Rozdział 32

335 32 6
                                    


   Komnatę objął pomrok. Nieznaczne pojaśnienia znajdowały się na środku pomieszczenia. Ciężko określić, co było źródłem niewielkiego światła - lodowe ściany, ogromne okna, za którymi panował półcień, czy może mieniące się kryształy na suficie. Cały pokój emanował magią. Nałożona na niego była niezliczona ilość zaklęć. Nikt nie wyjdzie, ani nie wejdzie bez zgody jednego człowieka... który właśnie przekroczył główne drzwi i wszedł do pomieszczenia.

   - Jak się czujesz? - Zadał pytanie Mirze, stając u jej boku, wprost przy ramieniu łoża.

   - To nie mnie powinieneś się o to pytać - odpowiedziała z żalem, nawet nie zerkając na mężczyznę. Wzrok miała wlepiony w spokojny wyraz twarzy króla Królestwa Wiecznej Zimy, który nieprzytomny leżał bezruchu. - Wygląda jakby spał - dodała.

   Miała rację. Patrząc na króla nikt by nie pomyślał, że właśnie walczy ze samą śmiercią o swoje życie.

   - Wyjdzie z tego. - Brzmiał na pewnego swoich słów. - Nie ma innego wyjścia.

   - Ale kiedy to będzie? Jutro, za rok, czy sto lat? - Odwróciła wzrok od władcy i wlepiła w nowo przybyłego mężczyznę.

   Gilchrist Jartyn był magiem oraz prawą ręką króla. Jego nazwisko było  znane we wszystkich królestwach. Był jednym z lepszych uzdrowicieli i może właśnie dzięki temu król miał jeszcze szansę żyć. Gilchrist pochodził z Królestwa Wiecznej Zimy, dlatego, jak większość ludności zamieszkujące te tereny, miał jasną karnacje skóry, białe włosy, mizerną budowę ciała. Nie posiadał żadnych cech charakterystyczny, więc i nie wyróżniał się za bardzo. Była to osoba, która raczej znikała w tłumie, oczywiście dopóki się nie odezwał. Mówił mocnym barytonem, który potrafił przywołać do porządku każdego. Nawet Mirę.

   - Nie wiem. To nie zależy ode mnie - odpowiedział w końcu, po dłuższej ciszy. - Nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Zamrożony przez własny lód, który takowo nie został przez niego wytworzony. Dopóki sam go nie stopi, nie jestem w stanie nic poradzić.

   - A będąc nieprzytomnym nie może tego zrobić, ale żeby być przytomnym, musi stopić lód. Błędne koło. - Znów skierowała wzrok na króla.

   Po jego ciele nie było widać obrażeń jakie doznał. Jego wszystkie narządy były zamrożone, objęte lodem, jego własną magią, którą ktoś przejął i przekierował na niego.

   - Walczył z magiem księcia Rowana? - dodała po chwili.

  - Nie jesteśmy tego pewni. - Westchnął. - Wnioskując, że pokonał samego Teagana, magią dorównuje samym królom. Udało mu się złamać wszelkie magiczne zapory i dostać niezauważenie do zamków. Dostałem informację, że jedynie Teagan jest w takim stanie. Reszta królów dowiedziała się o obecności maga dopiero po jego zniknięciu. Nie wiem kim jest, ale jednego jestem pewien. Nie chciałbym go spotkać.

   - Za to ja chętnie ustałabym z nim twarzą w twarz.

   Gilchrist nieprzyjemnie prychnął.

   - Nawet ty nie jesteś tak potężna. Udało mu się w ciągu paru godzin zdobyć wszystkie Królewskie Ostrza. Ci nawet nie udałoby się wejść niezauważonym do zamku. 

   Mira przewróciła oczami udając, że nie usłyszała komentarza towarzysza. 

   - Nie rozumiem, po co mu one. Kiedyś były bardzo cenne, ale dziś... nie mają większego znaczenia. 

   - To tylko potwierdza moje założenie, nie chciałbym go spotkać. Wie więcej niż my, a to już daje mu przewagę nad nami.

   - I co teraz? - Przejechała dłonią po ramie łoża, nie odrywając spojrzenia od króla.

Cienie mrokuWhere stories live. Discover now