31. Akt III

875 29 110
                                    

hej po raz przedostatni tutaj...

rozdział pisany w trakcie okresu, wiec mam nadzieje ze dostatecznie bolesny bo ja spbie trochę nad nim popłakałam

miłego!!

***

Byłam na niezłym kacu, po zakończonej imprezie. Wszyscy spaliśmy na lożach, lub na kanapach gościnnych, ponieważ wszyscy byli pod wpływem, albo nawet nadmiernej ilości alkoholu, więc pozostało czekać do rana. Lorenzo odkąd zagraliśmy w butelkę, unikał mnie i ignorował, tak jakby jego nastrój zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.

Zaczęłam mieć nawet paranoję i podejrzewać, że może jakimś cudem usłyszał moją rozmowę z Riccardo, ale zdałam sobie sprawę, że to
mijało się z celem. Był po prostu... obojętny. Nawet gdy odwoził mnie skacowany do domu, nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. Co więcej, będąc już pod moim apartamentem się nie pożegnał.

Czyli prawdopodobnie wszystko zaszło za daleko, i po prostu za dużo sobie wyobrażałam.

Jak zawsze.

Poczułam nieprzyjemne ukłucie bólu w piersi, kiedy wysiadłam z maserati będąc kompletnie zmęczona i zbyt skacowana, by móc jeszcze zastanawiać się co takiego mogłam zrobić nie tak, albo rozwodzić się nad tym wszystkim. Zachowywał się dokładnie tak, jak na początku.

Jakby to co dla mnie zorganizował, zrobił... stało się zupełnie bez znaczenia. Gdy opuściłam jego samochód, na mojej twarzy wystąpiło
zdenerwowanie, zmieszane z niedoopisania żalem i smutkiem. Przez następne piętnaście minut, stałam pod drzwiami zastanawiając się nad tym co wczoraj powiedział mi Riccardo.

Wszystko było tak bardzo pomieszane, jednak nie chciałam rozmawiać o tym z Lorenzo, ponieważ słusznie stwierdziłam że to tylko by wszystko popsuło i musiałabym być masochistką, żeby sama dobrowolnie poruszyć ten temat. Otworzyłam drzwi, trzymając w
prawej ręce kilka toreb z prezentami, oraz pamiętny prezent od niego, który szczególnie ciążył mi w dłoni, jakby ważył nagle o wiele
więcej niż zwykle. Popchnęłam drewnianą płytę, niemalże zabijając się o własne nogi, gdy władowałam się do środka, przez co wydałam z siebie dźwięk irytacji. Upominki położyłam delikatnie przy wyjściu, ponieważ stwierdziłam że tym się zajmę później.

Przejrzałam się w korytarzowym lustrze i oprócz poplamionej sukienki alkoholem, makijaż oraz fryzura w miarę dobrze się prezentowały. Naprawdę muszę przyznać że bawiłam się świetnie, byłam mu wdzięczna za zorganizowanie urodzin o których nawet sama nie myślałam i cieszyłam się że wszyscy nasi znajomi przybyli. Jednak po rozmowie z blondynem, Carter nie widziałam ani razu, tylko rano gdy poinformował mnie że jedzie do domu i może mnie odwieźć, jak jeszcze wszyscy spali. Zdjęłam swoje botki ze stóp, które błagały o relaks i żeby zatopić je w ciepłych kapciach. Toteż zrobiłam, przy okazji rozebrałam się z ciążącej mi na spoconym ciele sukienki, po czym stwierdzając że nie ma mowy, aby poszła spać czując się tak nieświeżo, wzięłam gorący, przyjemny prysznic i
wskoczyłam w luźne ciuchy. Będąc w sypialni, zauważyłam swoją dotychczas zaginioną walizkę, którą musiałam przejrzeć, ponieważ
większość moich ciuchów i kosmetyków znajdowała się tam od tamtego czasu, więc dlatego miałam deficyt garderoby dopóki się nie znalazła.

W satynowym szlafroku i turbanie na głowie, zaczęłam otwierać bagaż, który był upchany po brzegi ciuchami i kosmetyczkami. Odpięłam pasek, zabezpieczający walizę przed wybuchem i zaczęłam wyjmować kolejno bluzki, spodnie, spodenki i sukienki. Od razu wszystko składałam do szafy, albowiem nie chciałam żeby zrobił się potężny bałagan, jak to mam w zwyczaju. Gdy jedna strona była już opróżniona, została druga ta zamknięte część, więc bez dłuższego zastanawiania się rozpięłam zamek. Tam znajdowała się głównie bielizna, pidżamy, a także kilka kosmetyczek ze środkami czystości. Zaczęłam wszystko wyciągać, jednak moją uwagę przykuło małe granatowe pudełeczko. Zmarszczyłam brwi,
ponieważ przypominałam sobie, abym brała jakąkolwiek biżuterię bo po prostu większość miałam przy sobie i na sobie. Wzięłam
zawiązany w białą kokardę kartonik i przetransportowałam się na łóżko siadając na chwilę w przerwie od rozpakowywania tego
bałaganu. Obracałam go przez chwilę w dłoniach przyglądając się, ale od razu wiedziałam że ja tego nie włożyłam ani nie kupowałam czegoś takiego. Na kokardach były napisy drogiej marki z biżuterią, więc z jeszcze
większym zaciekawieniem pociągnęłam jeden koniec wstążki. Tasiemka swobodnie się się wymsknęła spod kokardki i spowodowała że pokrywka lekko się otworzyła. Otworzyłam
zamknięcie a moim oczom ukazał się na pewno bardzo drogi, złoty łańcuszek z literką A.

Eternal arrangementTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon