23. Akt I

1.2K 34 96
                                    


Poruszyłam się, chcąc sie przekręcić na drugi bok, jednak coś twardego napierało mi na plecy, dlatego stęknęłam niechętnie, zmuszając się do rozchylenia powiek. Nie miałam pojęcia gdzie się znajduję, ale z pewnością nie czułam, że jestem we własnym łóżku, więc musiałam zasnąć na kanapie, ale...

Chwila...

Czując ciepły oddech na karku, zmarszczyłam brwi, mrużąc na wpół otwarte powieki i po części odetchnęłam z ulgą, widząc, że to tylko Lorenzo, a z drugiej strony doznałam jakiegoś życiowego szoku. Nie przypominam sobie, żebyśmy uprawiali seks późnym wieczorem, a
tą teorię potwierdzał fakt, że miałam na sobie tą samą koszulkę i spodenki w które przebrałam się do snu, a jednak w dziwnie pozytywny sposób zaskoczyła mnie jego obecność... podczas gdy tak zwyczajnie razem spaliśmy. Bez zobowiązań, żadnych sprzeczek, przespaliśmy wtuleni w siebie tak blisko, aż czułam się cała zgrzana, to jednak ani mi się śniło teraz wstać. Tkwiąc bez przerwy w nadwyraz przyjemnym objęciu, które pomimo tego że było oczywiście nie z własnej woli, było z jakiegoś powodu urocze i tak... komfortowe, że aż niemożliwe.

Zastanawiałam się jak to możliwe, skoro jeszcze kilka dni temu miałam ochotę go zamordować gołymi rękami, a teraz... czułam się dobrze. Po prostu dobrze i w jakiś sposób bezpiecznie. Bardzo bezpiecznie. Ciepły oddech łaskotał mnie w kark, a ja dopiero po dłuższym czasie zorientowałam się jak jego twarz jest bliska mojej, ponieważ kłujący zarost drażnił moje zagłębienie szyi. Cicho pochrapywał, dlatego przygryzłam wargę, aby nie parsknąć śmiechem na widok tak spokojnego wyglądu, który nie był spotykany na codzień. Jak najostrożniej poruszyłam się, chcąc odwrócić się w jego stronę, lecz gdy tylko minimalnie zmieniłam pozycję, zostałam przyciągnięta z powrotem jak najbliżej to było możliwe. Przerzucił ramię przez moją talię i odchrząknął sennie, poprawiając głowę na małym skrawku poduszki, dlatego powoli nie chcąc go, podsunęłam mu ją bardziej pod głowę, a mimo to nawet nie drgnął. Miał lekko rozchylone usta przez sen, rozczochrane na wszystkie strony włosy, które osunęły mu się na skronie i czoło, a na prawym policzku miał odciśnięty materiał kanapy, co sprawiło że na ten widok mimowolnie wygięłam wargi w uśmieszku. Uniosłam dłoń i dyskretnie odgarnęłam mu kosmyki, sprawiając że zmarszczył brwi. Skubnęłam zębami wnętrze policzka, utrzymując wzrok na rozciętej od wczorajszej bójki ranie, która wydawała się jeszcze bardziej powiększyć przez sen, choć krew widocznie się zasklepiła. Wzięłam głębszy wdech, gdy tylko moje myśli nawiedziły wspomnienia o słowach Lorenzo poprzedniego wieczoru, gdy przyznał mi się co tak naprawdę chciał od nas Golden. Zaczęłam się naprawdę zastanawiać czy po podjęciu decyzji o tym, że pójdę tam z Carterem, było normalne, czy może raczej kompletnie coś wyssało mi ostatnie szare komórki, skoro dobrowolnie się na coś takiego zgodziłam. I co najgorsze, chyba zaczynałam mieć skłonności masochistyczne, skoro nie czułam nawet żadnego strachu, mimo że
próbowałam sobie wmówić, że powinnam się tym bardziej przejąć niż żyć z tym tak obojętnie. Być może czułam przy nim w jakiś sposób bezpieczniej, ale to nie zmieniało faktu, że to nie była zwykła sielanka, a spotkanie z najbardziej popierdolonym człowiekiem jakiego znałam, a właściwie, będę miała okazję poznać.

Leżałam tak, i gapiłam się na jego spokojną mimikę, przez jeszcze dobre piętnaście minut. Przygryzłam dolną wargę, orientując się, że to trochę przerażające, że już dłuższy czas się mu tak przyglądam, dlatego zaczęłam się wplątywać z objęcia. Nie było to takie łatwe, ponieważ na każdy ruch Lorenzo przyciągał mnie do siebie z powrotem, ale z czasem po podłożeniu miękkiej poduszki na miejscu gdzie leżałam, udało mi się wstać. Omiotłam spojrzeniem cały dół, szukając gdzieś swojego telefonu, dzięki któremu mogłabym sprawdzić godzinę, choć niestety nigdzie go nie mogłam znaleźć. Z tą myślą ignorując która  jest godzina, ruszyłam na palcach w kierunku schodów, nie chcąc zawczasu obudzić Cartera. Zimna podłoga szczypała mnie nieprzyjemnie w stopy, więc czym prędzej czmychnęłam na górę, aby wziąć ciepły prysznic. Udałam się do swojej sypialni z której wzięłam dresy, oraz top na ramiączka i od razu zamknęłam się w swojej łazience, oddychając tam z ulgą. Przeczesałam kosmyki włosów, które osunęły mi się na policzku, po czym nie chcąc zamoczyć włosów, spięłam je w wysokiego koka na czubku głowy. Rozebrałam się do naga i kiedy przypadkowo rzuciłam okiem na lustro, podczas ustawiania odpowiedniej temperatury wody, moje oczy urosły do niebotycznych rozmiarów, gdy dostrzegłam tuż przy dekolcie dużą, krwistą malinkę. Przejechałam opuszkami  palców po fakturze skóry, kręcąc sama do siebie głową na wspomnienie co stałoby się, gdyby moja ciotka nie wparowała nam do apartamentu. W końcu wskoczyłam pod prysznic, ignorując wszystkie męczące się myśli i zamknęłam oczy, rozkoszując się gorącą wodą, spływającą po moim ciele. Stanęłam tak, aby nie zamoczyć włosów i pozwoliłam aby deszczownica kapała prosto na moją twarz. Cicho jęknęłam, czując ulgę na zetknięcie ze skórą ciepłej wody, która rozluźniła moje spięte mięśnie, aż z komfortem przymknęłam powieki, pozwalając sobie na wyciszenie. Namydliłam ciało kwiatowym żelem pod prysznic i spłukałam pianę, a gdy poczułam się wystarczająco świeżo, wyskoczyłam z pod prysznica. Owinęłam się puchowym ręcznikiem wokół piersi i wzdrygnęłam na uczucie gęsiej skórki na ciele. Osuszyłam ciało, zamierzając się ubrać, lecz ciszę przerwało pukanie do drzwi, na które podskoczyłam.

Eternal arrangementWhere stories live. Discover now