6. I nie waż się, tego więcej robić

2.5K 55 30
                                    

***

       — Jestem gotowy, a ty?– zapytał wchodząc do łazienki, gdy kończyłam się malować.

       — Jeszcze piętnaście minut. – powiedziałam błagalnym tonem, bo byłam jeszcze w pidżamie.

       — Na cholerę wczoraj wypiłaś tyle tego wina?– zapytał z nutą rozbawienia, opierając się o framugę drzwi.

Ściągnęłam brwi, odkładając na bok aplikator od błyszczyka i odwróciłam się do niego, zakładając ręce na piersi. Zlustrowałam jego sylwetkę i dostrzegłam, że był ubrany w czarną koszulę z odpiętymi dwoma guziczkami i u góry, wraz z podwiniętymi rękawami. Do tego dobrał tego samego koloru, garniturowe spodnie. Odkąd wstał, kręcił się po moim domu, chodząc góra i dół i mnie wkurwiając. Starałam się nie komentować jego docinek w związku z moim długim snem, bo w końcu to on ustalał godzinę tego spotkania, czy cokolwiek to miało być.

       — Kontrolujesz mnie? Wydaje mi się, że jestem we własnym domu mogę pić, czy robić cokolwiek bez twojej wiedzy. – burknęłam, wpatrując się w jego kilka zadrapań na twarzy, po wczorajszej bitce.

Faktycznie, nie ukrywam, że wczoraj wypiłam jeszcze całą butelkę wina, gdy Lorenzo poszedł spać. Rzeczywiście ostatnimi czasy tak spędzałam wieczory szczególnie, odkąd w moim życiu pojawił się ten psychopata. Tak szczerze, to nie czułam się pijana, a bardziej chciałam odreagować, co mi wcale nie pomogło. Większość czasu myślałam o wczorajszym wydarzeniu. Próbowałam jakoś poskładać sensownie wszystkie fakty, ale tak na dobrą sprawę, znałam go raptem paręnaście dni, więc normalne że większości o jego życiu nie wiedziałam. Najbardziej chyba obawiałam się, co mogło być dalej. Nie chciał się niczym dzielić, a ja sama też nie chciałam być dociekliwa. W końcu najchętniej bym go sama udusiła, bo tak bardzo mnie irytował.

       — Oczywiście, że tak. – mruknął sarkastycznie. — Zapomniałaś tylko chyba, że już wczoraj cię o tym informowałem, a ty postanowiłaś się najebać. – prychnął kpiąco, a ja zacisnęłam pięści. — Mamy podpisaną...

       — Tak wiem, że mamy podpisaną umowę!– wtrąciłam unosząc się pod koniec. — Nie musisz ciągle mi o tym przypominać, zachowując się jak dupek. – wypaliłam, a on uniósł wymownie brwi. — Powiedz mi lepiej, czy mam się znowu przygotowywać na takie nagłe zmiany trasy. – docięłam, napominając o wczorajszym wydarzeniu. Chciałam go wkurwić, tak samo jak on mnie. — Następnym razem, możesz mnie poinformować wcześniej, jeśli mam oglądać narkomanów i morderców na ulicy. – sarknęłam oschle, odwracając się do niego tyłem i jak gdyby nigdy nic, powracając do swoich czynności.

        — Powiedziałem ci, że masz wracać do domu, a zrobiłaś swoje. Wczoraj odnalazła się w tobie troska, że się tak zmartwiłaś?– zadrwił ze mnie, a ja zacisnęłam palce na ramionach. — Nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy. – wycedził do mnie, a ja rozszerzyłam wargi świeżo pomalowane błyszczykiem w formie wkurwienia. — Nie ja podpisałem umowę, tylko ty. Mam ci przypomnieć warunki, czy w końcu się ogarniesz i będziesz robić to, co masz robić, nie wpieprzając się w moje życie?– wycedził, podchodząc co mnie bliżej

Zaczęliśmy toczyć bitwę na wzrok z tryskającymi iskierkami wkurwienia. Coś mnie zakuło w klatce piersiowej, gdy wypowiedział te słowa. Zacisnęłam mocniej palce na ramionach, mając ochotę dać mu w twarz za te słowa.

       — Wybacz, że się wpierdalam w twoje życie, pomagając ci. Myślę, że jeśli tak bardzo ci przeszkadzam, to najlepszym rozwiązaniem w naszym wypadku, będzie zerwanie umowy. – rzekłam, wymijając go i rzucając z nerwów do umywalki kosmetyk. Wyszłam z łazienki, kierując się do swojej sypialni, która była z nią połączona. — Dobrze wiem, że tylko ty ją możesz zerwać. – pokiwałam głową, gdy poszedł zaraz za mną. — Dlatego zrób to, zerwij tą umowę jeśli tak bardzo truje ci życie!– zarządziłam, odwracając się do niego z furią wymalowaną na twarzy.

Eternal arrangementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz