18. "W oku huraganu"

204 20 0
                                    

- Nie rozumiem – Shara wydawała się zagubiona.

- Wytrzyj twarz i chodź ze mną – odrzekł Mau, uśmiechając się lekko. Pod swoją ludzką postacią opierał się o ścianę baru, podając kobiecie chustkę. – Chcę ci coś pokazać.

Shara pokręciła głową z niedowierzaniem. Otarła łzy z policzków, po czym podeszła do okna i zajrzała do wnętrza budynku. Po chwili wróciła do mężczyzny i parsknęła:

- Naprawdę, Mau? Czy naprawdę pierwszym miejscem, do którego mnie zabierasz po tym jak zostawiłam moją siostrę na śmierć... drugi raz – zaśmiała się ponuro - ...jest jakaś zabawa pośrodku niczego? – rozejrzała się dookoła – Właśnie, gdzie jesteśmy?

- W zacnej wiosce ludzi – oburzył się Mau. – Której nazwy za nic nie pamiętam, za to mieszkańcy myślą, że jestem elfem z Lothlórien. Jakkolwiek niedorzecznie by to nie brzmiało – uśmiechnął się krzywo. – Ale dzięki temu zawsze dostaję tu darmową kolejkę – wzruszył ramionami.

- A co z misją? Nie powinnam przypadkiem być w drodze do Leśnego Królestwa?

- A czy kiedykolwiek opuściłaś Rivendell? – Shara zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc słów mężczyzny – Saruman nigdy nie wysłał żołnierza z Gniazda, żeby przekazał ci rozkaz wyruszenia w drogę, więc nie wie, że zrobiłaś to tak czy inaczej. Będąc tutaj nie marnujesz ani sekundy swojego cennego czasu.

- Skąd pewność, że Czarodziej nie posłał kogoś choćby trzy godziny temu?

- Ponieważ jestem jednym z najważniejszych dowódców w Gnieździe. Zostałbym poinformowany, gdyby Czarodziej to zrobił. Powiedziałem Daulowi, gdy przywiózł cię pod twierdzę, że w razie czego znajdzie nas dokładnie w tym miejscu – wskazał na bar, przy którym stali.

- Dobra, dwie rzeczy – westchnęła, próbując ukryć rozbawienie. – Po pierwsze, naprawdę mi imponujesz. Wiedziałeś od początku, że po mojej rozmowie z Kalą przylecisz tu ze mną, prawda? – Mau skinął głową – I po drugie... właśnie w tym momencie poznałam imię drugiego Generała.

- Chyba sobie żartujesz – parsknął śmiechem Mau. – Przecież spotkałaś go wiele razy w życiu. Shara, pytasz się go co u jego żony i dzieci, a nie pamiętasz jego imienia!

- Co poradzę? Podał je raz i to w momencie, w którym ty próbowałeś być zabawny w tle. W takich warunkach nikt niczego by nie zapamiętał – przewróciła oczami. – Ale w porządku, chodźmy do środka.

Mężczyzna uśmiechnął się zwycięsko, otworzył drzwi i przepuścił przodem swoją towarzyszkę.

W środku grająca głośno muzyka zagłuszała nawet gwar rozmów. Zespół umiejscowiony na podwyższeniu na końcu sali przygrywał do tańca ludziom bawiącym się na środku. Dookoła nich przy stołach Shara dostrzegła kilkadziesiąt osób, ściśniętych przy dziesięciu niezbyt dużych stolikach. Mimo tłoku wśród zebranych panowała wesoła atmosfera. Klaskali, zachęcając przyjaciół na parkiecie do coraz bardziej wyszukanych tańców. Śmiali się beztrosko, żyjąc w oderwaniu od ponurej rzeczywistości zbliżającej się wojny. Kobieta uznała to za naprawdę wspaniałe.

Mau zniknął na chwilę i gdy Shara odnalazła go w tłumie, opierał się o bar i wskazywał na nią, mówiąc coś do kobiety właśnie nalewającej mu piwo. Ścisnął jej dłoń, a ona pokiwała twierdząco głową. Mężczyzna po krótkiej chwili stanął przy Sharze, podając jej drugi kubek.

- Mogło się zdarzyć tak, że nigdy wcześniej tutaj nie byłem – mruknął, jednak po wyrazie jego twarzy wojowniczka widziała, że bardzo dobrze się bawił.

- W takim razie po co kłamałeś przed wejściem? – uniosła brew

- Nie wiem – skrzywił się po spróbowaniu piwa, rozejrzał dookoła, a potem wylał je do dużej donicy. – Inaczej trudniej by cię było przekonać, prawda?

- Pewnie masz rację - zmarszczyła nos, rozbawiona. - Jaki mamy teraz plan?

- Jutro odstawię cię do Leśnego Królestwa. Ale na razie... – spojrzał na nią z delikatnym uśmieszkiem majaczącym na ustach, którego Shara nie potrafiła nie odwzajemnić. Złapał jej kubek, odstawił go na pobliski stolik, chwycił dłoń kobiety i poprowadził w stronę parkietu. – Cieszmy się tym, że oboje jeszcze żyjemy – jego towarzyszka roześmiała się delikatnie.

