"Asharen: Przystań Niewiernych" - KatieBrillare | Skidway

64 12 4
                                    

Wyjątkowość głównego bohatera oraz splot szczęśliwych dla niego wydarzeń jest dosyć częstym schematem stosowanym w opowieściach fantasy. Ja wychodzę z założenia, że przysłowiowy "odgrzewany kotlet" w odpowiedni sposób podany, jest w stanie sprawić, że przypadnie nam do gustu. Podobieństwo w tej zależności dostrzegłem w Przystani niewiernych (Asharen #1) autorstwa KatieBrillare.

Zanim jednak przejdę do omówienia samej fabuły, wypadałoby wspomnieć o moim pierwszym wrażeniu . Okładka przedstawia dziewczynę ubraną w niebieską suknię. Za jej plecami lśni pełna jasna tarcza księżyca. Szczerze powiedziawszy, obwoluta bardzo mi się spodobała. Udało się utrzymać tajemniczy nastrój, połączony z nutą magii, który potęguje złoty tytuł. Przechodząc do opisu, można odnieść wrażenie, że na czytelnika będzie czekać saga, pokroju tej z "Gry o Tron". Opowiada o królestwie Asharen, w którym żyły trzy potężne rody, z którego członkowie najstarszego z nich, Leyrash, potrafili dosiadać smoki. Niestety w wyniku konfliktu między tymi trzema obozami, w wyniku czego wszystkie z nich upadły, łącznie z tymi potężnymi bestiami. Co ciekawe, ostatnie zdanie zasiewa wątpliwość, by wszyscy z potomkowie Leyrash zginęli. Ogólnie rzecz biorąc, sam w sobie opis jest dobrze napisany, jednak gdy zacznie się czytać Przystań niewiernych można odnieść wrażenie, że czyta się coś zgoła odmiennego.

Historia zaczyna się niewinnie. Ot, dziewczyna o imieniu Visaes jeszcze jako niemowlę, trafia do sierocińca, w którym przystaje jej żyć przez następne kilkanaście lat. Swoją urodą, jak i zachowaniem zdaje się wyróżniać spośród rówieśniczek, lecz nie była zbytnio lubiana przez Madam Lachayn. Była to osoba, która zapewniała odpowiednie wykształcenie swoim podopiecznym, jednak samą Visaes traktowała bardziej jako służącą. Miała dziwne uprzedzenia w stosunku do głównej bohaterki, które z dalszym rozwojem fabuły okazały się trafne.

W tym miejscu mogę pochwalić zastosowanie narracji przez kilka osób. Perspektywa Visaes przedstawiła Madam jako oschłą osobę, która nie chciała, by dziewczynie udało się osiągnąć lepszą przyszłość. Natomiast gdy nadeszła narracja Lachayn, dowiadujemy się, że kobieta po prostu bała się protagonistki. W pobliżu niej zdawała się mieć przeczucie, że dziewczyna była w stanie ściągnąć na świat nieszczęście. Nie znała jej przeszłości, a jej uroda wskazywała, że była jednym z ostatnich potomków Wielkich Smoków. Dzięki różnym perspektywom poznajemy, w tym przypadku dwa całkiem odmienne punkty widzenia, toteż dane postacie nie stają się zerojedynkowe, a posiadają większą głębię i zróżnicowanie.

Zagłębiając się dalej w fabule można odnieść wrażenie, że nad protagonistką ciążyła przepowiednia. Cudem została wybrana do grupy dziewczyn, które udadzą się do pałacu. Oprócz poszukiwań na stanowisko kucharek i sprzątających, jedna z dziewczyn miała możliwość zamążpójścia za księcia Veriela. Niestety, postać Visaes padła ofiarą utartych schematów. W chwili, kiedy pojawiła się informacja o możliwości ślubu zażartowałem, że pewnie będą razem. No i trafiłem. Już od przy pierwszym spotkaniu bardzo się polubili, choć bohaterka nie wiedziała, z kim naprawdę ma do czynienia. Fakt, wydawali się być piękną parą, jednak liczyłem, że nie ich ostateczne zejście się zostanie poprzedzone czymś, co mogłoby zaskoczyć.

W międzyczasie, poza śledzeniem losów głównej bohaterki, pojawia się wątek Ulfgaara. W opowieści nie było dużo okazji na poznanie go, jednak można wywnioskować, że był osobą, która przyczyniła się do zabicia ostatnich potomków Wielkich Smoków. Ponadto nie wydawał się być zwykłym człowiekiem z krwi i kości. Otrzymał informację od Madam Lachayn, aby zobaczył i ocenił, czy Visaes faktycznie może być potomkiem rodu Leyrash. Ruszył w poszukiwania, a gdy finalnie zobaczył ją, dziewczyna wywołała u niego wizję, która mogła zmienić ówczesne życie wszystkich ludzi. Dzieli się z Madam tym, co zauważył, co utwierdza ich w przekonaniu, że nad Visaes ciąży proroctwo, i tylko od niej będzie zależało, czy świat przetrwa bądź czy zniszczy go doszczętnie. Niestety, nie zostało wytłumaczone, w jaki sposób miałaby to zrobić, jednak trzeba pamiętać, że fabuła Przystani niewiernych nadal pozostaje sprawą otwartą.

W późniejszej części fabuły pojawia się jeszcze jeden wątek, który z pewnością sporo wniesie do przyszłych rozdziałów opowieści. Mowa tu o konflikcie między królem Indrelem, władcy Asharen, a królem Untopusem, który sprawował władzę w sąsiadującej krainie - Graynar. Ten pierwszy wysłał poselstwo do stolicy Graunar w celu przekazania oświadczenia, by wojska Untopusa nie wkraczały na teren Asharen. Niestety, do Bloodrage, siedziby króla Indrela, przylatuje kruk z listem, w którym okazało się, że poseł został ścięty, a Graynar wypowiada wojnę.

Na pochwałę zasłużył drobny dodatek, jakim jest mapa Asharen, która stylistyką przypominała tą z "Gry o tron". Zobrazowanie poszczególnych lądów oraz krain występujących w lekturze, pozwala w przystępniejszy sposób rozłożyć wątki, które rozgrywały się w różnych miejscach. Niby zwykła grafika, jednak wprowadza dodatkowy porządek do opowiadania.

Teraz nadszedł czas na rzeczy, które niekoniecznie przypadły mi do gustu. Przede wszystkim wraz z kolejnymi rozdziałami poznajemy coraz to więcej nowych bohaterów, lecz o samej sprawczyni zamieszania, Visaes, było zdecydowanie mniej. Kiedy pisałem tę recenzję, pierwsza część Asharen zawierała 18 rozdziałów, z czego w 4 ostatnich nie uświadczymy obecności bohaterki. Mam świadomość, że praca została pozostawiona w dosyć ważnym dla fabuły momencie, jednak czegoś mi w tamtych rozdziałach po prostu brakowało.

Patrząc na opowieść pod względem poprawności językowej, mogę ocenić ją na średni poziom. Znaczna tekstu jest poprawnie napisana, lecz niestety w tekście pojawiają się sporadyczne błędy. Główną bolączką były przekręcone wyrazy bądź pozjadane końcówki, a także braki spacji po niektórych przecinkach. Poza powtarzającym się w jednym rozdziale błędnie zapisanego wyrazu, te błędy mi nie przeszkadzały, jednak dla wielu jest to problem przekreślający czerpanie frajdy czytania.

Ogólnie rzecz biorąc, Asharen #1 przypadł mi do gustu. Nie jest to opowieść idealna, gdyż ma kilka swoich mankamentów, jednak nie przesłaniają one pozytywów, do których z pewnością mogę zaliczyć fabułę, która wciągnęła mnie, nawet bardzo. Może i przejawia się schematyzm protagonistki, jednak sposób oprawienia tego wątku w całość historii, wręcz wymagało użycia tego zabiegu. Trzeba pamiętać, że ta lektura jeszcze nie została zakończona, dlatego losy bohaterki, a także rozpoczęte niektóre wątki, w dalszym ciągu pozostają otwarte.

Zakurzone RecenzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz