4. Lubię twarde sztuki

2.7K 75 29
                                    

Lorenzo POV

Zacząłem się niecierpliwić, gdy ta żmija długo nie wracała. Dziwnym zbiegiem okoliczności było to, że Alfredo również wyszedł zaraz za nią. Był napalonym pojebańcem, więc nie wiem dlaczego jeszcze pracuje z nami i w ogóle śmie się tu pojawiać.

Stukałem palcami w kanapę, mieszając w dłoni bursztynowy płyn i obserwując wszystkich naokoło. Muzyka stawała się coraz głośniejsza, zbierało się więcej kobiet do towarzystwa. Mógłbym skorzystać gdybym był sam. Po chwili namysłu, nachyliłem się nad srebrną tacą, która przyniosła barmanka i złapałem za zrulowany wcześniej już banknot. Zwinąłem go w ściślejszą rurkę i zrobiłem równą kreskę białego proszku tekturką.

       — Narzeczona cię nie pilnuje?– usłyszałem kąśliwą uwagę od Dario.

Przewróciłem oczami, po czym przytknąłem rurkę do nosa i wciągnąłem całą zawartość. Poczułem lekkie pieczenie w nosie, przez co lekko się skrzywiłem i odchyliłem głowę do tyłu, czując chwilowe zaspokojenie. Oparłem się wygodniej o kanapę, co raz zerkając w bok, mając nadzieję że Mckelmerg zaraz wróci. Zaciągnąłem nosem, czując podrażnienie nozdrzy. Odwróciłem głowę do Dario, który zerkał na mnie z zaciekawieniem.

        — Nie jest od tego. – mruknęłam, popijając whiskey.

Usłyszałem perfidnie prychnięcie z jego strony, przez co zacisnąłem szczękę. Tak naprawdę, chuj mnie obchodziły interesy z nim. Chciałem zrobić test Anastasi, żeby sprawdzić, jak sobie poradzi w tej roli. Jest pyskata, więc obawiałem się, że mnie wkurwi, ale siedziała w miarę spokojnie. Minęło jakieś piętnaście minut, odkąd zniknęła. Nie żebym się martwił, lecz nie zna zasad tego klubu. Zasznurowałem usta, skanując wzrokiem cały klub. Zauważyłem, że kręciło się tu kilku moich „znajomych", więc wypadałoby się stąd zmyć w miarę szybkim czasie. Zawsze robiłem niezłe zamieszanie, gdy pojawiałem się w znanych klubach. Znał mnie każdy, i każdy kto był mądry, wiedział, że nie warto ze mną zaczynać. Każdy w tym kraju był pierdolnięty na swój sposób. Nie każdy znał moje zamiary i czasami lepiej żeby tak zostało.

     — Coś długo nie wraca twoja narzeczona. – poruszył znacząco brwiami, wkurwiając mnie tym. — Któż by pomyślał, że Lorenzo się ustatkuje. – zacmokał, zerując trunek. — Alfredo miał dzisiaj na nią chrapkę, powinieneś jej bardziej pilnować... 

      — Zamknij się. – warknąłem, po czym odstawiłem na szklany stolik szklankę.

Wstałem gwałtownie z czarnej sofy, by pójść poszukać pyskatej. W myślach wyklinałem ją, mając nadzieję, że niczego nie odwaliła i tylko po prostu tyle siedzi w tej toalecie. Rozumiałem, że jest babą i może dlatego siedzi tam niewiadomo ile, ale nie miałem zamiaru na nią czekać. Westchnąłem, po czym wyszedłem z loży, trzaskając przeszklonymi drzwiami. Omiotłem wzrokiem całe dolne piętro, które było okupowane przez tych najebanych nastolatków. Nigdzie nie dostrzegłem brunetki, więc poszedłem w kierunku toalet, które znajdowały się trochę za barem. Przecisnąłem się przez tłum spoconych par, które pożerały się wzrokiem i byłem już na prostej drodze. Natknąłem się na znajomą z tego klubu, z którą... dość często się spotykałem. Czarnowłosa szczupła wysoka kobieta, posłała mi czarujący uśmiech.

        — Co cię dziś do nas sprowadza?– zapytała, dokładnie mnie obserwując.

        — Dzisiaj mam towarzystwo. – skrzywiłem się, a ona posłała mu współczujące spojrzenie. — Widziałaś taką brunetkę z długimi włosami?– zapytałem, chcąc ją szybciej znaleźć.

Czarnowłosa spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem, po czym się zaśmiała.

        — Dużo mi to nie mówi. Średnio jest tutaj takich pięćdziesiąt, coś więcej?– dopytała, gdy rozglądałem się naokoło.

Eternal arrangementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz