17. W takim razie to działa w dwie strony

1.7K 45 35
                                    


Zegarek na moim na moim nadgarstku wskazywał jakąś trzecią nad ranem, kiedy uderzyło we mnie chłodne powietrze zaraz po tym, jak wyszliśmy z Lorenzo z klubu. Wciągnęłam w nozdrza świeży, rześki tlen, ponieważ w klubie było tak duszno, iż zapomniałam jak rzeczywiście jest na zewnątrz. Przyłożyłam dłoń do rozgrzanego czoła od buzującego we mnie alkoholu i spoglądając na bruneta, który zamykał klub, oparłam się plecami o mur budynku. Westchnęłam ciężko, zmęczona już stanem upojenia, a także tańcem, którym wymęczył mnie Carter przez około dwie godziny. Prawdę mówiąc nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tańczyć w klubie, a szczególnie z kimś, bo raczej nie przepadałam za kręceniem tyłkiem na parkiecie, aczkolwiek alkohol rozwiał wszelkie wątpliwości. Nieporadnie zaczęłam rozpinać torebkę i szukać swojej awaryjnej paczki papierosów, która zawsze miałam ze sobą, gdy on krążył naokoło klubu, lecz nie za bardzo przejmowałam się tym co robił. Moja głowa wydawała się ważyć tonę i każde chociażby najmniejsze przekręcenie jej w innym kierunku, sprawiało mi mnóstwo trudności. Nie myślałam nawet i nie chciałam widzieć w jakim stanie rzeczywiście jestem, bo czuć, a widzieć mnie ze strony innej osoby, było znaczącą różnicą.

Opadłam pośladkami na parapet, który znajdował się niedaleko wejścia od klubu. Mimo że byłam pijana, to w jakiś sposób zachowywałam minimalną kontrolę i wolałam się nie oddalać od Lorenzo, bo na pewno bałabym się wracać sama kompletnie schlana do domu.

Teoretycznie nie wiedziałam czy byłby mnie w stanie zostawić samą pijaną pod klubem, ale też nie chciałam testować jego cierpliwości. Co prawda oboje byliśmy konkretnie wstawieni i niedo końca jeszcze wiedziałam jaki ma plan na powrót... gdziekolwiek, aby przenocować. Zwilżyłam koniuszkiem języka dolną wargę, oblizując ją z resztek posmaku wypitego alkoholu i wsunęłam sobie jedną fajkę w pomiędzy wargi. Przez dłuższy czas walczyłam z uruchomieniem zapalniczki, pstrykając nią i irytując się, że nie działa. Już miałam ochotę trzasnąć nią o chodnik, aby rozbić ją w drobny mak, ale wyrósł przede mną Lorenzo, zabierając mi zapalniczkę z dłoni. Uniosłam brew, zastanawiając się co zrobi, ale on jedynie wyjął sobie jednego szluga ze swojej prywatnej paczki i sprawnie odpalił sobie końcówkę moją zapalniczką. Prychnęłam, po czymprzewróciłam oczami na jego walkę bez szwanku, będąc gotowa coś powiedzieć, lecz brunet po prostu przystawił płonący ogień do mojego papierosa. Przełknęłam ślinę, tkwiąc przed nim jakieś kilka marnych centymetrów, aczkolwiek nie na tyle blisko, abym mogła podpalić fajkę. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, a wśród jego diabolicznie czarnych oczu, błąkały się radosne iskierki, które wywołał alkohol. Byłam przekonana, że ledwo będzie się trzymał na nogach po tych sześciu mocnych szotach, tymczasem on od tamtej pory wlewał w siebie podwójną dawkę trunków, a dalej potrafił ustać w miarę prosto. Czasami się chwiał i stawiał niepewne kroki, a mimo to byłam przekonana że mógł jeszcze iść za nas dwóch. Wpatrywałam się urzeczona w jego oczy, kiedy między nami cały czas płonął ogień z zapalniczki. Nie pospieszał mnie,ani nie przerywał tej chwili, tylko bezceremonialnie utkwił mroczne spojrzenie w moich oczach. Momentami, gdy dłużej patrzyłam mu w ten niespotykany odcień oczu, czułam jak po plecach przechodzą mi ciarki na tą głęboką czerń i nie wiedziałam czy taki był zamiar, czy może sama sobie coś uroiłam. Natomiast teraz, kiedy byłam kompletnie pijana, wszystko wydawało się być łatwiejsze, bezproblemowe, a jakiekolwiek wahania zwykle odchodziły w niepamięć. W końcuzbliżyłam się do niego bardziej, ponieważ ogień, zarówno jak i papieros czekał na odpalenie, dlatego końcówka charakterystycznie zaskwierczała.

Wciągnęłam nikotynę w płuca, po czym odsunęłam się od niego, aby móc swobodnie wydmuchać dym. Odchyliłam głowę pod wpływem znajome łaskotania w ciele, przez co moje włosy opadły mi na plecy. Przymknęłam powieki, wypuszczając resztki papierosa i strzepałam popiół, który poniósł się w delikatnym wietrzyku. Czując doskwierające pieczenie stóp, niewiele myśląc pochyliłam się aby zrzucić wreszcie niewygodne szpilki, które tyle godzin dusiły moje nogi. Zanim jednak je zdjęłam, zawahałam się na moment i poderwałam głowę do góry, aby spojrzeć na obojętnego

Eternal arrangementWhere stories live. Discover now