10. "Rozumiała, w co pogrywa ork"

362 29 3
                                    

Wycie wilków stawało się coraz głośniejsze, gdy wszyscy krasnoludowie zebrali się w grupę wokół Thorina.

- Straciliśmy kucyki – jeden z nich zakrzyknął, a głos załamał mu się lekko ze stresu.

- Nie poradzimy sobie bez nich. Nie uciekniemy orkom na piechotę! – inny spanikował

Shara spojrzała na Legolasa stojącego tuż obok niej. Zdało jej się, że książę intensywnie nad czymś myśli. Zerknął na nią, a ona skinęła głową. Chyba rozumiała, co mężczyzna planuje zrobić.

- Odciągniemy ich uwagę, żebyście mogli uciec – gdy elf zabrał głos, krasnoludowie umilkli.

- Ich są zapewne dziesiątki, a was dwójka. Poza tym jeżdżą na wargach, Legolasie – Czarodziej wydawał się nieprzekonany do tego pomysłu.

- A my jeździmy na koniach z elfickich stajni. Nie dogonią nas – Shara wystąpiła krok do przodu i uśmiechnęła się przebiegle do Gandalfa. – A jeśli spróbują... Dopilnujemy, by tego pożałowali.

- Uciekajcie, gdy tylko zwrócimy na siebie ich uwagę. Trzymajcie głowy nisko – królewna roześmiała się dźwięcznie w reakcji na słowa księcia.

Podeszli do swoich koni i wskoczyli na ich grzbiety. Wyciągnęli łuki i zarzucili na plecy kołczany pełne strzał.

- Nie daj im się zabić, królewno – Legolas był szczerze zaniepokojony.

- Och, książę – mężczyzna wydawał się zaskoczony, gdy Shara zachichotała. – Chyba mnie nie doceniasz. Potraktujmy to jak... zawody. Jeśli wiesz, co mam na myśli – książę skinął głową, rozumiejąc. Uśmiechnął się pod nosem. Tej kobiecie nie straszna była nawet horda orków!

Spięli konie i ruszyli cwałem przez gościniec. Starali się jak najbardziej hałasować, żeby zwrócić na siebie uwagę wroga. Okazało się jednak, że wystarczył przytłumiony tętent kopyt na ubitej ziemi gościńca, by ujadający wargowie dali się słyszeć coraz bliżej. Książę i królewna wyjechali spomiędzy drzew i znaleźli się na olbrzymiej polanie, z której jednak gdzieniegdzie wystawały potężne skały. Idealne miejsce do zgubienia wroga. Zatrzymali konie i rozejrzeli się dookoła. Otwarty teren sprzyjał polowaniu na orków. Legolas uśmiechnął się na myśl o tym. A orkowie właśnie znaleźli się na otwartej przestrzeni, maksymalnie kilkadziesiąt metrów od dwóch postaci z łukami w dłoniach.

- Zabawmy się – Shara zakrzyknęła radośnie do swojego towarzysza, który właśnie nakładał pierwszą strzałę na cięciwę.

Wargowie zaczęli głośniej ujadać, a orkowie wyciągnęli swoje oręża. Wśród nich Shara dostrzegła postać, która sprawiła, że dostała gęsiej skórki.

Azog Plugawy przyglądał się jej, uśmiechając się jadowicie. Jego biały warg warknął, gdy rozpoznał w kobiecie dawną wychowankę swojego pana.

Wyobraźcie sobie tę scenę: dwójka jeźdźców naprzeciwko imperium zła. Kilkudziesięciu orków stało, patrząc na zdrajczynię Wolnych Ludów. Słyszeli o Sharze, znali ją. Wiedzieli, kim jest i co ma zrobić. Kto wie, może się jej obawiali?

- Mirdautas Vras*, Shara – donośny głos Białego Orka sprawił, że kobieta prawie niezauważalnie skuliła się w sobie. Legolas zmarszczył brwi, ale się nie odezwał. To oczywiste, że nie znał Czarnej Mowy. Skąd miałby ją znać?

Wargowie ruszyli, niosąc na grzbietach orków, wrzeszczących polecenia w ich ohydnym, chropowatym języku. Gdy pierwsze strzały świsnęły w pobliżu elfów, ci spięli konie i ruszyli cwałem przed siebie, manewrując miedzy skałami. Z ręki Legolasa padło już kilku orków, a Shara nie trafiła jeszcze ani jednego. Oczywiście, że tego nie zrobiła. Azog zabiłby ją. Wystarczyło, że stracił nad nią kontrolę. Był na nią wściekły za to, jak stawiała się podczas rozmowy z Czarodziejem.

Cień MordoruTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon