim wiedział. I nie mam pojęcia, jak mu się to udało, ale rzeczywiście dorwał w swoje ręce diadem Roweny Ravenclaw. I schował go właśnie tutaj. Spójrz.

Przekazała diadem w ręce Draco, by mógł mu się lepiej przyjrzeć. Zachowywał wobec niego wyraźną podejrzliwość, ale nie mógł się z nią nie zgodzić — doskonale wiedział, jak mniej więcej powinien wyglądać diadem Roweny Ravenclaw, bo przeczytali o nim wspólnie chyba wszystkie informacje, jakie dały się znaleźć w księgach z jej torebki.

Wymienili spojrzenia; Draco oddał jej przedmiot, kręcąc głową z niedowierzaniem.

— To jest nierealne, Granger — wydusił. — Najpierw tamto, potem wyszliśmy cali po tych dementorach, potem miecz, a teraz jeszcze diadem...

Szukali horkruksów i sposobów na ich unicestwienie przez cały poprzedni rok, bez skutku; tymczasem wystarczył jeden wieczór w Hogwarcie, by nie tylko zniszczyć jednego z nich, ale też znaleźć kolejnego, a przy tym znaleźć jeszcze miecz Gryffindora... Nie mówiąc o tym, że i tak nie były to w tej chwili znaleziska pierwszej wagi, bo tej samej nocy natrafili na zupełnie inny, tak samo skuteczny sposób pokonania Voldemorta. To wszystko było statystycznie niemożliwe.

— Może to po prostu magia tego zamku? — zaproponowała Hermiona, wyginając wargi w łagodny, mimowolny uśmiech.

— Albo ukrywałaś w tej swojej sakwie również feliksa i opiłaś się go jak bąk, tylko nie chcesz się przyznać.

Nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechem. Przyszło mu do głowy, że to dobrze, że mimo tych wszystkich okropności minionej nocy wciąż potrafiła się na to zdobyć.

— Dobrze, zatem... — podjęła po chwili, ponownie wbijając spojrzenie w trzymany w rękach przedmiot. — Skoro już jakiś cudem dostaliśmy go w swoje ręce... Myślę, że Harry poradziłby sobie również bez tego, ale zawsze lepiej walczyć z trzema odłamkami duszy Voldemorta niż z czterema. Mamy narzędzia. Mamy miecz.

Uniosła wzrok i odnalazła jego oczy. Popatrzył to na diadem, to na jej twarz i zacisnął usta; doskonale wiedział, do czego dążyła.

Wyciągnęła trzymającą diadem rękę w jego stronę.

— Myślę, że to ty powinieneś to zrobić, Draco.

— Daj spokój, ja? — Skrzyżował ramiona na piersi, chowając dłonie pod pachami.

— Tak, ty. — Drugą ręką sięgnęła po torebeczkę. — No już, trzymaj, muszę wydostać miecz...

— To miecz Gryffindora...

— Co z tego? Myślę, że jeśli Gryffindor mógłby obserwować cię przez ostatni rok, nawet on byłby z ciebie bardzo dumny. — Ponaglająco potrząsnęła diademem. — Dalej, odwagi.

Niechętnie zacisnął palce na metalowym przedmiocie i nadal nie do końca wierząc w jej słowa, zmierzył go w dłoni. Hermiona pociągnęła go za rękaw w stronę wyjścia z alejki, gdzie było najwięcej miejsca, po czym umieściła diadem na jakimś starym taborecie. Draco przyglądał się temu z boku, kręcąc głową, gdy ustawiła taborecik w samym centrum wolnej przestrzeni.

Czysta Karta | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz