Rozdział 7

461 58 23
                                    

Błędy poprawiła @starliteyesx

(Za co dziękuję i oczywiście zapraszam do niej)


   Między nimi nastała nieprzyjemna cisza. Mira nie chciała się odzywać, żeby dać pozostałej trójce szansę do przeanalizowania jej słów. Chciała, aby zrozumieli, że Niebieski Las nie był dobrym miejscem do podróżowania, a już na pewno nie bez przewodnika. Choć nawet z nim większość wypraw w te rejony kończyła się śmiercią.

   Kobieta wciąż nie mogła wyjść z podziwu nad sytuacją: biorąc pod uwagę odległość, jaka dzieliła grupę od granicy lasu, kiedy ich znalazła, wywnioskowała, że musieli spędzić tam przynajmniej tydzień. Mieli ogromne szczęście, że podczas tego czasu nie spotkali żadnej istoty. Choć zapewne gdyby nie Mira, już by nie żyli.

   - Mam pytanie - zaczął Ari, zastanawiając się cały czas nad jedną sprawą. - Jeżeli mogę?

  - Pytaj - przyzwoliła.

   - Gdy wcześniej otwierałaś portal, mówiłaś, że nie możesz zabrać nas poza las, ponieważ nie masz czasu, aby stworzyć zaklęcie... jednak teraz jesteśmy daleko poza nim, w innym królestwie. Więc czemu przed walką z Ludźmi Beztwarzy nas tu nie przeniosłaś?

   Kobieta westchnęła, bo usłyszała kolejne trudne dla niej pytanie. Aczkolwiek musiała przyznać, że było bardzo trafne.

   - Każdy mag - zaczęła i zamilkła na chwilę. Uważnie zastanawiała się, jak to wyjaśnić w taki sposób, aby osoby niezwiązane z magią mogły to zrozumieć. - Każdy potężniejszy mag ma miejsce, do którego może zawsze otworzyć portal. Tworzy w takim miejscu coś na kształt zapisu... To po prostu sekwencja, którą zapamiętuje. Gdy jest w skrajnej sytuacji i nie ma innego wyjścia, przywołuje w pamięci ten system znaków i otwiera portal. Dzięki temu, nieważne gdzie jest, zawsze może się przenieść w bezpieczne miejsce. Jednak używanie tego zaklęcia jest często uznawane za haniebne, bo zazwyczaj magowie wykorzystują je do ucieczki, jak my kilka godzin temu. Mimo to wielu nadużywa tego i nie przejmuje się opinią. Zazwyczaj robią tak młode osoby, dla których magia to tylko zabawa. Używam tego zaklęcia bardzo rzadko, bo miejsce, gdzie postawiłam zapis, jest bardzo daleko od... Tak naprawdę od wszystkiego, dlatego zawsze wymaga ode mnie sporej zasobów energii. Jest dla mnie ostatecznością. Przed walką z Ludźmi Beztwarzy myślałam, że uda mi się was wyprowadzić z lasu bez konfrontacji z innymi stworzeniami, ale gdy usłyszeliśmy inne zbliżające się kreatury - nie miałam innego wyjścia, jak tylko nas tu przenieść.

   - W jakim królestwie jesteśmy? - dopytał Ari.

   - Teraz moja kolej. - Mrugnęła do białowłosego. - Czego szukacie w Królestwie Wiecznej Zimy?

   - Nie powinnaś raczej zapytać, dlaczego uciekamy? - zasugerował książę, nie odrywając spojrzenia od kobiety. Wpatrywał się w każdy jej najmniejszy ruch, jakby już czerpiąc od niej wiedzę.

   - Wiem, dlaczego uciekacie. Twój ojciec został zamordowany i mimo że korona przypada tobie, twój brat chce ci ją odebrać. Więc co, przeprowadzamy szturm na zamek, zabijamy twojego braciszka i ciebie sadzamy na tronie? - zasugerowała Mira, mówiąc całkiem poważnie. Była w stanie w tej chwili wstać i zrealizować swój plan.

   Kari spojrzała na nią jak na wariatkę, Ari zmarszczył brwi, a Derwan sam nie wiedział, jak zareagować.

   - Uważasz, że to takie łatwe? - odezwał się w końcu książę, ze słyszalną pretensją w głosie.

   - Jeżeli twój brat walczy tak samo jak ty, to tak.

