Rozdział 25

355 43 27
                                    


   Nie opuszczała z niego wzroku, samotnie stojąc przy jednym z filarów.

   Na pozór wydawał się niegroźny. Przywitał się z królem. Później dołączył do rozmów z innymi gośćmi. Uśmiechał się szczerze do kobiet, komplementując je, a mężczyzn zagadywał o tutejsze łowy. Mira jednak dojrzała w nim coś... mrocznego. Wyglądał bardzo podobnie do swego brata, a jednak miała wrażenie, że byli tak bardzo różni.

   Derwan na pierwszy rzut oka nie wyglądał na przyszłego króla, także w czasie rozmowy prezentował się nazbyt... tuzinkowo. Łatwo nim było manipulować, szybko się denerwował, często nie myślał przyszłościowo. Miał w sobie jedynie drobinki władczości, której cały arsenał powinien posiadać przyszły król. W niewłaściwych momentach był podatny na zdanie innych, a w przypadku dobrych rad - nie słuchał ich. Zachowywał się jak typowy książę w wieku siedmiu lat. 

   Rowan, mimo że nie zasiadł na tronie, prezentował się jak król. Odziany był w ciemnogranatowy surdut podszyty złotą nicią. Na głowie prezentował czarną koronę, która wydawała się stworzona z resztek spadających gwiazd. Na jego twarzy ukrywało się drapieżne i bezlitosne spojrzenie. Sama aura, panująca wokół niego, powodowała uczucie bezsilności, strachu... ale także chęci poddania i niekonfrontowania się z chłopakiem. Każdy jego krok był przemyślany. Emocje idealnie kontrolował i maskował. Miał w sobie mrok i okrucieństwo, które również posiadał jego dziadek, a którego nie miał jego ojciec ani brat. I gdyby nie to co planował, z całą pewnością, Mira szybciej poparłaby go, a nie jego brata.

   Nie mogła jednak zapomnieć, co zamierzał zrobić. Szykował armie, nie po to, aby zorganizować z nimi piknik. Chciał wywołać wojnę. Ta jedna myśl chodziła Mirze po głowie. Zapomniała o Królu Wiosny. Miała teraz inną misję.

   Planowała zabić księcia Rowana.

   Mogła zapobiec wojnie, drugi raz. Choć z pierwszej słyszała jedynie dźwięk wspomnień jak echo roznoszące się po opustoszałych ruinach. Za to tym razem, była całkowicie świadoma swoich czynów.

   Wystarczyło niezauważalnie podejść, wbić ostrze prosto w jego serce i zniknąć, zanim ktokolwiek zauważy.

   Banalne.

   W parę sekund pozbyłaby się całego problemu. Do końca tygodnia Derwan byłby już królem.

   Zabiłaby dzisiaj jego brata. Za parę dni przedostałaby się do zamku i uśmierciła Króla Wiosny. Derwan udałby zaręczyny z Shaną, a szlachta nie mając innego wyjścia, poparłaby go.

   Plan idealny. Dwa życia. Niewielka cena za to, co mogło nastąpić. Za tygodnie, jak nie miesiące, walki Derwana z bratem.

   Zdecydowała.

  Odbiła się od ściany i kocim krokiem skierowała w stronę Rowana. Orkiestra zaczęła grać budującą napięcie melodie, jakby przewidując, co zaraz miało nastąpić. Chłopak, niczego nieświadomy, rozmawiał z innym mężczyzną.

   Mira idąc w głowie miało tylko jedno.

   Zabić księcia.

   Czarne nicie przylegające do skóry, na potwierdzenie zadowolenia, zaczęły poruszać się jak tancerka wyginająca swym ciałem. Wystarczy ostrze wielkości dłoni, by mogła wbić się w serce. Przyłoży jedynie rękę do klatki piersiowej księcia i po prostu strzeli kolcem.

   Mira była jak czerwona róża.

   Piękna, ale i niebezpieczna. 

   Oddychała głęboko, zbliżając się. Przyśpieszyła, gdy ten skończył rozmowę, a jego towarzysz oddalił się.

Cienie mrokuWhere stories live. Discover now