Rozdział 20

337 41 35
                                    


   Dźwięk jego butów odbijał się od drewnianych desek, błyszczących w świetle księżyca. Podszedł do niewielkiego stolika, na którym już czekało na niego nalane czerwone wino.

   - Książę. - Usłyszał za sobą kobiecy głos. Zbyt piskliwy, jak dla niego. Poczuł dłonie na swoich ramionach. Powoli zjeżdżały do złotych, ozdobnych guzików czarnej marynarki.

   Popił nieśpiesznie wino, delektując się nim. Zlizał płyn z warg, po czym dopiero zwrócił uwagę na kobietę. Odwrócił się do niej, odkładając w między czasie kieliszek.

   Długowłosa uśmiechnęła się do chłopaka. Odwzajemnił, co uznała za przyzwolenie. Nie zauważyła mroku kryjącego się w jego uśmiechu. Powróciła do rozpinania reszty guzików.

   - Słyszałem, że jesteś świetną akrobatką - wyszeptał zmysłowo czarnowłosy, zatrzymując jej dłonie.

   - Tak, książę. Chętnie zademonstruję ci parę figur. - Przyłożyła wargi do jego ust, jednak nie ośmieliła się pocałować go jako pierwsza.

   - Naprawdę?

   Mruknęła kusicielsko w odpowiedzi.

   - Dobrze więc. - Oplótł palce wokół jej nadgarstka i pociągnął.

   Kobieta uśmiechnęła się gdy szli w stronę łoża. Jednak jeszcze szybciej zdziwiła się, gdy minęli je i ustali na oświetlonym tarasie.

   - Wejdź na barierkę - powiedział, uśmiechając się czule do kobiety.

   - Słucham? - spytała rozbawiona, choć poczuła iskierki niepokoju.

   - Wejdź na barierkę - powtórzył, tym razem oschle, a kąciki ust opadły.

   Kobieta przytaknęła i uśmiechnęła się słabo maskując strach. Podeszła do barierki. Mimowolnie spojrzała w dół. Ludzie na uliczkach z tej wysokości wydawali się niczym kłęby kurzu gromadzące się na meblach. Wzięła mocny wdech i drżącymi rękami podciągnęła się. Barierka była na tyle gruba, że jedynie palce jej stóp nieznacznie wystawały.

   - Podskocz.

   Kobieta przerażona spojrzała na chłopaka. Zagryzła dolną wargę i podskoczyła, jedynie lekko odrywając się od podłoża.

   - Wyżej.

   Mimowolnie spojrzała na zamkowy ogród. Upadek z tej wysokości skończyłby się śmiercią. Przerzuciła błagalny wzrok na czarnowłosego. Przełknęła ślinę, widząc beznamiętność na jego twarzy. Brak uśmiechu, satysfakcji, rozbawiania. Niczego. Pustka.

   - Książę - zaczęła rozpaczliwie. - Czy zrobiłam coś nie tak?

   Przekrzywił jedynie głowę.

   - Nie. Dlaczego tak uważasz?

   Spojrzała w dół. Łza poleciała po jej policzku.

   Z wybawieniem zerknęła na drzwi, przez które wszedł mężczyzna w srebrzystej zbroi.

   - Książę Rowanie. - Uklęknął po przekroczeniu progu pokoju.

   - Zostań - nakazał czarnowłosy kobiecie i wszedł w głąb komnaty, zamykając za sobą szklane drzwi balkonowe. - Dlaczego mi przeszkadzasz?

   - Wrócili Gwiazdy Słońca, które posłałeś, aby zabić księcia Derwana...

   - Jak tak, dlaczego nie mam jeszcze głowy mega brata przed sobą? - zapytał chłodno, choć w głębi nie obchodziło go kiedy ją dostanie. Nie śpieszyło mu się aż nad to.

Cienie mrokuTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang