Rozdział 28

369 37 16
                                    


   Derwan wpatrywał się w nadchodzące osoby. Każda zatrzymywała się przed wzniesieniem i klękała, oddając hołd nowemu władcy. Nie znał żadnej z nich. Jednakże nie obchodziło go kim byli, ani jakie słowa kierowali do panny Shany, choć raczej już królowej. Od tygodnia zasiadała na tronie i tyle samo czasu minęło od ogłoszenia ich zaręczyn. Przez ostatnie siedem dni zjeżdżały się najważniejsze osoby z królestwa do zamku w stolicy Wiosny. Każdy zapomniał już, że istniała taka osoba jak król Brian, że to on prze ostatnie trzysta lat władał tymi ziemiami. Nikt nie pojawił się na jego pogrzebie, bojąc się popaść w niełaskę królowej. Jedynie Mira codziennie nosiła białe lilie na jego grób.

   Miał wrażenie, że odkąd wróciła, unikała go. Odwołała lekcje magii, a także trening z nim. Nie rozumiał dlaczego. Gdy pytał o to, ona jedynie coś odburkiwała niejasnego pod nosem. Wiedział, że coś się stało. Tego dnia, gdy zabiła króla... coś w niej się zmieniło. Nie potrafił wyjaśnić co, ale miał wrażenie, że ciemne chmury powiły Mirę. Chciał je odgonić... ale nie wiedział jak. Sam nie dowierzał - tęsknił za jej kpiącymi komentarzami i jowialnym humorem. Liczył, że to okresowy letarg. Potrzebował jej nie tylko na treningach... Nic nie szło po jego myśli.

   Spojrzał na królową, która odkąd objęła tytuł, z jej twarzy nie znikał uśmiech. Pasowała jej korona. Zrobiona ze złota, dookoła miała wykute kwiaty, w którym każdym znajdowały się drobiny różnokolorowych kryształów.  Patrząc na Shanę miał wrażenie, że została stworzona do noszenia korony. 

   Ale czy on również był do tego stworzony? Często nad tym rozmyślał. Wcześniej kwitował tę myśl, że był pierworodnym. Jego urodzenie nakazywało mu objąć władze. Jednak teraz, to wyjaśnienie, traciło na sile. W jego głowie narodziła się myśli, że może to nie on powinien dźwigać ciężar korony. Może tak naprawdę nie został stworzony do bycia królem, a to, że urodził się pierwszy, było tylko nieudanym kawałem bogów.

   Nie potrafił poradzić sobie z tymi myślami, a to wszystko przez jedną klęskę. Plan, który wymyśliła Mira, nie udał się. Dalej pozostawał na przegranej pozycji. 

   Szybko schylił głowę, gdy królowa Shana wychodziła z sali tronowej. Gdy zniknęła mu z widoku, pobiegł w tym samym kierunku. Musiał z nią porozmawiać. Istniała jeszcze malutka szansa.

   Szansa na jego wygranie z bratem.

   Szansa na jego wygranie z bratem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

   Cisza.

   Dźwięk przerzucania kartek. Echo kładzenia grubych ksiąg na blat. Cichutkie szepty rozmów od czasu do czasu.

   Cisza.

   Chciała stać się taka jak cisza panująca w Zamkowej Bibliotece Głównej. Siedziała między półkami, opierając się o ścianę, już od dobrych paru godzin. Miała wrażenie, że zlewała się z otaczającą ciszą. Ale to dobrze, potrzebowała tego. Musiała się opanować. Odzyskać kontrolę. Nie mogła pozwolić, aby sytuacja sprzed tygodnia się powtórzyła. Złamała swoją jedną z najważniejszych zasad. Znów tego użyła. I teraz cierpiała. Taka była cena. Ból za ból. Ona zabiła bezlitośnie króla, a teraz to ją zabijały uczucia. Czarne cienie na jej ciele pożerały ją. Pożerały jej serce.

Cienie mrokuWhere stories live. Discover now