- Doprowadź mnie do Azoga Plugawego. Zamierzam go dzisiaj zabić.
- Jak chcesz to zrobić? Jest zbyt silny dla ciebie.
- Z Angristem w ręku jestem w stanie zamordować nawet i smoka - odparła kobieta.
- Nie mogę ci zaufać.
- Spójrz w stronę Kruczego Wzgórza, książę. Prawdopodobnie dostrzeżesz tam dziwne poruszenie - Shara obserwowała Legolasa, gdy ten wyjrzał zza kamiennej ściany i przyjrzał się budowlom w oddali. Zerknęła na słońce. Nadszedł czas na przybycie kolejnej armii. - Zobaczysz, że oto na odsiecz ojcu przybył Bolg, dowódca orków. Prowadzi oddziały goblinów i nietoperzy. Ta bitwa nie zostanie wygrana, dopóki nie wyeliminujemy przywódców Mordoru.
I wtedy Shara usłyszała ryk trąb. I uśmiechnęła się pod nosem mimowolnie. Jej oczy lśniły jakimś dziwnym, nienazwanym blaskiem. Blada cera błyszczała, okalana pojedynczymi kosmykami włosów.
Kobieta była piękna, mimo że śmiertelnie zmęczona.
- Nie zaufam zdrajczyni - książę chwycił pewniej miecz, który miał w dłoni. Być może zastanawiał się, czy nie wymierzyć sprawiedliwości tu i teraz.
- Rozumiem, że nie chcesz mi ufać - zmrużyła powieki, wzrok mając niezmiennie wbity w rozwścieczone oczy księcia. - Ale wygląda na to, że będziesz musiał.
Mężczyzna nie odpowiedział. Zamknął oczy i potarł skronie. Nie spodziewał się, że tak będzie wyglądało jego spotkanie z wojowniczką. Miał nadzieję na to, że bitwa zakończy się prostym rozejmem, a elfowie zyskają złoto krasnoludów i głowę zdrajczyni. Tymczasem ta głowa właśnie odważyła się rzucić mu wyzwanie. Książę prawie nie oddychał. Nie rozumiał, w jaki sposób dał się oszukać tej kobiecie. Zawsze wydawało mu się, że świat jest mało skomplikowany. Orkowie stoją po stronie zła, a Wolne Ludy - dobra. A ta kobieta stanowiła zaprzeczenie tej równowagi.
Książę czuł podskórnie, że Shara, nawet jeśli umrze za zdradę Leśnego Królestwa, dokona rewolucji. I był przerażony tą myślą.
A mimo to podszedł do kobiety. Ta nie była pewna, co zamierza zrobić, więc spięła się nieznacznie. I chwilę potem rozluźniła, gdy końcówką miecza książę rozciął więzy ją krępujące.
Wstała, wyprostowała się i jęknęła, czując, jak ustępuje drętwienie nóg. Potem otrzepała się z pyłu, poprawiła płaszcz na ramionach i zmrużyła powieki, lustrując księcia od stóp do głów. Skrzywiła się, czując ostrze oparte o jej klatkę piersiową. Spojrzała w dół i palcem wskazującym delikatnie odsunęła miecz od swojej piersi.
- Ile prawdy było w Indis, królewnie Noldorów?
Uniosła wzrok, słysząc szept elfa. Przekrzywiła głowę i przez dłuższą chwilę nie odpowiadała. Przygryzła wargę.
- Zawsze marzyła o Telperionie. I zawsze śniła o wolności - odparła.
Nie dostrzegła w lodowatym spojrzeniu zrozumienia, raczej podejrzliwość.
- I mimo to chcesz pójść ze mną na układ, chociaż będziesz potem skazana na łaskę lub niełaskę elfów?
- Nie, nie rozumiesz - pokręciła głową. - Książę, ja będę martwa do czasu następnego wschodu słońca. W miejscu, z którego pochodzę, wolność nigdy nie była dla mnie opcją. Ale mogę odejść upewniwszy się, że do grobu zabiorę ze sobą wszystkich, którzy sprawili cierpienie moje i tysięcy niewinnych istot.
Mężczyzna odetchnął głęboko i spojrzał ponownie na pole bitwy.
- Doprowadzę cię do orka.
YOU ARE READING
Cień Mordoru
Fanfiction❝ᴀ ᴢᴡᴀć sɪę ʙęᴅᴢɪᴇsᴢ sʜᴀʀᴀ, ᴘᴏɴɪᴇᴡᴀż ᴛᴡᴏɪᴍ ᴘʀᴢᴇᴢɴᴀᴄᴢᴇɴɪᴇᴍ ᴊᴇsᴛ ᴘᴀᴛʀᴢᴇć, ᴊᴀᴋ ʟᴜᴅᴢᴋɪᴇ ɴᴀʀᴏᴅʏ ᴋʟęᴋᴀᴊą ᴘʀᴢᴇᴅ ᴛᴏʙą ɪ ᴘᴀɴᴇᴍ ᴄɪᴇᴍɴᴏśᴄɪ.❞ A może ona nie jest tą, za którą się podaje? Może wszystkich oszukała i to ona wygrała tę wojnę? Może to ona zwyciężyła...