Rozdział 17

364 45 34
                                    


   Ari powoli otwierał oczy. Nie czuł bólu, ale miał dziwne wrażenie, że czegoś mu brakowało. Uniósł rękę i przyłożył ją do czoła, próbując ochronić się przed natarczywym światłem. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że była noc, a jego otaczała ciemność.

   - Witamy w świecie żywych - przywitała go Mira, pochylając się nad nim. Jej uśmiechnięta twarz wyłoniła się z mroku i jaśniała niczym księżyc na bezgwiezdnym niebie. Ari spojrzał na jej tatuaże, błyszczące jak gwiazdy w upalną noc w Królestwie Słońca.

   Tak, według niego Mira z całą pewnością była wtedy przepiękna.

   - Ari - powiedziała Kari z ulgą w głosie, rzucając się na brata i przytulając go. - Już nigdy mi tego nie rób - wyszeptała mu do ucha, jeszcze mocniej oplatając go ramionami.

   Odkleiła się dopiero w chwili, gdy podszedł do nich Derwan.

   - W samą porę - przyznał, wyciągając rękę do chłopaka.

   Ari wpatrywał się w towarzyszy ze zdziwieniem. Po chwili podał dłoń przyjacielowi. Ten pomógł mu wstać i przytrzymał go, gdy białowłosy niebezpiecznie się zachwiał.

   - Coś się stało? - spytał w końcu Ari, nie rozumiejąc całej otoczki, jaka się wytworzyła wokół niego.

   - Oprócz tego, że prawie umarłeś, to nic szczególnego. - Mira szeroko się uśmiechnęła.

   - Co?!

   Machnęła ręką. Kari wysłała w jej stronę niemiłe spojrzenie, a to książę podszedł do przyjaciela i obrócił go tyłem do siebie.

   - Czekaliśmy, aż się wybudzisz - wyjaśnił.

   Oczom Ariego ukazał się ogromny mur, wyższy od niego przynajmniej trzykrotnie. Był zrobiony z nieznanego mu bordowego materiału, spojonego czarną masą. Za murem widać było zamek. Nie był wytworny ani nie posiadał zachwycających zdobień, takich jakie mają zamki królewskie, a mimo to swoim ogromem zapierał dech w piersiach. Mógł dorównywać wielkości zamkowi w stolicy Królestwa Słońca. Ze znacznej odległości Ari widział, że twierdza miała grube ściany i niewielkie okna, których zadaniem było dostarczenie świeżego powietrza, nie światła. Zamek był zbudowany z tego samego materiału, co mur, tyle że na nim znajdowały się nieznane chłopakowi znaki, wykonane czerwoną farbą. Najprawdopodobniej było to jakieś zaklęcie. Możliwe, że wzmacniało ściany zamku, choć to były tylko jego domysły.

   - Witaj w twierdzy Czerwonych Kapłanek - oznajmił książę, uśmiechając się do przyjaciela.

   - Dlaczego mamy wchodzić tyłem?! Jak jakieś psy - prychnęła Kari i kopnęła niewielki kamyk, który potoczył się z niedużej górki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   - Dlaczego mamy wchodzić tyłem?! Jak jakieś psy - prychnęła Kari i kopnęła niewielki kamyk, który potoczył się z niedużej górki.

   - Nie lubisz psów? - zapytała wesoło Mira, rozsiadając się wygodnie na skale.

Cienie mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz