Rozdział 47

219 23 6
                                    


   Osoba ukryta pod maską nie poruszyła się nawet odrobinę. Ten bezruch nie był spowodowany strachem, tak jak w przypadku Derwana. Książe również zdawał sobie z tego sprawę. Zamaskowana osoba cierpliwe czekała na ruch chłopaka. Teraz to od niego zależało, jak potoczy się te spotkanie. Na skórze czuł otulającą go grozę oraz niepokojącą, grobową aurę. Zdawał sobie sprawę, że wpadł w pułapkę. Odgłosy kobiety i mężczyzn były jedynie wytworem magii. Książe jedynie nie był pewny, czy miało to zwabić jego, czy po prostu przypadkową osobę.

   Nie miał pewności, że właśnie ja tu przybiegnę, prawda? - pomyślał. Po chwili skarcił sam siebie za tracenie tak cennego teraz czasu. Gdyby mógł, zatrzymałby go, by dokładnie przemyśleć następny ruch. Powinien uciec, walczyć, wezwać pomoc? Która opcja była najlepsza i najbezpieczniejsza? Przez pożerający go stres nie mógł nawet skupić się i podjąć decyzji. Wiedział, że nie powinien zwlekać. Przecież wpadł w pułapkę, był na gorszej pozycji. Jego przeciwnik wyglądał na przygotowanego na różne możliwości. Dlatego również musiał wymyślić szybko plan. 

   Czuł, jak szybko i nieregularnie biło mu serce. Miał wrażenie, że waliło o jego żebra. Słowa bać się w tym momencie nabierały innego znaczenia. Nie potrafił stwierdzić, czy przeciwnik użył jakiegoś zaklęcia, by wzbudzić w nim pochłaniające uczucie, czy może instynktownie czuł, że nie mierzył się z byle kim. Dziwiło go, że mimo tak buzujących w nim emocji,  jego nogi i ręce nie trzęsły się jak galareta. Dzisiaj jego ciało w tym przypadku było sprzymierzeńcem. Najwyraźniej również widziało, że w tej chwili nie było czasu na błędy. Derwan musiał szybko podjąć decyzje, która nie zaprowadzi go wprost do grobu.

   W tym momencie, jak zbawienie, książę przypomniał sobie, co w tej chwili powinien zrobić. Jakie instrukcje podyktowała mu Mira właśnie na takie zdarzenie.

   Powoli, nie spuszczając z pola widzenia zamaskowanej osoby, Derwan przełożył ręce do tyłu zza plecy. Miał wrażenie, że przeciwnik doskonale dostrzegł ten ruch, mimo to nie zareagował. Dalej w bezruchu i ciszy wpatrywał się w księcia.

   Derwan ledwo powstrzymał się od skrzywienia, gdy wbił koniec sztyletu w swój palec. Własną krwią narysował na wierzchniej części dłoni jeden znak. Dwie kreski połączone falowaną linią. Twarz ukryta pod czarną maską opadła lekko na lewy bok. Mimo sporej odległości między nimi, księże dostrzegł błysk w oczach przeciwnika.

   Skończył rysować drugi bliźniaczy znak, łącząc go z pierwszym.

   Miał jedną szansę.

   Szybko uniósł dłoń, kierując ją w stronę osoby. Z jego ręki nagle buchnęła fala gorącego powietrza. Nie była aż tak potężna jaką demonstrowała mu Mira, ale była na tyle silna, żeby przewrócić człowieka i go na moment rozkojarzyć. Wszystko by się udało, gdyby nie jeden problem. Zamaskowana osoba, która w jednej chwili stała dobre parę stóp od księcia, w drugiej znajdowała się na wyciągnięcie jego ręki.

   Derwan nie miał pojęcia, jak ominęła jego zaklęcie i w jaki sposób tak szybko znalazła się przednim. Teleportował się? Przeskoczył? Niewiedza wzbudziła w nim jeszcze większą panikę. Nie potrafił stwierdzić z kim się mierzy. Z magiem? Najemnikiem? Rycerzem? A może z członkiem jakiegoś zakonu, o którego istnieniu nawet nie miał pojęcia. W tej chwili wiedział tylko jedno. Osoba, z którą miał do czynienia, na pewno miała większe umiejętności niż on. 

   Kiedy jesteś pewny przegranej, uciekaj - przypomniał sobie słowa Miry. I choć wtedy był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, teraz wiedział, że było to jego jedyne wyjście.

Cienie mrokuWhere stories live. Discover now