Rozdział 6

490 66 31
                                    

Błędy poprawiła @starliteyesx

(Za co dziękuję i oczywiście zapraszam do niej)


   Śnieżyca opanowała górzystą przestrzeń. Przybywało warstw śnieżnego puchu, osadzającego się na drewnianym domku. Jego dość stare deski sprawiały wrażenie, jakby z trudem utrzymywały ciężar śniegu. Nieważne jednak, jak dużo by go było: chatka pozostałaby nienaruszona za sprawą pewnego, ciągle utrzymującego się, zaklęcia. Wewnątrz też działało jedno: obejmowało kominek, dzięki czemu ogień nieustannie dawał ciepło. Domek nie był duży, posiadał tylko jeden pokój z kominkiem oraz oddzielne pomieszczenie na łazienkę. Mimo tak małej przestrzeni, cztery osoby zdołały się zmieścić. Derwan stał przy jednym z okien obok drzwi i wpatrywał się w spadające na szklaną taflę szyb śnieżynki. Ari starał się znaleźć coś do jedzenia, a Kari, stojąc nad leżącą na podłodze Mirą, świdrowała ją złowrogim wzrokiem. Wcześniej nalegała, aby zostawić kobietę na zewnątrz, jednak chłopcy bez słowa zanieśli ją do domku.

   - Powinniśmy ją związać - stwierdziła Kari, gdy zauważyła, że blondwłosa poruszyła ręką. Jej twarz wyglądała spokojnie i po groźnej kobiecie, która zabiła tylu Ludzi Beztwarzy, nie było śladu. W tym stanie nie stanowiła zagrożenia, chociaż Kari miała momentami wrażenie, że tatuaże na jej ciele co jakiś czas się poruszają. Sama nie była pewna, czy sobie to wymyśliła, czy może faktycznie tak było.

   - Czym? Spodniami Ariego? - zadrwił Derwan, przenosząc wzrok na przyjaciółkę. Ta jednak nie zauważyła tego i wciąż wpatrywała się w leżącą kobietę.

   - Zapomnijcie! - głos Ariego dobiegł z łazienki w akompaniamencie trzasku przeszukiwanych szafek. - To moje ostatnie.

   Kari przewróciła oczami, Derwan pozostał niewzruszony.

   - Ona jest niebezpieczna - mruknęła raczej do siebie, niż do towarzyszy. W jej słowach było słychać coś więcej, niż strach.

   - To dobrze - przyznał książę, podchodząc do białowłosej. - Właśnie takiej osoby szukaliśmy.

   - Nie mówisz poważnie. - W tonie Karii, a także w jej minie, można było wyczytać zawód. Mimo świadomości, że chłopak ma rację, nie chciała dopuścić jakiejkolwiek kobiety bliżej księcia.

   Ari wyszedł z łazienki i stanął w drzwiach, przysłuchując się wymianie zdań dwójki. Nie chciał się odzywać, bo wiedział, że i tak zostanie uciszony. Ważniejszy głos od niego miała jego siostra, a ten ostateczny - i tak Derwan. To on podejmował wszelkie ważne decyzje, był przecież księciem. A że głupim i mało rozważnym, to już inna kwestia.

   - Widziałaś, jak walczy. Z jej pomocą możemy przestać uciekać. Będziemy mogli skupić się na szukaniu sojuszników. Potrafi posługiwać się mieczem i magią. Jeżeli mnie tego wszystkiego nauczy, będę miał szansę wygrać z bratem.

   - Mieliśmy znaleźć kogoś w Królestwie...

   - Zmiana planów - wszedł jej w słowo Derwan, po czym usiadł na jednym z dwóch łóżek. Wlepił wzrok w ogień w kominku i zaczął przyglądać się tańcowi płomieni... Przypominał mu walczącą Mirę.

   - Moim zdaniem...

   - Zgadzam się z Derwanem - wtrącił w końcu Ari, zaskakując samego siebie. Czuł, że nie przypadkowo kobieta pojawiła się właśnie teraz. Dzięki niej mogą zyskać ogromną przewagę, co w tej chwili było na wagę złota.

   - Ty... - Zaśmiała się nieprzyjemnie Kari, machnąwszy beztrosko ręką w stronę brata. - Nikogo nie obchodzi twoje zdanie. W końcu się na coś przydaj i znajdź nam jakieś jedzenie.

Cienie mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz