„Dircand" - alicefromcheshire | Skidway

43 13 10
                                    

Próbując opisać pewne dzieło, zawsze odwołuję się do innych wzorców, które dosyć mocno utarły się w dzisiejszej popkulturze. Jeśli miałbym do czegoś porównać recenzowaną przez mnie opowieść, to najbliżej byłoby jej do serii „Harry Potter", lecz nie oznacza to, że jest na nim wzorowane. Wręcz przeciwnie. Mowa o opowieści z gatunku fantasy Dircand autorstwa alicefromcheshire, któremu daleko do tamtego klasyka.

Czymże wita czytelnika Dircand? Moim zdaniem, miłą dla oka okładką. Utrzymana w niebieskiej kolorystyce, przedstawia dziewczynę, której na dłoniach rozjaśnia coś na kształt płomienia. Tuż nad nią rozciągają się tytuł oraz nazwa autorki. Warto dodać, że ta oprawa została wykonana przez szekspir_z_salem. Patrząc na nią, od razu odnosi się wrażenie, że ta pozycja będzie zawierała w sobie coś magicznego.

Opis tylko potwierdza te przypuszczenia, wyjaśniając niektóre pojęcia związane z fabułą. Młodym uczniom Kolegium przyjdzie się zmierzyć z nadwornymi intrygami, a w przyszłości, przy odrobinie szczęścia zostać Gildyjczykami, do których zadań należy ochrona kraju. Niestety, w mieście takim jak Dircand panuje bezprawie, co może stanowić w niedalekiej przyszłości poważne zagrożenie. Wydaje mi się, że zawarte informacje w pełni obrazują to, co się faktycznie znajduje w opowieści, a przy tym nie zdradzając zbytnio zawartości.

Czas przejść do fabuły, która pełni najważniejszą część w historii. O czym opowiada? Do Kolegium Magicznych zostają rekrutowani uczniowie, którzy po przejściu kilku nie najłatwiejszych zadań będą mieli okazję uczenia się w tejże szkole. Tak jak w prawdziwych uczelniach, można dostać się na różne kierunki, dzięki którym można zostać Akrobatą, Alchemikiem, Cieniem, Gońcem, Strażnikiem lub Zaklinaczem. Co ciekawe narracja w Dircand nie została poprowadzona przez przysłowiowe „świeżaki", a uczniów ze starszych klas, którzy także biorą udział w zadaniach, lecz nie jako uczestnicy.

Jednakże wątek rekrutacji nie jest jedynym, który przyjdzie czytelnikowi poznać. Podczas jednej ze szkolnych wycieczek dochodzi do morderstwa aktorki teatralnej, a próbę odnalezienia sprawcy podejmują się właśnie Diego, Ash oraz Rivan. To z ich perspektyw, przyjdzie czytelnikowi śledzić ich poczynania.

Co ciekawe, przeszłość bohaterów poniekąd odgrywa ważną rolę, w szczególności u Rivan i Ash, gdzie w dalszej części fabuły, będą musieli się zmierzyć ze w swoją przeszłością, mianowicie powrócić do miejsca, które kilka lat temu wstecz było dla tej dwójki istnym piekłem, pełnym bólu i cierpienia. Ta wyprawa to również dwie perspektywy na to, w jaki sposób demony przeszłości dają o sobie znać, gdy się je budzi, a także sposób radzenia sobie z tą świadomością. Nie wchodząc w szczegóły, protagonistom, podczas tej eskapady, przyjdzie im uwolnić jedną z więzionych postaci, której rola nabierze znaczenia wraz z postępem akcji.

Czytając Dircand odniosłem wrażenie, że fabułę można jak najbardziej przedstawić za pomocą sinusoidy. Momentami jest to bardzo ciekawe i interesujące opowiadanie, które chce się czytać, lecz pomiędzy tymi rozdziałami, w których się dzieje, pozostałe wydają się puste. Zdaję sobie sprawę, że by opowiedzieć dobrze historię nie można sypać wybuchami na lewo i prawo, lecz niestety widać tę różnicę w ciekawości akcji.

Jeśli chodzi o bohaterów, to niewątpliwie zasługuje na plus ich rozbudowanie. Przez opowieść przewinęło się trochę postaci, poczynając od tych ważniejszych dla fabuły, po zwykłych epizodycznych. Dokładnie tak jak w prawdziwej szkole. Wśród protagonistów znajdzie się chociażby typ ambitnego oraz charyzmatycznego sportowca jak Diego, który potrafi swoją postawą zaciekawić bądź zirytować czytelnika. Po drugiej stronie staje zupełne jego przeciwieństwo, jakim jest Rivan, preferujący naukę niż sport, a odzwierciedleniem jest tego również zachowanie. To on jako pierwszy oceni na chłodno, jak czy dany plan ma prawo powodzenia. Gdzieś pomiędzy umiejscowiłbym postać Ash, która chyba najbardziej przypadła mi do gustu. Z jednej strony może pokazać pazur, swoim zachowaniem jak i czynami, lecz gdzieś w głębi, to wrażliwa osoba, która też może czuć się bezsilnie. Może i nie wszyscy przypadli mi do gustu, bynajmniej jak w prawdziwym życiu, nie wszystkich da się polubić.

Wypada też wspomnieć o zapleczu technicznym Dircand, które zostało jak najbardziej poprawnie wykonane, ale są rzeczy do których w pewien sposób można się doczepić. A mianowicie, chodzi mi o akapity wykonane za pomocą spacji, a nie tabulatora. Tak, to jest czepianie się, ale kompozycyjnie, ta nierówność między niektórymi liniami w pewny stopniu ujmuje wyglądowi tekstu. Drugą taką rzeczą było czasami zbyt wyszukane słownictwo, które niekoniecznie pasowało do szkolnego klimatu. Niemniej jednak zarówno stylistycznie, gramatycznie, jak i ortograficznie było dobrze i naprawdę, nie ma się na tym polu czego doszukiwać.

Podsumowując i reasumując, Dircand to dobra pozycja, lecz dla pewnej niszy. W miarę szerokiej, ale nadal. Ta magiczna przygodówka została przedstawiona w świecie, który z pewnością jest w stanie skłonić do siebie ludzi, będących w wieku, w którym są główni bohaterowie, czyli po prostu młodzież. Z pewnością Ci, których fascynowały klimaty Harry'ego Pottera, również się odnajdą. W moim odczuciu, mogę powiedzieć, że ta pozycja była dobra. Nie zawiódł, ale także nie powalił na kolana. Bywały momenty w których nieźle się bawiłem, jednak w skonfrontowaniu z tymi mniej emocjonującymi rozdziałami, w moich oczach Dircand jawi się, jako solidny średniak, który mimo wszystko jest warty przeczytania.

Zakurzone RecenzjeWhere stories live. Discover now