   - Widać, że nie miałaś nigdy do czynienia ze sprawami dworskimi - zauważyła Kari, patrząc na kobietę z odrazą.

Mira uśmiechnęła się na słowa białowłosej.

   - Miałam, i to nie raz. Aczkolwiek nigdy nie bawiłam się w dworskie intrygi. Wiodę proste życie. Jeżeli ktoś mi zagraża, po prostu przebijam mu serce. I po problemie.

   - Zabicie mojego brata nic nie da - wyjaśnił spokojnie książę. - Nawet gdybym zasiadł na tronie, szlachta szybko by się mnie pozbyła. Bez jej poparcia nie zdołam nic zrobić. Chociaż i tak przejmuję się nie nimi, ale magiem, który jest u boku mojego brata.

   - Magiem?

   Książę przytaknął.

   - Mówią na niego Aras, choć wątpię, że tak się nazywa. Zdobył poparcie szlachty w ciągu roku po śmierci mojego ojca i zaczął nauczać mojego brata magii. - Derwan oderwał wzrok od kobiety i spojrzał na ogień palący się w kominku. Jego oczy stały się puste, jakby przeniosły się do przeszłości, kiedy jeszcze nie był zmuszony uciekać przed własną rodziną. - W niespełna rok stworzył z niego potwora do zabijania z przebiegłym umysłem. Uciekliśmy z zamku, gdy dowiedziałem się, że planuje wyzwać mnie do walki o koronę.

   - Więc uciekłeś, bo bałeś się śmierci z rąk brata? - W głosie Miry nie było słychać osądu, lecz niezrozumienie. Sprawy dworskie zawsze były dla niej niejasne.

   - Nie - zaprzeczył pewnie Derwan, przeszywając wzrokiem szafirowe oczy kobiety. - Uciekłem, bo chciałem sprawiedliwego pojedynku. Mój ojciec zakazał nauki magii oraz posługiwania się mieczem mnie i mojemu bratu. Bał się, że okażemy się silniejsi od niego i go zabijemy, żeby zyskać władzę. Gdy został zamordowany, u boku mojego brata od razu pojawił się Aras. Zaczął go szkolić, nastawiając przy tym szlachtę przeciwko mnie. Nikt nie chciał pomóc mi w nauce, wszyscy bali się konsekwencji. Wszystkiego, co umiem, musiałem nauczyć się sam. Być może, gdybym miał więcej czasu, nie uciekłbym. Jednak gdy dowiedziałem się, że mój brat chce wyzwać mnie na pojedynek o koronę już w dniu moich dwudziestych urodzin, kiedy miałem także zostać królem, zrozumiałem, że nie zdołam wygrać. Uciekliśmy trzy dni przed dniem koronacji z nadzieją znalezienia osoby, która nauczy mnie posługiwania się bronią i magią. Dopiero wtedy zmierzę się z bratem. - Książę rzadko kiedy był tak wylewny. Powiedział wszystko w nadziei, że przeciągnie Mirę na swoją stronę, zyskując niesamowitego wojownika i nauczyciela.

   - Więc... dlaczego zmierzaliście do Królestwa Wiecznej Zimy? Tam nie znajdziecie rycerzy, a magowie specjalizują się głównie w zaklęciach zdejmujących klątwy. - Cmoknęła nieprzyjemnie. - Aczkolwiek to im też średnio wychodzi.

   Książę chrząknął, dając znać swoim towarzyszom, że to oni powinni to wyjaśnić. Dwójka białowłosych bliźniaków spojrzała na siebie w zmieszaniu.

   - Bo... - zaczął Ari, widząc, że jego siostra była niechętna rozmowie z Mirą. - Mamy... rodzinę w Królestwie Wiecznej Zimy, która mogłaby nam pomóc oraz... wzmocnić księcia armią.

   - Armią? Myślałam, że książę chce jedynie pokonać brata, po co armia?

   Ari popatrzył na Derwana, który spojrzał na Mirę ze stanowczością.

   - Zbliża się wojna - oznajmił w końcu, a grobowa cisza zapadła między nimi. Sam ogień na chwilę zamarł, podobnie śnieżyca za oknem. Jakby całe otoczenie już od dawna wiedziało, co nadchodzi, za to Mira... dopiero po dłużej chwili doszły do niej słowa księcia.

   Kurwa, znowu - pomyślała, odchylając głowę do tyłu. 

Cienie mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz