22. "Zachowane wspomnienie"

69 10 29
                                    

Daul siedział na skalnej półce, z której miał widok na obóz uciekinierów. Jego głowa była zwieszona, gdy popijał wodę z kubka trzymanego w drżącej dłoni. Jego usta były wyschnięte od pragnienia, a sam wojownik - tak wyczerpany, jak nie był od czasów wielkiej przeprowadzki do Fornostu. Spojrzał na mieszkańców, zawiniętych w koce i trzęsących się z zimna. Odetchnął głęboko i skrzywił się, czując, jak ponownie atakuje go ból gardła. Prowadził za sobą nieco ponad tysiąc osób - tyle przetrwało atak, a wśród nich znajdowało się aż pół tysiąca żołnierzy. Fornost, pozostawiony przez nich daleko w tyle, był zrównany niemal z ziemią. Przetrwały jedynie ruiny podobne do tych, które z drugim Generałem zastali, pierwszy raz przekraczając granice państwa.

Mężczyzna udał uśmiech, widząc, jak podchodzi do niego Miriam. Trzymała w dłoniach miskę z parującą zupą. Usiadła obok niego w milczeniu i włożyła miskę w jego dłonie. Wyciągnęła przed siebie rękę i pogładziła męża po ramieniu.

- Powinieneś zjeść.

- Nie potrzebuję, oddaj to któremuś z dzieciaków - pokręcił głową. Spuścił wzrok i zamknął oczy, był taki blady.

- Daul, to nie była twoja wina - rzekła Miriam delikatnie i uśmiechnęła się. - To nie była twoja wina.

- Doprawdy? - spytał, marszcząc brwi - To ja pozwoliłem Mau odjechać. Gdyby był w kraju, gdy wkraczali, być może nie bylibyśmy tak osłabieni podczas ataku.

- Gdyby Generał chciał, i tak odjechał by do Shary, wiesz o tym. I tak nie byłoby go, gdy orkowie zaatakowali pierwszego dnia, a jedyna różnica byłaby taka, że rozstalibyście się w gniewie.

- A Królowa? Nie zostalibyśmy zaatakowani, gdybym nie pozwolił jej odejść.

- I tak by to zrobiła - Miriam wzruszyła lekko ramionami. - Znałeś ich zbyt dobrze, by się ze mną spierać, wiesz doskonale.

Ci dwoje byli siebie warci.

- Ci ludzie cię potrzebują. Potrzebują cię ci, którzy przetrwali. A gdy opadnie kurz, uhonorujemy tych, których straciliśmy po drodze.

Mężczyzna chciał coś odpowiedzieć, jednak ostatecznie zachował milczenie. Uniósł do ust dłoń żony i pocałował ją mocno. Zacisnął powieki. Zrozumiał, dlaczego prowadzenie narodu w pojedynkę, nawet tak nielicznego, jest wielkim ciężarem.

I wtedy, tak niespodziewanie, że psy zaczęły wyć, w powietrzu rozległ się stukot końskich kopyt. Oboje, i Daul, i Miriam, unieśli głowy w tym samym momencie. I nie mogli uwierzyć temu, co przed nimi.

Do obozu bowiem zbliżała się dwójka szpiegów Fornostu, a między nimi, na karym koniu, jechała postać ubrana w ciemny strój, najwyraźniej wyczerpana, bo słaniająca się w siodle. Zdawało się, że ledwo udaje jej się utrzymać wodze w dłoniach. Małżeństwo spojrzało po sobie, nie rozpoznając przybysza, po czym wstało i zeszło ze skalnej półki. Skierowali się w stronę trójki przybyłych osób. Żołnierze zatrzymali konie, po czym ostrożnie pomogli trzeciej osobie zejść z siodła. I wtedy, gdy kobieta się wyprostowała, Daul i Miriam ją rozpoznali.

- Shara?

Włosy Zdrajczyni były pokryte pyłem i roztrzepane, wiele kosmyków wysunęło się z upięcia i zasłaniało jej ubrudzoną twarz. Jej ubrania były wymięte, a ona sama wyglądała, jak gdyby zaraz miała osunąć się na ziemię. Stała w lekkim rozkroku, wyglądało na to, że większość swojej energii poświęcała na utrzymanie się prosto. Gdy Generał podbiegł do kobiety, ta opadła bezsilnie w jego ramiona i szepnęła, tak cicho, że niemal nie udało się mężczyźnie zrozumieć słów:

- Tak bardzo mi przykro.

- Sharo, musisz nam powiedzieć, w jaki sposób tutaj trafiłaś - przytomnie odsunął kobietę od siebie, chwycił ją pod ramię i zaprowadził do najbliższego ogniska. Wskazał jej miejsce na jednym z koców, na którym usiadła z wyraźną ulgą. Jej oczy były półprzymknięte. Daul dał znak ciekawym i jednocześnie przestraszonym nieco mieszkańcom, żeby dali jej nieco przestrzeni. Kobieta wzięła głęboki wdech i rzekła:

Cień MordoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz