10. Bilet powrotny dla ciebie

1.8K 55 32
                                    


Wykonałam ostatni raz ruch ciemno beżową pomadką i byłam praktycznie gotowa. Na imprezę postanowiłam nałożyć sukienkę w jasnym odcieniu beżu, która sięgała mi mniej więcej do połowy ud. Narzuciłam na nią czarną, skórzaną ramoneskę. Przejrzałam się w lustrze, zastanawiając się jak wyglądam. Nie byłam na imprezie od ostatniej akcji w toalecie i nie powiem, trochę się stresowałam. Tym razem jednak ubezpieczyłam się w gaz pieprzowy, który wrzuciłam do czarnej torebki na złotym łańcuszku, więc czułam się bezpieczniej. Zerknęłam przelotnie na tarcze swojego srebrnego zegarka, widząc, że mam dość mało czasu do wyjścia.

Poprawiłam nieco sukienkę, gdy zauważyłam zmarszczenie w talii i nadal patrząc w lustro, które było naprzeciwko mojego łóżka, przysunęłam bliżej czarne botki ze srebrnym zameczkiem. Wsunęłam je na swoje stopy i stanęłam na równe nogi, gapiąc się na swoje odbicie. Odrzuciłam swoje świeżo pofalowane włosy do tyłu, by spryskać się kwiatowymi perfumami. Wreszcie złapałam za torebkę i dość szybko opuściłam swoją sypialnie, aby się nie spóźnić. Zeszłam ostrożnie na dół, w towarzystwie stukotu obcasów botków po schodach. Starałam się iść ostrożnie, ponieważ bolała mnie jeszcze trochę kostka, a pomysł z trampkami do sukienki nie był zachwycający, więc wybrałam najwygodniejsze obuwie jakie miałam i w miarę pasowało do ubioru.

Pogasiłam wszystkie światła w apartamencie i znalazłam się na korytarzu, prowadzącego do wyjścia. Zgarnęłam klucze domu i w samą porę dostałam SMS od Lorenzo, że podjechał pod bramę. Wyszłam na zewnątrz i od razu zaatakowało mnie przyjemne, ciepłe, wieczorne powietrze. Mimo, że było kilka minut po dwudziestej, to było naprawdę ciepło. Przekręciłam kluczem dwa razy w zamku i schowałam pęk do torebki. Ruszyłam w kierunku bramy, która była otwarta, lecz mężczyzna w nią nie wjechał. Szybko pokonałam trasę dzielącą mnie od samochodu marki Mercedes, który stał pod bramą i gdy znalazłam się pod zaparkowanym autem, zamknęłam bramę na pilot. Wzięłam głęboki oddech, gdy brunet siedzący ze kierownicą uniósł podbródek i mnie zauważył. Przybrałam neutralny wyraz twarzy i otworzyłam drzwi ze strony pasażera.

Zgrabnie wsunęłam się na siedzenie i zerknęłam przelotnie na Lorenzo.

    — Cześć. – przywitałam się, chcąc jakoś przerwać tą ciszę.

Skinął jedynie głową, więc by się czymś zająć i uniknąć zażenowania, które się we mnie pojawiło, wysunęłam pas bezpieczeństwa i się zapięłam. Mężczyzna niemalże od razu ruszył, nic nie mówiąc. Westchnęłam cicho, nie chcąc burzyć tej panującej ciszy i wyprostowałam się na siedzeniu.

Dużo myślałam na temat naszej ostatniej rozmowie i jego wyznaniu. Oczywiście nie miałam zamiaru się wtrącać tak jak to obiecałam, ale ciągle myślałam o tym co mi powiedział i co planuje na niego Black. Dalej było to dla mnie absurdalne, że w ogóle się tym nie przejmował i tym bardziej teraz jechał sobie na imprezę. Nie zamierzałam powracać bez przyczyny do tego tematu, bo to było raczej oczywiste, że to nie było jego ulubione wspomnienie. To... gdy mi powiedział, że go zabije... było dla mnie dziwnym ciosem. Po prostu chore by było dla mnie tak zwyczajnie zapomnieć, że ktoś taki istniał. Nawet gdybym nie dostała potwierdzenia, że nie żyje to i tak gdyby zniknął bez wyjaśnienia, byłoby dla mnie popieprzone. Może chciał upozorować swoją smierć? Może właśnie taką pułapkę miał na Black'a? Miałam tyle pytań, a ani jednej odpowiedzi.

Przeniosłam swoje zaciekawione spojrzenie na Lorenzo, który swobodnie, ale szybko prowadził samochód. Widziałam jedynie jego profil, ale musiałam przyznać, że jak zwykle wyglądał nienagannie w czarnej koszuli, z rozpiętymi obydwoma guzikami u góry, oraz jak zauważyłam czarnych garniturowych spodniach. Jego włosy układały się w nieładzie choć całkiem mu to pasowało. Z nastroju wydawał się... dość spokojny, ale nie mogłam nigdy do końca go rozgryźć, więc to pozostawało pod znakiem zapytania. Na czubku głowy trzymały się awiatorki z piwnymi szkiełkami od Ray Bana. Popatrzyłam na jego palce, które równomiernie zaciskały się na kierownicy, a na serdecznym palcu znajdował się złoty sygnet. Zatrzymałam tak wzrok na kilka następnych minut. Prawdopodobnie po kilku minutach wyczuł, że patrzę, ponieważ leniwie przekręcił głowę w moją stronę, dlatego odwróciłam wzrok, udając, że szukam czegoś w torebce.

Eternal arrangementWhere stories live. Discover now