Stanęli naprzeciwko siebie na skraju grupy tańczących i zaczęli powoli poruszać się w rytm spokojnej, wręcz monotonnej muzyki.

- Generał nie odpowiedział mi na pytanie, w jaki sposób przydzielono ci misję towarzyszenia mi – wyżaliła się kobieta.

- I całe szczęście.

- Na pewno mi nie opowiesz? – Shara starała się pociągnąć go za język.

- Mogę się zgodzić na poczet poprawienia ci humoru – westchnął i opowiedział przyciszonym głosem: – Sama historia nie jest taka długa. Dosyć poważnie naruszyłem zasady bezpieczeństwa, przez co wywalili mnie ze stanowiska generała i postanowili dodatkowo ukarać, wysyłając na długą misję poza Gniazdo.

- Och, bardzo mi przykro. Nie miałam pojęcia – para zmieniła kroki, gdy muzyka przyspieszyła. – To znaczy, że w Gnieździe jest teraz tylko jeden przywódca?

- Tak, chociaż na razie to się chyba sprawdza. Daul jest świetnym strategiem, ludzie go szanują. Poradzi sobie w pojedynkę.

- Za co cię tak ukarali?

- Tutaj zaczyna się ciekawa część – westchnął. – Powiedzmy, że któregoś wieczora mogłem zaproponować zbyt dużej grupie żołnierzy zbyt dużo alkoholu. Byli zmęczeni wartą, więc oczywiście wszyscy ochoczo się zgodzili i... - próbował nie reagować na chichot kobiety – No i powiem po prostu, że z samego rana zostałem wysłany przed sąd wojskowy. Tamci trochę sobie z tego pożartowali, ale potem usunęli mnie ze stanowiska dowódcy i wysłali na tę misję.

- Daul powiedział, że to jest ciekawa historia, ale nie sądziłam, że rzucisz mi taką perłę – westchnęła.

- Stwierdzili najwyraźniej, że był to jednorazowy wyskok, więc nie stanowię pod tym względem zagrożenia. I, oczywiście, byłem jedną z niewielu osób świadomych, że w ogóle wyruszasz, więc nie musieli się martwić o wciągnięcie kolejnej osoby w tę ściśle tajną misję – mężczyzna przewrócił oczami. - Wbrew pozorom jestem całkiem zadowolony. Bycie przywódcą potrafi być bardzo męczące.

- Nie wątpię.

- Spójrz na nich – Mau zmienił temat, wskazując na bawiących się ludzi. Shara rozejrzała się dookoła, a jej uśmiech stał się jeszcze szerszy... – Czasem mam wrażenie, że nie chciałbym widzieć, jak umierają - ... i zniknął kompletnie, pozostawiając na twarzy Shary grymas podejrzliwości. – Są niewinni, ale Pan nie zawaha się popełnić żadnego mordu, żeby wygrać tę wojnę – dudniąca muzyka zagłuszała jego słowa, ale Shara i tak usłyszała je wyraźnie.

Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, ponieważ rytm się zmienił i grupa na parkiecie zaczęła tańczyć odbijanego. Kobieta zaśmiała się nerwowo, gdy została zabrana z ramion Mau i porwana do szybkiego tańca. Jej towarzysz natomiast uśmiechnął się delikatnie i wycofał. Oparł się o ścianę w oddaleniu od reszty i przypatrywał wojowniczce. Nie mógł oderwać o niej wzroku, choć jego uśmiech zbladł nieco. Trudno było odgadnąć, o czym myślał.

Shara tańczyła, jak gdyby wszystko wokół nie miało znaczenia. Tak mu się przynajmniej wydawało.

Mężczyzna wiedział, że kobieta będzie potrzebna jego ludowi. Zrozumiał to, gdy pierwszy raz się spotkali i usłyszał przepowiednię. Wiedział, co musi zrobić. Los jego ludu, zawsze pomijanego i lekceważonego w Mordorze, dzięki tej dziewczynie mógł się odmienić.

Muzyka, coraz głośniejsza, przyprawiała wojowniczkę o zawroty głowy. W jej umyśle kłębiły się przytłaczające myśli. Tańczyła w kole, które poruszało się coraz prędzej. Gdy muzycy wygrywali ostatnie nuty, dziewczyna została wrzucona do środka okręgu. Dookoła niej szaleństwo ludzi przypominało huragan, w oku którego właśnie się znalazła.

Gdy taniec został przerwany, w jej uszach rozbrzmiały wesołe okrzyki. Ludzie wznosili kielichy i wygłaszali toasty, przekrzykując się.

A ona nie mogła zaczerpnąć oddechu. Krew szumiała w jej głowie. Wyciągnęła z kieszeni klucz wcześniej otrzymany od Mau i biegiem skierowała się do ciemnego korytarza prowadzącego do wynajmowanych pokojów. Mężczyzna, zaniepokojony nagłym odejściem Shary, podążył w ślad za nią.

Cień MordoruWhere stories live. Discover now