7. Trzeba było dobrze odegrać ten teatrzyk

2K 59 22
                                    


Zapadł mrok, a ja szłam przez ciemne uliczki starając się dotrzeć do domu. Niespokojnie oglądałam się naokoło, mając wrażenie, że zaraz gdzieś z boku wyskoczy jakiś jeszcze większy psychopata z nożem. Słyszałam jedynie swój stukot botków, od których cholernie bolały mnie stopy. Ale to nie było najważniejsze.

Pomijając już fakt, że musiałam iść w środku nocy, błądząc po jakiś patologicznych dzielnicach, to było nic w porównaniu do zachowania Lorenzo sprzed dwóch godzin. Naprawdę nie wiedziałam chyba dotąd z kim mam do czynienia. To jak mnie potraktował, wydarł się, podniósł praktycznie na mnie rękę, bo inaczej nie mogłam tego nazwać, dało mi do zrozumienia w czym ja tkwię. I wiedziałam, że już dawno jakkolwiek powinnam to zakończyć. Żałowałam. Żałowałam, że go poznałam, że dzisiaj pojechałam na te osiedle, ale wydaje mi się, że dzięki temu szybciej poznałam jaki jest naprawdę. Chciało mi się płakać, gdy na mnie wrzeszczał, szarpał, nienawidziłam przemocy, ani tego typu wywierania złości na drugiego człowieka. Automatycznie chyba poszłam po rozum do głowy, bo już nie widziałam w myślach, żadnego usprawiedliwienia na ten temat. Z początku nie chciałam go wpisywać na czarną listę i oceniać po pozorach, ale dzisiejsza sytuacja i jego zachowanie, dało mi wiele do myślenia.

Dlatego odkąd mnie zostawił, stałam tam jeszcze jakieś pół godziny, próbując poskładać sobie myśli do kupy, czego nawet nie potrafiłam zrobić. Czułam na sobie przeszywający wzrok ludzi, którzy widzieli tą pojebaną akcje na tarasie. To z boku musiało wyglądać naprawdę nieciekawie, a przynajmniej tak to przyjmowałam. I sądziłam, że może ten cały Matteo, został ma tarasie, albo cokolwiek zrobił, ale nie. Gdy tam wróciłam, już go nie było i ślad po nim zniknął. Nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam samochodu, ani zbyt dużo pieniędzy, dzięki którym mogłam wrócić taksówką. Z tego co pokazywała mi nawigacja, zostało jakieś dwa kilometry drogi do mojego apartamentu, więc pogodziłam się z tym faktem i kroczyłam dalej. Niestety ta popieprzona nawigacja, zdecydowała się mnie poprowadzić na skróty, przez co wylądowałam znowu w jakimś mrocznym miejscu. Nie była to ta sama dzielnica, którą miałam dzisiaj okazje zwiedzać, lecz również nie wyglądała przyjemnie. Oświecałam sobie drogę latarką od telefonu, by widzieć gdzie idę, bo było tu cholernie ciemno i jedyne oświetlenie dawały obskurne budynki, lub migające lampy osiedlowe. Wyczerpałam dość sporo baterii i przerażał mnie fakt, że mam tylko dziesięć procent, a jeszcze ponad dwa kilometry przed sobą. Modliłam się w duchu, by jak najszybciej przejść przez te osiedle.

Po moim ciele przebiegał dreszcz, gdy słyszałam wycie psów, jakieś głośne rozmowy, które przeradzały się w krzyk i szarpaniny pijanych idiotów. Oczywiście nie zabrakło po drodze bezdomnych, gniotących puszki w śmietnikach, i innych menelów. Opatuliłam się ciaśniej ramionami, bo było mi dość chłodno jedynie w skórzanej kurtce i w samej sukience z gołymi nogami. W skrócie byłam wkurwiona, potraktowana jak wróg, zmarznięta i zaatakowana przez lęk, będąc w takim miejscu. Idąc analizowałam to wszystko co mi powiedział. Było mi po prostu ludzko przykro, że tak mnie potraktował. Od początku taki był, ale nie sądziłam, że tak właśnie mnie potraktuje za to wszystko.

Zaczerpnęłam więcej powietrza i wypuściłam je z drżącym od upuszczenia kilku łez wydechu. Nie mogłam płakać. Nie mogłam płakać przez tego skurwysyna. Wytarłam wierzchem dłoni stożek łez, który zdążył spłynąć mi aż na brodę. Zaciągnęłam nosem, wciskając dłoń po iPhone'a, który był w kieszeni kurtki. Odblokowałam go i wyskoczyło mi od razu powiadomienie, że telefon wyłączy się za trzydzieści sekund. Zerknęłam godzinę, która wskazywała piętnaście po dwudziestej trzeciej, a zaraz po tym telefon się wyłączył. Westchnęłam, zaciskając usta w wąską linię i schowałam aparat do kieszeni. Miałam ochotę wydrzeć się ze złości jaka we mnie siedziała, a potem się na nim zemścić. Tak, chciałam pieprzonej zemsty, by poczuł się chociaż na kilka sekund jak ja. Nie słuchał mnie, cokolwiek do niego mówiłam-miał w dupie. Nawet nie zareagował na to, gdy mu powiedziałam, że ktoś przez niego mnie dusił. Na chwile się zawiesił i tyle by z tego było.

Eternal arrangementOù les histoires vivent. Découvrez maintenant