„Bioterrorystka ~ Leon S. Kennedy x OC" - -MaskedLady- | AntiSocialCoyote

54 8 2
                                    

Bioterroryzm — rodzaj terroryzmu definiowany jako bezprawne, nielegalne użycie czynników biologicznych wobec ludzi z zamiarem wymuszenia jakiegoś działania lub zastraszenia. Ciekawy temat. Szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę naszą aktualną sytuację. Ale co gdyby ugryźć go z trochę innej strony? Zmutowani ludzie, niebezpieczny wirus i federalni szkoleni specjalnie do zwalczania takich niebezpieczeństw. Właśnie takim agentem jest główna bohaterka opowiadania ,,Bioterrorystka ~ Leon S. Kennedy x OC'' pióra -MaskedLady-, które jest fanfiction z gry Resident Evil. Na Catherine czeka trudne zadanie. Musi stawić czoła nie tylko swojej przeszłości, a także zmutowanym ludziom, którzy kiedyś byli jej bliskimi.

Srebrny i czerwony to kolory, które zdecydowanie przeważają na okładce. Grafika przedstawia dwie postacie — kobietę i mężczyznę na tle miasta. Dobrze widoczny tytuł tylko dopełnia całość, nadając jej charakterystycznego wyglądu. Kompozycja, choć trochę chaotyczna, zdecydowanie zapada w pamięć i odróżnia się od innych. Można powiedzieć, że urzekła moją osobę swoją oryginalnością i stylem. Co nieczęsto się zdarza, ponieważ zazwyczaj gustuje w minimalistycznych okładkach.

,,Dla doświadczonej agentki federalnej, Catherine Neri, to miała być okazja do poznania tajemnic przeszłości'' — tymi słowami wita opis ,,Bioterrorystki'', a zagłębiając się w tekst, jest jeszcze ciekawiej. Żywe trupy, wirus, mutanci i zniknięcie matki głównej bohaterki. Nic dodać, nic ująć. Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że gdybym na głównej stronie Wattpada zauważyła to fanfiction, bez zastanowienia dodałabym je do listy do przeczytania. Właśnie tego oczekuję od Wattpadowych dzieł: tajemnic, zagadek i nadciągającego niebezpieczeństwa.

Catherine od zawsze wierzyła, że kiedyś spotka swoją mamę. Ale nie wiedziała, że stanie się to tak szybko. Gdy po śmierci swojego ojca, prezydent wysyła młodą agentkę na misję infiltracyjną ze znawcą mutantów, zaczyna podejrzewać, że coś jest nie tak. Może to było przeczucie? Albo kobieca intuicja? Sama nie miała pojęcia, po prostu wiedziała, że gdy zgodzi się wykonać przydzielone jej zadanie, sprawy skomplikują się jeszcze bardziej. Miała rację. Gdy w laboratorium, które mieli zinfiltrować, spotykają tajemniczą kobietę, która jak się okazało zna jej partnera, Leona Kennedy'ego, w głowie dziewczyny zapala się czerwona lampka. W dodatku, kiedy przez pewne okoliczności do jej rąk trafiają współrzędne, z miejscem gdzie może znajdować się jej matka, już wie co ma zrobić. Odnaleźć ją. Ale czy jej się to uda? I jakie komplikacje napotka po drodze?

Gdy pierwszy raz przeczytałam tytuł, spodziewałam się czegoś innego. Może jakiejś kobiety, która włamuje się do laboratoriów i rozprzestrzenia lub wykrada jakieś wirusy? Albo terrorystkę z bronią biologiczną? Nie wiem. Ale na pewno nie agentów federalnych działających w imię dobra świata.

Bohaterowie od zawsze są zagwozdką dla wielu pisarzy. Jak stworzyć ich dobrze? Jakie cechy im nadać? W tej kwestii autorka ,,Bioterrorystki'' zdecydowanie się postarała. I wyszło jej to bardzo dobrze. Choć, tak szczerze, jedynym minusem, według mnie, były relacje między postaciami. Granice między prezydentem a zwyczajnym agentem czy wojskowym były mocno naciągnięte. Było to widać na przykład w drugim rozdziale, gdzie prezydent zwyczajnie rozmawiał sobie z główną bohaterką. Moim zdaniem, taka ważna osobistość powinna zachowywać się bardziej formalnie, a nie rozmawiać jak z przyjacielem, który w dodatku podważa jego zdanie i nie używa czasami formułek grzecznościowych. Przyjaźń między niektórymi bohaterami rozwijała się zbyt szybko i wyglądało to trochę naciąganie.

Catherine Neri to młoda dziewczyna należąca do DSO (Division of Security Operations). W młodym wieku została pozbawiona matki, a potem, gdy należała już do Wydziału Operacji Bezpieczeństwa, jej ojciec został zabity na jednej z misji. Szatynka jest, jak się to mówi, profesjonalistą — nie lubi, gdy zbędne emocje przesłaniają jej cel. Jednak, mimo to, nie zachowuje się wrednie i ozięble (zazwyczaj), ani też nie jest bezduszna, co jak najbardziej w postaciach cenię. Trudno wyprowadzić ją z równowagi, ale również ma swoje granice i nie jest całkowicie poważna, tak naprawdę to ma bardzo wyostrzony dowcip. Bardzo lubię tą postać, tak szczerze to jest moją ulubioną. Bardzo naturalna, ma swój własny charakter i nie jest idealna.

Szybka akcja, która jednak w odpowiednich momentach zwalnia, nadając wszystkiemu realistycznego klimatu. Główna bohaterka ,,Bioterrorystki'' powoduje, iż czasami czuję się jakbym czytałą zwykłe opowiadanie, a nie fanfiction To wszystko sprawia, że nawet nie znając fabuły Resident Evil można przeczytać tą historię, nie gubiąc się w niej. Jedynym błędem jakiego się doszukałam były powtórzenia i momentami nieco za dużo przeskoków w czasie. Możliwe również, że w niektórych miejscach był źle postawiony przecinek, bądź jego brak.

Czytając ,,Bioterrorystkę'', mogłam poczuć się prawie tak samo, jak grając w Resident Evil. Mnóstwo emocji — to przede wszystkim. Czasami dreszcze przebiegały mi po karku, a przy niektórych tekstach i sytuacjach nieźle się uśmiałam. Można powiedzieć, że targały mną same skrajne emocje. Ale czy nie o to chodzi w dobrych opowiadaniach? Jeśli tak, to praca -MaskedLady- zdecydowanie się do nich zalicza.

Zakurzone RecenzjeWhere stories live. Discover now