ROZDZIAŁ XXX

1K 59 92
                                    

kiedy Świstoświnka obiera kurs


— No i, oczywiście, skończyło się w Wielkiej Sali.

Siedzieli w czwórkę w pokoju dziewcząt. Hermiona pisała coś zawzięcie przy biurku, prawie szorując nosem po pergaminie, usilnie szukający w ostatnich dniach jakiegokolwiek towarzystwa Ron rozwalił się na łóżku obok czytającej gazetę Ginny i gadał bez ustanku, a jego gadaniny słuchała chyba tylko przykryta po samą szyję, leżąca w drugim łóżku Luna, mimo że opowieść wcale nie była skierowana w jej stronę.

— Sama-Wiesz-Kto chciał wielkiego show, więc zawieszono wszystkie pozostałe walki, chyba tylko po to, żeby wszyscy się na niego gapili. Zanim zaczęli walczyć, jak to on, gadał jakieś farmazony i w którymś momencie twierdził chyba nawet, że zabił Malfoya, wtedy trochę się przestraszyłem, bo przecież mieliście być razem w Pokoju Życzeń... Żebyś widziała jego ojca, aż zrobiło nam się go szkoda... Ale tylko na chwilę. W każdym razie przynajmniej to jedno morderstwo mu nie wyszło, nie mówiąc o Harrym, ale bądźmy szczerzy, czy ktokolwiek wątpił, że Harry sobie z nim poradzi? Harry powiedział mu, że bardzo mu przykro, ale ma trochę nieaktualne informacje, bo z tego, co mu wiadomo... To była naprawdę super kwestia, trzeba przyznać... Z tego, co mu wiadomo, różdżka należy do niego. No to Sama-Wiesz-Kto się wkurzył i zaczęli walczyć. Przez długi czas Harry nie mógł uzyskać takiej wyraźnej przewagi, co nie? Ten ramol naprawdę umiał się bić, nawet pomimo tego, że różdżka rzeczywiście nie chciała się go do końca słuchać... No i właśnie potem stało się coś nieoczekiwanego... Ich różdżki znów były jak gdyby połączone, wiesz, o co mi chodzi... I wtedy jego różdżka nagle przerwała połączenie, jakby na moment ktoś odciął mu dopływ Mocy. Możliwe, że to było wtedy, kiedy wy zniszczyliście na górze tego horkruksa. W każdym razie Harry to wykorzystał i kiedy oboje znowu rzucili swoje zaklęcia, Harry był szybszy i zyskał o wiele większą przewagę, a wtedy Sama-Wiesz-Kto obsrał zbroję i już nie był taki pewny siebie, no i... To było spektakularne... Ten czerwony promień Harry'ego przepchnął zielony promień Sama-Wiesz-Kogo w jego stronę. No i padł. To znaczy, oboje padli. I w tym samym momencie padł wąż, wyglądał dosłownie tak, jakby coś go spaliło... Wybuchła wrzawa, na początku nikt nie ogarniał, co się właściwie dzieje, nie? Przestraszyliśmy się, że hej! Obskoczyliśmy Harry'ego, ale na szczęście okazało się, że to było chyba po prostu jakieś omdlenie czy coś... Paru śmierciożerców zaczęło się rzucać, no to my wtedy hop... Sporo ich wtedy uciekło, ale udało nam się zapanować nad sytuacją stosunkowo szybko i większość została zatrzymana. Harry przebudził się i był w szoku, że w ogóle jeszcze żył. Poszedł potem prosto do gabinetu dyrektora... Żebyś go widziała, wyglądał jak... No, nie jak Pan Śmierci, tylko raczej jak sama Śmierć, jak Merlina kocham... No więc Harry poszedł do gabinetu, żeby porozmawiać z portretem Dumbledore'a. No i znasz już ciąg dalszy.

— Oczywiście, że zna, opowiadałeś jej o tym już co najmniej dziesięć razy — westchnęła Ginny, przewracając stronę Proroka Codziennego. — Chowają jutro tego chłopaka ze Slytherinu — poinformowała beznamiętnie chwilę później, a jej usta ścisnęły się w cienką linię.

Hermiona uniosła głowę znad pergaminu i rzuciła dziewczynie krótkie, współczujące spojrzenie. Ginny miała na sobie skromną czarną sukienkę, która kontrastowała prawie upiornie z jej bladą jak ściana, noszącą wyrazy ponurego zacięcia twarzą. Nie płakała na pogrzebach Freda, Tonks i Lupina, więc mogło się zdawać, że za punkt honoru obrała sobie przebrnięcie przez trudny czas bez najmniejszego śladu łzy, nawet wtedy, gdy skłaniała ją do płaczu nawet najmniejsza wzmianka w Proroku Codziennym o kolejnym pogrzebie.

— No tak — odezwał się cicho Ron, odrobinę zdeprymowany uwagą siostry. — Na czym to ja skończyłem?

— Przypuszczalnie na końcu — odezwała się grzecznie Luna.

Czysta Karta | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz