13. Pieprzone łzy

1.7K 46 52
                                    


Po spędzonym tygodnia na leżeniu i głównie obijaniu się w swoim apartamencie, wróciłam do formy, jeśli chodziło o mój stan zdrowia. Wszystko prawidłowo się goiło i został tak naprawdę niewielki strup, ale poza tym, przynajmniej przestało mnie boleć. Porównując pierwsze dni po powrocie ze szpitala, które upływały mi przede wszystkim w bólu, przez który nie potrafiłam się ruszyć, było teraz naprawdę dobrze. Lorenzo nie odzywał się do mnie od naszej ostatniej nocy, ani razu. Nie wiedziałam co robi, ani czy żyje i czy w ogóle o mnie pamięta, jednak było mi z tym dobrze. Było... dość dziwnie. Wyszłam na kompletną idiotkę, kiedy poruszyłam tak naprawdę bez sensu temat naszej wspólnej nocy. Mogłam się domyśleć, że dla niego wcale to nie zrobiło różnicy, a dla mnie? Czułam, że złamałam swoje zasady i postawiłam nie wiadomo po co krok za daleko. Tak bardzo wzbraniałam się, że nigdy pomiędzy nami do niczego nie dojdzie, bo cholera! Przecież go nienawidziłam. Nienawidziłam i nienawidzę wciąż jego obecności, stylu, gadki. Ponadto łączyła nas tylko umowa i udawanie narzeczeństwa, a nie wyplątywanie w to seksu. Czułam jakbym po prostu nisko upadła, choć może inne kobiety w moim przypadku skakały z radości, że miały przyjemność mieć z Lorenzo bliskie stosunki. Było mi teraz wstyd i nie miałam pojęcia jak będę udawać, że wszystko jest w porządku i absolutnie nic się nie stało. Wiedziałam, że to sporo zmieni w naszej relacji i chyba najbardziej obawiałam się, że będzie to wykorzystywał na moją niekorzyść i łapał mnie za słówka, bo przecież każdy wiedział, iż właśnie taki jest.

Czułam, że złamałam swoje zasady postawiłam nie wiadomo po co krok za daleko. Tak bardzo wzbraniałam się, że nigdy pomiędzy nami do niczego nie dojdzie, bo cholera! Przecież go nawet nie lubiłam. Ba! Nienawidziłam go do tej pory i wciąż nienawidzę jego obecności, która bywa często cholernie irytująca. Każdy ważny temat zazwyczaj był przez niego zlewany i praktycznie niczym się s życiu przejmował, kiedy ja od tygodnia siedzenia w czterech
ścianach, myślałam że dostanę wylewu! Zdawałam sobie doskonale sprawę z tego, że łączy nas tylko umowa i te pieprzone narzeczeństwo, które nawet nie wiem po co mu było. Czułam się jak jedynie jak ozdoba, gdy chodziłam z nim na spotkania biznesowe, czy inne bankiety organizowane przez jego firmy, których nawet nie wiedziałam ile miał. Czułam się głupio nie tylko ze względu na to co zrobiłam, ale i kiedy to wypaliłam przy nim, chcąc się z tego tłumaczyć. Fakt faktem, że to on mnie pierwszy pocałował, nie oznaczało, iż musiałam to kontynuować. Mogłam go odepchnąć... zrobić cokolwiek byleby do tego nie dopuścić! Momentami miałam wrażenie, że to jedynie jego wygląd mnie kompletnie zwodził. Czasami chciałam żeby był jakimś starszym, nie w moim typie gburem, bylebym tylko nie zwracała na niego uwagi. Choć jednak gburem już był, ale reszta poszła kompletnie w innym kierunku. Czułam jakbym po prostu nisko upadła, choć może inne kobiety w moim przypadku skakały z radości, że miały przyjemność mieć z Lorenzo bliskie stosunki. Było mi teraz wstyd i nie miałam pojęcia jak będę udawać, że wszystko jest w porządku i absolutnie nic się nie stało. Wiedziałam, że to sporo zmieni w naszej relacji i chyba najbardziej obawiałam się, że będzie to wykorzystywał na moją niekorzyść i łapał mnie za słówka, bo przecież każdy wiedział, iż właśnie taki jest. Oszukałabym samą siebie, gdybym powiedziała, że chciałabym cofnąć czas. Chciałam go cofnąć jedynie ze względu na to, że było mi głupio, ale nie chciałam cofać tych... gorących chwil. Łapałam się na momentach, kiedy przypominałam sobie o jego dotyku, idealnie umięśnionym ciele... nie sądziłam, że mógł być jeszcze bardziej przystojny pod ubraniem, ale... kurwa, dlaczego zostałam na niego skazana? Dlaczego nie potrafiłam sobie go wymazać z pamięci, skoro dobrze wiedziałam że nic z tego nie będzie, bo to miała być tylko jedna noc?

Tylko jedna noc...
Tylko jedno zbliżenie...
Tylko ten jeden raz.

Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem, że byłabym w stanie chcieć więcej. Jasne, być może chciałabym więcej, gdyby tylko nie była z nim w takiej relacji jakiej jestem. I gdyby był mniejszym skurwysynem, wszystko załatwiłoby sprawę. Byłam dorosła i z tym, choć tego nie przyznam mu w twarz, miał po prostu rację. Mogłam robić co tylko mi się podobało i z kim i teoretycznie nikt nie miał prawa mi tego wypominać. Może powinnam czuć się winna? Nie wiedziałam już tak naprawdę czego chcę. Chciałam przecież tylko żeby dał mi spokój, a teraz? Czy byłabym w stanie o nim zupełnie zapomnieć szczególnie po wydarzeniu z ubiegłego tygodnia? Choć mi tego nie wypomniał, obawiałam się że zwyczajnie przesadziłam.

Eternal arrangementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz