1. Nieznajomy mężczyzna

6.3K 128 41
                                    

Anastasia POV

— Alessandra! Przestań, nie ma opcji że pójdę na jakieś wesele!– wrzasnęłam do słuchawki, po raz setny.

— Nastia!– jęknęła. — Proszę cię no, będzie fajnie! Ciocia tak bardzo chce żebyś przyszła. Będę ja, Anton, a ty może znajdziesz sobie jakiegoś przystojniaka?

— Nie ma mowy! Żadnych ślubów, romansów, wesel ani innych cyrków! Dobranoc!– rozłączyłam się i rzuciłam telefon na miękki materac.

Miałam naprawdę dość, miłości i tych wszystkich pierdół z nią związanych. Nie zamierzałam uczestniczyć w jakichś popieprzonych obrzędach i uśmiechać sie przy tym sztucznie, żeby zachować kulturę przy rodzinie. Co to, to nie. Moja kochana cioteczka będzie musiała pogodzić się z moim brakiem obecności, za to ja będę szczęśliwszym człowiekiem z odrobiną spokoju. Usiadłam sfrustrowana na łóżku, przeczesując nerwowo włosy palcami.

— Cholera jasna! Kogo niesie?!– odebrałam, nawet nie patrząc na kontakt od którego przychodziło połączenie.

— Wybacz, Anastasia, ale chciałbym cię poinformować iż dzisiaj masz wolne. – odezwał się mój szef po drugiej stronie, a ja wytrzeszczyłam oczy.

     — Dario...? Boże, przepraszam po prostu... – zaczęłam się jąkać ze stresu, że tak nakrzyczałam na własnego szefa.

— Po prostu zrób sobie wolne, miłego popołudnia. – życzył mi, po czym rozłączył się, a ja gapiłam się w wygaszający ekran urządzenia.

Dlaczego ludzie nie mogą mi dać spokoju?Specjalnie dają mi wolne, żebym poszła na to wesele, nie no nie ma opcji. Strojenie się makijaż, a ślub mojej starej popieprzonej ciotki był za cztery godziny. Jak można się żenić? Ja rozumiem, można być razem ale po co ten ślub? Przecież to tylko na papierze i kawałek gówna na palcu. Jeszcze brakuje wstawionych napalonych wujaszków! Wspaniale! Dobra, niech stracę, pójdę na te wesele. Ale później miałam plan sama polecieć w tango i się napić. Zero facetów i innych nie proszonych gości. Tylko ja.

Stwierdziłam że muszę się jakoś doprowadzić do porządku, bo w dresie to ja nie pójdę. Zaczęłam od makijażu, był lekki ale z pazurem. Nie zamierzam się pindrzyć nie wiadomo jak, namalowałam całkiem przyzwoite kreski i trochę pobawiłam się cieniami, po czym pomalowałam rzęsy i podkreśliłam brwi. Następnie nałożyłam błyszczyk ze złotymi drobinkami i uznając że wyglądam nawet przyzwoicie, odetchnęłam z ulgą, przeglądając się w lustrze. Mając dwadzieścia dwa lata, nie potrzebowałam żadnego tynku, bo zresztą nie pasowało mi to do mojej naturalnie muśniętej skórze. Wolałam coś mniej krzykliwego niż czerwona szminka czy ciemne oczy.

Kiedy skończyłam makijaż, jakoś ogarnęłam swoje włosy, które lekko je pofalowałam prostownicą, co i tak nie dało w pełni satysfakcjonującego efektu, jednak nie miałam czasu na zastanawianie się. Lekko je roztrzepałam palcami, by nadać objętości oklapniętym włosom. Może gdybym zorientowała się przynajmniej dzień wcześniej, że dziś moja zastępcza matka bierze ślub, przynajmniej umyłabym włosy. Założyłam złote kolczyki, chcąc trochę przełamać tą prostotę i przeszłam do garderoby. Oczywiście jak na każdą kobietę przystało nie mam się w co ubrać, chyba to oczywiste. Po piętnastu minutach zastanawiania się co na siebie włożyć, wygrzebałam czarną sukienkę, która nie była jakaś bardzo nieziemska, jednak duże rozcięcie na plecach dodawało szyku i seksapilu. Szczerze ostatnią rzeczą jaką chciałam dzisiaj robić, to przejmować się własnym wyglądem. Naprawdę było mi to obojętne. Chciałam mieć to za sobą. Przejrzałam się ostatecznie w lustrze, pochwyciłam buteleczkę kwiatowych perfum i spryskałam się nimi dla świeżości. Przyparłam zwinięte pięści do boków, zdając sobie sprawę że wyglądałam lepiej, niż się spodziewałam.

Eternal arrangementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz