Rozdział 24

335 39 27
                                    



   Akompaniament instrumentów, grających wyszukaną melodię taneczną, rozbrzmiewał z każdej strony pałacu. Zagłuszał dźwięk jadących karot oraz rżenie i stukot końskich kopyt. Już na powitanie gości otulał intensywny zapach najróżniejszych kwiatów. Znajdywały się one w każdym miejscu. Zwisały z sufity, otaczały ogromne kolumny, wyścielały drogę przybyłym. Mężczyźni mieli je wplecione w eleganckie, różnokolorowe fraki, za to kobiety w ogromne suknie, których tren ciągnęły za sobą. Panie miały związane włosy w warkocze tworzące bukiet na głowie, a Panowie zaczesane do tyłu lub splecione w kitę. Wszyscy wyglądali podobnie, mimo odmiennych gatunków kwiatów wplecione w eleganckie odzienie. Wśród tego tłumu, wyróżniały się tylko dwie osoby.

   Król Wiosny siedzący na tronie w białym surducie oraz złotej, dość prostej koronie.

   Oraz Mira. Jej suknia stykała się z ziemią, gdy z podniesioną głową schodziła ze schodów głównych, kierując się wprost na parkiet. Zwróciła uwagę wszystkich gości. Jednolita, czerwonokrwista suknia wyróżniała się wśród pudrowych barw. Do tego nie posiadała żadnych falban, ozdób, a tym bardziej kwiatów. Z obu stron była równej długości. Miała długie rękawy, trójkątne wcięcie w dekolcie, a w dolnej części wałki zwiększające szerokość bioder.

   Choć nie tylko ze względu na suknie, goście nie odrywali od niej wzroku. Jej porcelanowa, jasna skóra wyróżniała się wśród tłumu z ciemną opalenizną oraz czarnoskórych. Jej włosy  puszczone luźno, ułożone w piękne, równe fale, delikatnie podskakiwały z każdym krokiem. Na odkrytych partiach ciała nie było widać ciemnych malunków, które zawsze z dumą prezentowała. Ukryła je pod tkaniną sukni. Dzisiaj miała być kobietą z wyższych sfer, a u nich podstawą było nieskazitelne ciało. Wszelkie blizny i rany zazwyczaj uważano za szpecące, nie mówią już o tatuażach, które przypisywano wojakom. 

   - Wasza wysokość. - Ukłoniła się z gracją, jak nakazywała etykieta, stając przed wzniesieniem. Na samym jego szczycie zasiadał król Brian, władca Królestwa Wiosny.

   On jako jedynie nie zwrócił uwagi na kobietę, nawet na nią nie spojrzał. Wpatrywał się tępo przed siebie, ignorując całe otoczenie. Wyglądał na nieobecnego. Jego ciało znajdowało się na tronie, ale myśli daleko stąd.

   Po przywitaniu króla, Mira w towarzystwie spojrzeń oraz szeptów innych, podeszła do przypadkowej grupy kobiet. Musiała grać pozory młodej szlachcianki, która przyjechała z Królestwa Płomieni, poznać zwyczaje i ludność innych dworów.

   Włączała się w rozmowę, dyskretnie przy tym obserwując króla i straż stojącą na każdym rogu. Było ich pełno, najzwyczajniej za dużo. Mira próbowała ich zliczyć, ale za każdym razem ktoś jej przerywał. Tym razem nie było inaczej. Doliczyła do trzydziestu trzech, gdy usłyszała swoje tutejsze imię.

   - Jak uważasz, panno Kocha?

   Nie dała po sobie poznać, że nie usłyszała pytania. Uśmiechnęła się mile w stronę kobiety, której tren, stworzony jedynie z kwiatów, ciągnął się daleko za nią.

   - Zgadzam się - zaimprowizowała, licząc, że strzeli się w prawidłową odpowiedź.

   Otaczające Mirę trzy kobiety, spojrzały na nią z szokiem, widocznie otwierając szeroko oczy.

   - Oczywiście, żartuję. - Zaśmiała się, chcąc brzmieć jak najbardziej szczerze. - Uważam, że to absurdalne i niedopuszczalne. - Nie miała pojęcia o czym mówiła.

   Trójka kobiet przytaknęła.

   - W zeszłe lato byłam w Królestwie Płomieni - zaczęła druga, która kwiaty miała wepchnięte nawet w dekolt. - Bardzo spodobały mi się przyjęcia. W całym swoim życiu nie poznałam więcej osób niż przez ten krótki okres tam.

   - Ludność Płomieni jest bardzo otwarta - skwitowała trzecia. - Moja przyjaciółka stamtąd pochodzi. Nie znam większej gaduły od niej.

   Mira zaśmiała się - trochę zbyt sztucznie - na potwierdzenie, nie przestając szeroko uśmiechać. Nie odzywała się, bo to co mówiły nie do końca było prawdą. Ludność Królestwa Płomieni raczej uznawano za skrytą. Nie lubili obcych, i kiedy nie było potrzeby, nie zawiązywali z nimi kontaktu. Jednak oczywiście istniały także wyjątki. Bardzo możliwe, że kobiety właśnie na nie się natknęły i wcale nie kłamały zawzięcie.

   - Jeżeli można spytać, panno Kocha, na jakim dworze jesteś goszczona?

   - Nie przyjechałam tu do nikogo. Śpię w gospodzie na obrzeżach stolicy.

   Trójka kobiet jak jeden mąż udała współczucie.

   - Chętnie ugoszczę cię w moim domu. Nie wypada, aby młoda kobieta samotnie spała w gospodzie - powiedziała pierwsza, kręcąc z niedowierzaniem głową.

   - Bardzo dziękuję, ale opuszczam stolice po balu. Wybieram się do Królestwa Ziemi na tamtejsze przyjęcia z okazji urodzin młodego króla.

   - Ah tak - zachwyciła się druga. - Kończy dopiero piętnaście lat, a sprawuje władze od pięciu. To niesamowite.

   - Również tak uważam - przytaknęła Mira, dyskretnie zerkając na króla. Nie zmienił swojej pozycji, jedynie ruszył wskazującym palcem. - To będzie zaszczyt go zobaczyć - dodała.

   - Oh - jęknęła pierwsza. - Miałam tę przyjemność trzy lata temu. Był tak młody, a już zachwycał swoją szeroką wiedzą.

   - Nie tylko wiedzą zachwycał - wtrąciła trzecia. - Gdy urośnie, kobiety będą się o niego zabijać.

   - Już to robią - dodała druga, a wszystkie wybuchły śmiechem.

   Swobodna rozmowa szybko zniknęła, gdy na sali nastała niepokojąca cisza. Muzyka ucichła, a żaden z gości nie prowadził już rozmów. Wszyscy spojrzeli w stronę szczytu schodów. 

   - Nie wiedziałam, że król gości dzisiaj kogoś szczególnego - zauważyła pierwsza.

   Orkiestra przestawała grać tylko w czterech momentach.

   Gdy wchodził król.

   Gdy król chciał coś powiedzieć.

   Gdy ktoś umierał.

   Gdy wchodził szczególny gość króla. Zazwyczaj byli to inni królowie lub książęta.

   - Mój mąż jest blisko króla Briana. Na pewno wiedziałby, gdyby król spodziewałby się gościa specjalnego - wyszeptała szybko trzecia do ucha Miry. - A mówi mi wszystko, więc również bym wiedziała. Musi być, więc to bardzo ważna osoba, która nie potrzebuje zaproszenia.

   Mira przytaknęła kobiecie w podzięce za wyjaśnienia. Ta za to wyprostowała się dumnie, zadowolona ze swego sprytu i zdolności łączenia faktów.

   Na sali powstało dziwne napięcie, w czasie którego każdy odliczał sekundy do pojawienia się nowo przybyłego. Nie tylko towarzyszki Miry wydawały się zaskoczone gościem bez zaproszenia, ale również reszta obecnych była równie zszokowana. Nawet na twarzy króla przemknęło zdziwienie.

  Na szczycie schodów pojawił się mężczyzna zapowiadający gości. Odcharknął, wziął mocny wdech prostując się. 

   - Książę Królestwa Słońca. - Jego donośny głos rozbrzmiał po sali. - Rowan Aders.

      Mira głośno zaklęła, zwracając uwagę stojących koło niej kobiet. 


Jestem ciekawa, jak myślicie, co zrobi Mira? Sądzę, że na tyle dobrze ją już poznaliście, że domyślacie się, co wpadnie do jej głowy ;D

Cienie mrokuWhere stories live. Discover now