O przepowiedni

196 18 25
                                    

Dawno, dawno temu pierwszym, co rzuciło się w oczy samotnej kobiecie zjeżdżającej na karej klaczy w dół zbocza w kierunku Imladris, była niezwykła architektura i oczywiste piękno miejsca, w którym się znalazła.

Ale to już zostało opowiedziane Wolnym Ludom przez kogoś innego. Shara była w tamtej relacji szpiegiem walczącym o wolność, z nieco poetyckim, a nieco dziwacznym zamiłowaniem do rozmyślania o swojej klątwie przy świetle księżyca.

Lecz ja, w przeciwieństwie do Mau, nie będę starała się udowodnić, że kobieta nie zasługiwała na los, który ją spotkał. Ja opowiem historię jej klęski.

---

Kolejny rozdział opowieści zaczyna się wiele tysięcy lat wcześniej, gdy słońce się podniosło, a pierwszy z Władców Ciemności upadł.

Morgoth, największy przeciwnik Valarów, z lękiem obserwował Morze wdzierające się do krain Beleriandu. Z przytłaczającą siłą zaatakowała go myśl, że został pokonany. Widział śmierć smoków, które stworzył, a które były praojcami pokolenia Smauga Straszliwego.

Moc wojowników Amanu przeniknęła do głębi wszystkich czarnych twierdz Morgotha i Przeciwnik został odnaleziony. Skulony w ciemnościach podziemnej kryjówki, nie starał się walczyć. Błaganie o litość na nic się zdało – został dociśnięty do ziemi, spętany łańcuchem. Z jego czoła strącono żelazną koronę, która miała posłużyć za obrożę na jego szyi.

Ale wtedy wojownicy umilkli, przerwali zwycięskie pieśni. Wśród huków walących się murów i szumu odległego Morza wdzierającego się coraz głębiej w ląd, w podziemnej sali zapadła cisza.

Eönwë i jego towarzysze zobaczyli blask Silmarilów. Herold Manwëgo, władcy Valarów, chwycił prędko klejnoty i schował je. Miały trafić tam, gdzie powstały – do Amanu. Dość z ich winy Śródziemie wycierpiało krzywd.

Melkor zrozumiał, jaki los go czeka. Nie może zostać uśmiercony, więc jego dawni towarzysze Ainurowie wyrzucą go przez Bramę Nocy, w otchłań poza czasem i poza przestrzenią, gdzie czekać będzie aż do ostatniego dnia Świata.

Zrozumiał coś jeszcze. Musi zadać jeden, ostatni cios tym, którzy chcieli jego klęski. Nie miał jednak wystarczająco siły, by rozstrzygnąć o swoim zwycięstwie jednoznacznie. Chwycił więc ramię Eönwëgo, uśmiechnął się jadowicie i syknął:

- Przeklęci jesteście, którzy myślicie, że pokonaliście dziś siły tego Królestwa. W dalekim kraju mego sługi narodzą się istoty, których pojedynek przesądzi o mojej lub waszej wygranej w tej wojnie. Idź, przekaż te słowa swemu panu, psie Manwëgo.

I z tymi słowy zamilkł na wieki Melkor.

Zdarzyło się, na nieszczęście Wolnych Ludów, że klątwę tę zapamiętał jeden z obecnych przy schwytaniu Morgotha elfów. Powtórzył ją Maedhrosowi, synowi Fëanora, twórcy Silmarilów. Maedhros z kolei opowiedział ją swemu bratu Maglorowi, a on przekazał ją dalej. W ten sposób ostatnie słowa Morgotha zaczęły krążyć wśród elfów niczym trucizna we krwi. Od elfów usłyszeli je ludzie i inne rasy Śródziemia. W końcu i siły Zła dowiedziały się o przepowiedni.

Przez następne lata była ona wzmacniana kolejnymi – dowódcy orków, ludzie na służbie Ciemności, ale i inne istoty na usługach następcy Melkora, Saurona, oni wszyscy powtarzali klątwę lub dodawali swoje fragmenty. Gdy wystarczająco wiele wystarczająco potężnych istot to uczyniło, przepowiednia przybrała tę formę, w której opowiedziała ją Legolasowi Shara podczas Bitwy Pięciu Armii.

Co się jednak z nią działo wśród królestw Wolnych Ludów? Jak to często bywa, historia stała się legendą, legenda stała się mitem, a mit – bajką. W tym wypadku bajką na dobranoc, używaną, by pouczać dzieci o przeznaczeniu i losie.

Cień MordoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz